Leczymy tych, którzy naprawdę tego chcą
O tym, jak farmakologia pomaga w odtruciu alkoholowym i narkotykowym oraz na czym polega detoksykacja szpitalna i kto może z niej korzystać, z Cezarym Lepiarczykiem – specjalistą psychiatrii, kierownikiem oddziału detoksykacji w Wojewódzkim Ośrodku Lecznictwa Odwykowego w Gorzycach rozmawia Katarzyna Gruchot.
– Jak alkohol i środki psychoaktywne działają na mózg uzależnionego?
– Wpływ szeroko rozumianych środków psychoaktywnych i alkoholu na ośrodkowy układ nerwowy można podzielić na dwie grupy. Pierwsza to działanie tu i teraz, kiedy osoba używająca jest bezpośrednio pod wpływem na przykład wysokich stężeń alkoholu. Można by to krótko określić jako wpływ odhamowujący, bo zostają wtedy wyłączone tak zwane funkcje korowe, czyli logiczne myślenie, czy kontrola własnego zachowania, a do głosu dochodzą instynkty, którymi sterują zupełnie inne piętra mózgu. Im więcej środka psychoaktywnego, tym ta kontrola jest bardziej zniesiona. W przypadku substancji psychoaktywnych bywa bardzo różnie, bo jedne będą wyzwalały energię i pobudzały, a inne będą ją tłumiły, powodowały na przykład senność, zamroczenie czy oszołomienie. To w jaki sposób nasz organizm zareaguje zależy od wielu czynników, na przykład od tego pod wpływem jakiego środka dana osoba się znajduje, ile tego środka użyła czy to jest kobieta czy to jest mężczyzna, czy to jest osoba starsza czy młodsza, ile waży i jakie ma indywidualne predyspozycje. Tych zmiennych jest cały szereg dlatego nie można tego jakoś jednoznacznie określić. Drugą grupą działania na organizm jest degradacja ośrodkowego układu nerwowego, w wyniku której dochodzi do zaniku kory mózgowej, czyli części mózgu odpowiedzialnej za inteligencję, pamięć, czy uczucia wyższe. Dochodzi wtedy do ogólnej degeneracji. Pacjent ma problemy z pamięcią, zaniedbuje się, traci zainteresowania wszystkimi i wszystkim, a ważne jest tylko zdobycie swojej ulubionej substancji, od której jest uzależniony.
– Na jakie choroby zapadają najczęściej osoby uzależnione?
– Alkohol niszczy nie tylko mózg, ale również inne narządy, takie jak wątroba czy trzustka. Bardzo częste są powikłania, w wyniku których dochodzi na przykład do przewlekłego zapalenia trzustki. To może stanowić śmiertelne zagrożenie dla życia osoby uzależnionej. Pacjenci, którzy od wielu lat nadużywają alkoholu narażeni są również na inne schorzenia, ponieważ oni najczęściej są wyniszczeni, bo nie jedzą. Trzeba pamiętać, że alkohol jest środkiem wysokokalorycznym więc ciągom alkoholowym najczęściej towarzyszy niejedzenie, obniżenie masy ciała i różnego rodzaju niedobory witaminowe zmniejszające odporność. W tym czasie podatność na choroby infekcyjne czy jakiekolwiek zakażenia jest bardzo wysoka. Nie zapominajmy również o wpływie alkoholu na obwodowy układ nerwowy. Najczęściej dochodzi do degeneracji włókien nerwowych w kończynach górnych i dolnych i do rozwoju tak zwanej polineuropatii alkoholowej. Pacjenci czują drętwienie i mrowienie w kończynach górnych i dolnych, co na przykład bardzo utrudnia im chodzenie.
– Mówi pan o tym, że na pewnym etapie uzależnionemu już na niczym nie zależy, więc jak go skłonić do leczenia? Czy można to robić bez jego zgody?
– Nakłanianie do leczenia jest bardzo trudne, a w niektórych przypadkach wręcz niemożliwe. Chęć leczenia jest kluczową sprawą ponieważ pacjenci bardzo często nie mają poczucia choroby. Teoretycznie możemy ich do tego zmusić, bo istnieje taka procedura jak przymusowe skierowanie przez sąd do leczenia odwykowego. Sąd wydaje postanowienie o przymusowym leczeniu i do naszego ośrodka takich pacjentów dowozi straż miejska albo funkcjonariusze policji. Natomiast my zawsze im zadajemy pytanie: czy pan wyraża zgodę na przyjęcie do ośrodka i nawet jeśli taki pacjent z postanowieniem sądu mówi, że nie, to my go puszczamy do domu. Często jest tak, że radiowóz jeszcze nie wyjedzie z terenu ośrodka, a pacjent już wychodzi i przyprowadzają go z powrotem, myśląc, że nam uciekł. Tłumaczę wtedy, że nie uciekł, tylko został wypuszczony, bo nie wyraził zgody na leczenie. Żeby była jasność: to nie my, jako ośrodek, mamy sądowe postanowienie o przymusie leczenia tylko pacjent. Oczywiście informujemy o tym sąd, który wydał postanowienie. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę z tego, że z leczeniem choroby alkoholowej jest jak z leczeniem każdej innej choroby. Skoro nie można kogoś zmusić żeby leczył nadciśnienie, chorobę wieńcową albo nowotwór, to dlaczego mielibyśmy zmuszać do leczenia alkoholizmu? To jest wolny człowiek i może robić co chce.
– Jakie warunki musi spełnić pacjent, który chce być przyjęty do państwa ośrodka?
– Po pierwsze musi być zdecydowany na leczenie, po drugie musi mieć skierowanie wystawione chociażby przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej na specjalnym druku. Prosimy żeby był możliwie jak najbardziej trzeźwy, bo często jest tak, że im bardziej pijany, tym bardziej chce się leczyć. W miarę jak wychodzą z niego promile to razem z promilami wychodzi chęć leczenia i często też wcześniej zgłaszane myśli samobójcze. W związku z tym nie ma sensu żebyśmy przyjmowali pacjenta w stanie znacznego upojenia alkoholowego i żeby on się jedną noc przespał a rano powiedział: to ja dziękuję, ja już się nie chcę leczyć. My nie jesteśmy izbą wytrzeźwień i szpital psychiatryczny też nie jest izbą wytrzeźwień. Chciałem bardzo jasno powiedzieć: upojenie alkoholowe nie jest wskazaniem do hospitalizacji psychiatrycznej albo do hospitalizacji w oddziale odwykowym. Dopuszczamy i przyjmujemy pacjentów z pewną ilością alkoholu we krwi, bo wiemy że pacjent nie jest w stanie wytrzeźwieć do zera ponieważ objawy zespołu abstynencyjnego, które u niego zaczynają narastać w miarę jak ten człowiek trzeźwieje, są tak straszne, że on się musi napić, żeby je złagodzić.
– Na czym polega detoksykacja szpitalna?
– Głównym celem pobytu pacjenta w oddziale detoksykacyjnym jest jak najszybsze usunięcie objawów zespołu abstynencyjnego, czyli objawów somatycznych i psychicznych. Te pierwsze są typowo cielesne. To wzmożona potliwość, nudności, wymioty, drżenia, wysokie ciśnienie, przyspieszona akcja serca, czy napady padaczkowe. Natomiast jeżeli chodzi o objawy psychiczne to występuje lęk, niepokój, zaburzenia snu, czasem agresja, obniżony nastrój a nawet myśli samobójcze więc my przede wszystkim próbujemy farmakologicznie opanować te objawy i doprowadzić pacjenta do normalności. Narodowy Fundusz Zdrowia przewiduje możliwość hospitalizacji pacjenta w oddziale detoksykacyjnym przez 10 dni, co oznacza, że przez 10 dni hospitalizacji płacą nam pełną stawkę za osobę, a za każdy kolejny dzień 70 albo 75% tej umówionej stawki.
– Jakie macie warunki hospitalizacji?
– Możemy leczyć maksymalnie 40 osób w pokojach dwu– i pięcioosobowych. Na oddziale detoksykacyjnym nie ma żadnych odwiedzin, ani przepustek. Najmłodsi pacjenci mają 18 lat, natomiast najstarsi to mocne 70 plus. Pacjenci uzależnieni mają, jak ja to nazywam, rozmyte granice, czyli uważają że wiele rzeczy im się należy, są często roszczeniowi i wysługują się innymi, co oczywiście wynika z mechanizmów uzależnienia. Dlatego od pierwszego dnia pobytu pacjenta w oddziale, oprócz leczenia farmakologicznego i odtruwania pacjenta, od razu też próbujemy pewne rzeczy narzucać. Chociażby to, że pewnych rzeczy robić nie wolno, a inne robimy tylko w wyznaczonych godzinach i miejscach. Niestosowanie się do regulaminu oddziału jest niestety karane dyscyplinarnym wypisem z ośrodka przed ukończeniem terapii.
– Czy w trakcie leczenia pacjenci mają zagwarantowaną opiekę terapeutyczną?
– W oddziale działają tak zwane społeczności terapeutyczne, zatrudniony jest terapeuta uzależnień, który pacjentów bada i sprawdza ich motywację do podjęcia terapii. Pracuje nad tą motywacją żeby oni byli zainteresowani przejściem do oddziałów terapeutycznych. Staramy się to tak organizować, by pacjent bezpośrednio po zakończeniu detoksykacji, jeśli tylko jest miejsce, przechodził od razu na oddział terapeutyczny, gdzie cykl zajęć trwa około sześciu tygodni.
– Czy osoby uzależnione mają łatwy dostęp do leczenia?
– Ośrodków leczących uzależnienia jest całkiem sporo i myślę że jeżeli ktoś naprawdę chce się leczyć to nie ma większego problemu ze znalezieniem pomocy. Chciałem jednak zwrócić uwagę na tak zwane pseudoośrodki, których pojawia się coraz więcej. Są to prywatne placówki oferujące bardzo krótki czas terapii. Z doświadczenia wiem, że pacjenci w tak krótkim czasie nie są w stanie w skuteczny sposób skorzystać z terapii i przepraszam za określenie – przerobić całego materiału. Pierwszy etap terapii jest bardzo dyrektywny. Podczas zajęć pacjenci poznają mechanizmy uzależnienia, uczą się jak je rozpoznawać i jak sobie z nimi radzić. To jest wiedza, która potrzebuje czasu i wtłaczanie tego komuś na siłę do głowy mija się zupełnie z celem. Słyszałem też o ośrodkach, które na przykład po zakończonej sukcesem terapii odwożą pacjenta do domu limuzyną z szampanem. No to już nie jest żart. Ja takich „luksusów” w Gorzycach nikomu nie proponuję. W wychodzeniu z uzależnienia najważniejsze jest to, żeby tego naprawdę chcieć i żeby w tym postanowieniu wytrzymać.
Publikacja dofinansowana ze środków Miasta Racibórz
Najnowsze komentarze