Krytykują, ale wiedzą. Joanna Stanisz-Cebula o polityce informacyjnej urzędu miasta
Z szefową Biura Prezydenta Miasta w Raciborzu rozmawiamy o bilbordach i plakatach z Dariuszem Polowym. Wizerunek włodarza towarzyszący informacjom o działaniach Miasta nie podoba się przeciwnikom prezydenta. Zapowiadają, że w nowej kadencji rozliczą go z wydatków na te cele, a kandydat na prezydenta Jacek Wojciechowicz planuje zwalniać urzędników odpowiedzialnych w jego opinii za propagandę.
– Dlaczego od dłuższego czasu Miasto prowadzi kampanie informacyjna w oparciu o model z dużym wizerunkiem prezydenta Polowego?
– Zachodzą tutaj dwa poważne zjawiska, nad którymi chciałabym się skupić. Powodów jest zdecydowanie więcej, więc skupię się na dwóch. Z jednej strony mamy aspekt prawny i artykuł 61. Konstytucji RP, który mówi o prawie do informacji każdego mieszkańca a także zapis z ustawy o samorządzie gminnym artykuł 11. który nakazuje władzom, żeby wszelkie prowadzone działania w samorządzie miały charakter jawny. Żeby wypełniać te zapisy w prawie,
prowadzimy nasze działania w sposób taki, żeby miało to w mojej ocenie sens. O ile są informacje typu przetarg na usługi deratyzacji, kierowany do wąskiej grupy odbiorców, to są one zamieszczane na miejskiej stronie internetowej, w BIP-ie. Staramy się informować o wszystkim, ale tak, żeby to miało sens, żeby docierało do grup zainteresowanych. Są również takie tematy, które wymagają szerszego podejścia informacyjnego. Przykładem ostatnim z brzegu niech będzie bezpłatna komunikacja w Raciborzu. Wprowadzenie bezpłatnej komunikacji nie jest celem samym w sobie. Żeby móc osiągnąć te cele, mieszkańcy muszą o tym wiedzieć. Jedni skorzystają z tego rozwiązania, inni nie, ale muszą wpierw się o nim dowiedzieć. Zważywszy na czas w którym się obecnie znajdujemy, czas kampanii wyborczej, wypełnionej informacjami o wyborach, tym ciężej jest dostrzec cokolwiek innego. Dlatego trzeba wprowadzać jakieś nieszablonowe formy działań. Mówi pan o tym, że nie wszyscy to pochwalają. Nie będę się do tego odnosić wprost, natomiast spuentuję to w ten sposób:nie pochwalają, ale wiedzą, a to jest nasz cel, żeby mieszkańcy wiedzieli. Może mi się coś podobać, może się nie podobać, ale też mogę skorzystać lub nie. Jako kierownika Biura Prezydenta Miasta to mój cel zawodowy.
Drugą kwestią jest zobowiązanie, jakie pan Dariusz Polowy zaciągnął wśród swoich wyborców, zostając prezydentem. W zdecydowanej większości wyborcy głosowali na program, pan Polowy obiecał zrealizować. Sukcesywnie i rzetelnie wypełnia swój plan. Realizuje i informuje o tym swoich mieszkańców. Tym bardziej krytyczne uwagi na ten temat mnie dziwią. To jest praktyka stosowana naprawdę w wielu miastach. Pracowałam wcześniej w Wodzisławiu Śląskim i nie tylko, mając do czynienia z działaniami marketingowymi, z promocją. Dlatego rozumiem, że niektóre osoby w Raciborzu mogą być zdziwione tymi działaniami marketingowymi, a wynika to z efektu nowości takich rozwiązań w mieście. W kampanii wyborczej wszędzie wiszą banery promujące polityków i to nikogo nie dziwi, bo z tym się już oswojono i przy każdych wyborach odbywa się taka akcja. Natomiast prowadzenie akcji promocyjnych dotyczących czy to wydarzeń, czy jakichkolwiek innych działań w mieście, do tej pory ograniczało się do wąskiego katalogu kanałów informacyjnych. Są takie interesujące badania, co prawda jeszcze sprzed pandemii, która wiele w tej sferze zmieniła, które wskazywały pięć różnego rodzaju form szerokiego informowania. Wyszczególniony był na pewno internet, metoda bezpośrednich rozmów z ludźmi oraz reklama outdoorowa czyli wszelkiego rodzaju plakaty. Czy ma pan świadomość, która z nich miała największą skuteczność? Wszystkie uzyskały równy wynik. Zatrzymując się dziś tylko na jednej formie dotarcia do odbiorcy, trafiamy do jednej piątej mieszkańców. Tymczasem zależy nam na jak najszerszym gronie, tym bardziej przy dużych projektach, takich jak bezpłatna komunikacja.
– Niemal na każdym miejskim materiale informacyjnym prezydent Raciborza prezentuje się jak celebryta. Jakby był jakimś aktorem czy gwiazdą rocka. Z daleka widzi się na bilbordzie jego, a nie tą informację. To budzi sprzeciw nie tylko rywali politycznych Dariusza Polowego.
– W marketingu i w promocji korzysta się z obecności w kampanii osób słynnych ze świata kina, czy muzyki. Niekoniecznie sprawdza się to w marketingu politycznym. Z jakiegoś powodu ludzie chcą, żeby krem kosmetyczny reklamowała jakaś aktorka, która nie ma nic wspólnego z tym, że ten krem jest cudowny, wspaniały, ale dając swą twarz, reklamie jest ambasadorem tej marki. Bazując na tej zasadzie, prezydent ma być ambasadorem swojego programu i ma być z nim silnie kojarzony, bo to on obiecał go zrealizować. To jest coś, z czym prezydent zobligował się przed jego wyborcami. Dlatego jest twarzą swoich działań. Zarzucanie dzisiaj prezydentowi, bo takie słowa na jednej sesji padły, że realizuje swój program wyborczy i stawianie mu z tego zarzutu uważam za poruszanie się w jakichś absurdach. Są to jego zasługi, ma się z czego rozliczyć i robi to konsekwentnie, jest z tym bardzo silnie utożsamiany. Żeby to jeszcze bardziej wzmocnić albo zobrazować, posłużę się przykładem wykorzystywania wizerunku właśnie teraz w kampanii wyborczej. Na każdym banerze, na każdym billboardzie czy na każdym plakacie jest czyjaś twarz. Po co? Przecież ludzie nie głosują na twarze tylko na nazwiska. Po co tam kleić twarz? Z tych samych powodów kandydaci chcą być utożsamiani z danym logiem komitetu czy partii, czy też z daną obietnicą. Chcą, żeby ich twarz była kojarzona. Tak też działa prezydent. Dokładnie według tego samego mechanizmu. Rozwinę jeszcze ten wątek wykorzystywania wizerunku kandydatów. W aktualnej kampanii jest bardzo dużo wizerunków nie tylko kandydatów startujących w wyborach, ale z jakiego powodu ktoś startujący prezentuje z kimś, kto nie kandyduje, ale ma dużą rozpoznawalność w sferze polityki. Działa tu ten sam mechanizm, bo ludzie chcą być dobrze kojarzeni. Każdy z wieszających takie banery, jestem przekonana, że doskonale rozumie te zasady, skoro to robi. Dlatego nie rozumiem, dlaczego krytykują pana prezydenta.
– Rozumiem tezę z ambasadorem marki, w tym przypadku Miasta Racibórz jak sądzę, ale dlaczego państwo skupiacie się na jednym ambasadorze tej marki? Można przecież wykorzystywać w tych kampaniach dyrektorów jednostek, prezesów spółek, nawet urzędników. Tymczasem ambasador jest tylko jeden.
– W naszych relacjach z przedsięwzięć miejskich pojawiają się te osoby, a pan prezydent za każdym razem podkreśla, że tworzy pewne rzeczy wraz z zespołem i zespół jest często pokazywany, nawet uwypuklany. Pamięta pan otwarcie żłobka i naczelnika w pelerynie superbohatera. Pan prezydent ma świadomość, że jego zespół jest cenny i to z nim osiąga te sukcesy. Natomiast na samym bilbordzie to by było zbytnie rozproszenie, bo każdy nośnik informacyjny ma swoje ograniczenia. Mamy w mieście przykłady bilbordów które chcą przemycić bardzo dużo informacji i efekt jest taki, że są w ogóle nieczytelne i nierozpoznawalne. My tu możemy oceniać, że jest coś za jakieś – za duże, za małe, ale najważniejsze, że jest widoczne. Dzięki temu każdy wie, co my tam chcemy przekazać. Przekaz jest jasny, czytelny z daleka i z bliska.
Rozmawiał Mariusz Weidner
Cały wywiad dostępny jest na wideo w portalu nowiny.pl oraz w kanale YouTube/nowiny.pl
Najnowsze komentarze