Czwartek, 26 grudnia 2024

imieniny: Szczepana, Dionizego

RSS

Był moment, kiedy martwiliśmy się o kworum. Wywiad z Gerardem Przybyłą, przewodniczącym rady z Nędzy

13.02.2024 00:00 red

Kandydowanie do rady to poważne zobowiązanie na długie lata. Ludzie powinni rozważyć, czy są w stanie poświęcić czas i zaangażowanie, aby służyć społeczności. Nie wolno rezygnować w momencie, gdy obowiązki okazują się trudniejsze niż się oczekiwało – tak twierdzi Gerard Przybyła, przewodniczący Rady Gminy Nędza. W wywiadzie dla Nowin opowiada o nietypowej i wymagającej pięcioletniej kadencji, w trakcie której zmarło dwóch radnych oraz konieczne było przeprowadzenie pięciu wyborów uzupełniających. Nietypowa sytuacja skłoniła Nędzę nawet do zwrócenia się o pomoc do wojewody śląskiego. Z Gerardem Przybyłą rozmawia Dawid Machecki.

– Jak pan ocenia decyzję o przedłużeniu kadencji samorządów do kwietnia 2024 roku, biorąc pod uwagę wyzwania, z jakimi rada musiała się zmierzyć w trakcie jej trwania?

– Patrząc z perspektywy naszej rady gminy, jest to kadencja pełna wyzwań. I w mojej ocenie niekoniecznie musiała trwać tak długo, gdyż pojawiło się wiele minusów, zwłaszcza w naszej radzie.

– Co ma pan na myśli?

– Kadencja była niezwykle nietypowa i specyficzna. Z jednej strony możemy powiedzieć, że było dobrze – udało się zrealizować wiele istotnych inwestycji. Przede wszystkim ważne zadania powstały właśnie w tej kadencji: oczyszczalnia ścieków w Ciechowicach oraz rozbudowa kanalizacji sanitarnej, a kolejne odcinki są w trakcie. Jeśli chodzi o mniejsze inwestycje i inwestycje drogowe, to trzeba powiedzieć, że było naprawdę dobrze.

Jednakże istnieje druga strona medalu. Straciliśmy dwóch radnych – z początku kadencji zmarł Karol Kalemba z Szymocic, a pod koniec kadencji Krystian Okręt z Nędzy, który był wiceprzewodniczącym rady. Oni byli radnymi z krwi i kości, im chciało się pracować na rzecz gminy, a poza tym byli wspaniałymi ludźmi, oddanymi swojej małej ojczyźnie – naszej gminie, sołectwom, w których mieszkali.

– Wydaje się, że w miarę upływu czasu wyzwaniem stało się utrzymanie kworum. Zauważyłem, że od pewnego czasu z niepokojem śledzi pan liczbę radnych uczestniczących w sesjach, ponieważ uchwały wymagają zwykłej większości głosów, co oznacza konieczność obecności co najmniej ośmiu radnych na posiedzeniu.

– Jeśli spojrzymy na frekwencję i obecność niektórych radnych, to nie prezentuje się to najlepiej. Na przykład, mamy radnego reprezentującego Zawadę Książęca, który przez 3,5 roku nie pojawił się na sesjach. Nie najlepiej sytuacja wygląda w innych sołectwach – nie wszyscy radni sprawiają wrażenie zaangażowanych. Mieliśmy również rezygnacje z mandatów radnych, bo przykładowo, Górki Śląskie mają dwa mandaty, a w ciągu kadencji ta miejscowość miała pięciu różnych radnych.

Ludzie podejmują decyzję o kandydowaniu do rady z różnych powodów, ale powinni mieć świadomość, że jest to poważne zobowiązanie na najbliższe kilka lat. Muszą zastanowić się, czy są w stanie poświęcić czas i zaangażować się w działania na rzecz społeczności. To również kwestia szacunku do mieszkańców – nie można po prostu zrezygnować po kilku miesiącach, gdy okazuje się, że zadanie jest trudniejsze, niż się spodziewano. Kandydując, należy być świadomym odpowiedzialności i zaangażowania, które towarzyszy pełnieniu funkcji radnego.

– Uważa pan, że takie osoby oszukały swoich wyborców?

– Nie możemy wszystkich wrzucać do jednego worka. Zdarzają się sytuacje, gdy radni rezygnują z mandatu z powodów zawodowych lub rodzinnych, tak było w przypadku radnego z Górek Śląskich. To zrozumiałe, że życie zawodowe lub osobiste może tego wymagać. Nie uczciwe wobec mieszkańców jest natomiast częste opuszczanie posiedzeń, a co za tym idzie nieprawidłowe wykonywanie mandatu radnego. Ogólnie uważam że jeśli ktoś decyduje się objąć stanowisko radnego, powinien być świadomy swoich zobowiązań i odpowiedzialności wobec mieszkańców.

Podsumowując kadencję, przeprowadzimy bilans, tak jak miało to miejsce podczas dwóch poprzednich. Jeśli radny pełni funkcję przez 5 lat, a jego obecność na sesjach wynosi tylko 60 – 70%, jest to sygnał, że coś może być nie tak. Z mojego wieloletniego doświadczenia w samorządzie wynika, że taki poziom frekwencji jest bardzo niski. Przez 17,5 roku w radzie gminy zdarzyło mi się opuścić cztery sesje rady gminy z powodu pobytu w szpitalu i na zwolnieniu lekarskim, dlatego trudno mi to zrozumieć.

– Nierzadko decyzje na sesjach są potrzebne, aby samorząd mógł sprawnie funkcjonować.

– Jesteśmy teraz w punkcie, gdzie losy naszej gminy znowu będą się niedługo kształtować. Dlatego ważne jest, aby osoby podejmujące decyzje były świadome, że trzeba coś od siebie dać. Sesje odbywają się raz lub dwa razy w miesiącu, a spotkania komisji także nie są częste. Wiadomo, że radny ma także inne obowiązki, ale te sesje są kluczowe dla działalności gminy, ma obowiązek w tych posiedzeniach uczestniczyć. Był moment, kiedy martwiliśmy się o kworum, z przerażeniem patrzyłem, czy zbierze się potrzebna liczba radnych, ale ostatnio sytuacja się trochę poprawiła.

W radzie podejmujemy decyzje, które mają konsekwencje dla całej gminy i jej mieszkańców. Jeśli zasiada w niej 15 radnych, to ważne jest, aby byli oni obecni podczas podejmowania decyzji. Jeśli tylko dziewięciu radnych bierze udział w głosowaniu, to może się zdarzyć, że interesy pewnych sołectw lub obszarów nie są reprezentowane w pełni, bo brakuje przedstawicieli wybranych przez mieszkańców.

– Ale jako przewodniczący podejmował pan jakieś kroki, by rozwiązać ten problem?

– Oprócz oficjalnej drogi komunikacji, wykorzystujemy także grupę na WhatsAppie, gdzie wysyłane są apele, aby pilnować obecności na sesjach. Jest to szczególnie istotne, ponieważ mieszkańcy obserwują nas – sesje są transmitowane online, a także publikowane są protokoły i sprawozdania. Dlatego mieszkańcy mogą śledzić, czy na sesji są wszyscy radni, co z kolei stawia nas w odpowiedzialności za naszą obecność.

– Kiedy pytaliśmy o zmiany w uchwale dotyczącej diet radnych, gdy prawo na to pozwalało i wszystkie rady z tego skorzystały, pan stwierdził, że nie będzie to miało miejsca. Wydaje się to rozwiązanie jako szczodre dla budżetu gminy. Jednakże zapowiedział pan zmiany w procentowym zwiększeniu obniżenia diety radnych w przypadku ich nieobecności na pracach. Obecnie za każdą nieobecność radnego na posiedzeniu komisji lub sesji rady gminy obniża się dieta o 20 procent, przy zastrzeżeniu, że łączna kwota obniżenia w jednym miesiącu nie przekracza wysokości diety danego radnego. Niemniej jednak taka zmiana nie została wprowadzona. Czy może pan wyjaśnić dlaczego?

– Kilka lat temu (w 2014 r) zrezygnowaliśmy z obliczania diety w oparciu o kwotę bazową ustaloną przez ministerstwo, zamiast tego ustaliliśmy stałą dietę ryczałtową, niezależnie od liczby sesji w miesiącu*. To miało na celu uniknięcie podejrzeń, że sesje są zwoływane częściej w celu zwiększenia diety. W efekcie przez ostatnie kilka lat dieta pozostawała na tym samym poziomie, co było tematem gorących dyskusji wśród nas, radnych.

Osobiście uważam, że dieta nie powinna być najważniejszym czynnikiem motywującym do uczestnictwa w radzie gminy. Wierzę, że ludzie angażują się, by przyczynić się do wspólnego dobra i rozwoju społeczności. Dyskusja na temat podwyżek pokazała, że nie wszyscy są zgodni. Wówczas już nie podejmowaliśmy tego tematu, również tego dotyczącego większych potrąceń w przypadku ich nieobecności na pracach. Należy jednak zaznaczyć, że nasze diety są jednymi z niższych w regionie i pozostają na podobnym poziomie od 2015 roku.

– W pewnym okresie Nędza musiała zwrócić się nawet do wojewody o pomoc w rozwiązaniu problemu braku przewodniczącego rady, ponieważ ani pan, ani pański zastępca nie mogliście wykonywać swoich obowiązków z powodu problemów zdrowotnych. Gmina potrzebowała decyzyjnej rady, aby móc dokonywać zmian budżetowych. Wojewoda zwołał sesję, podczas której na przewodniczącą wybrano Alicję Kowol. Oficjalnie jednak mówiliście, że to tymczasowe zmiany, a po powrocie do zdrowia pan ma powrócić na swoje stanowisko. Tak też się stało.

– Trzeci aspekt wyjątkowości tej kadencji to sytuacja, gdy doszło do paraliżu pracy rady gminy przez pewien czas. Nie było wówczas osoby kompetentnej do zwołania posiedzenia rady gminy, ponieważ zarówno ja, jako przewodniczący, jak i wiceprzewodniczący, Krystian Okręt, przebywaliśmy w szpitalu z powodu problemów zdrowotnych. Nawet moja ewentualna rezygnacja z funkcji przewodniczącego nie rozwiązałaby problemu, ponieważ wiceprzewodniczący nadal był nieobecny z powodu choroby i nie mógł osobiście złożyć rezygnacji. To była patowa sytuacja, która nas zmusiła do podjęcia nietypowych kroków. Zdecydowaliśmy się poprosić wojewodę o zwołanie specjalnej sesji, na której zostałem odwołany z funkcji przewodniczącego, co umożliwiło kontynuację pracy rady.

Proces odwołania przewodniczącego nie był jedynie kwestią wniosku indywidualnego. Przeprowadziłem konsultacje z panią wójt oraz wszystkimi radnymi poza oficjalnymi posiedzeniami. Musieliśmy działać, aby rada mogła kontynuować swoją pracę. Może w przyszłości, jeśli doszłoby do podobnej sytuacji, gdzie przewodniczący lub zastępca będą dłużej nieobecni z powodów zdrowotnych, warto rozważyć powołanie kolejnego zastępcy. Dzięki temu można uniknąć paraliżu pracy rady gminy i zapewnić ciągłość działań.

– Czy jest coś, czego pan żałuje z tej kadencji, albo co chciałby pan zrobić inaczej, gdyby mógł?

– Może można było podjąć więcej działań, aby bardziej uświadomić radnych o powadze sytuacji. Najtrudniejszy okres w naszej radzie zaczął się w maju, gdy zauważyliśmy spadek liczby uczestniczących w obradach radnych. Sytuacja, w której na posiedzenie rady gminy przychodzi tylko dziewięciu radnych zamiast 15, wygląda niepoważnie i jest niedopuszczalna.

– No ale radny, który nie chodzi na obrady i tak w części otrzymuje dietę. O jakich kwotach mowa?

– Trudno dokładnie oszacować, ponieważ zależy to od liczby komisji, w których uczestniczy dany radny. Jednakże pewne jest to, że zawsze zostanie mu wypłacona jakaś dieta. To właśnie jest nieuczciwe, ponieważ pomimo aspektu finansowego, priorytetem powinna być odpowiedzialność i szacunek do mieszkańców.

– Na koniec, jakie są pana główne nadzieje i oczekiwania dotyczące przyszłej kadencji rady gminy i nowego przewodniczącego? Pytanie to zadaję w kontekście pana zapowiedzi, mianowicie, że chce pan zostać wójtem gminy Nędza.

– Mogę powiedzieć, bazując na moich kandydatach, których przedstawię do rady, że na pewno będzie to zróżnicowana grupa pod względem wieku, poglądów i pomysłów. Zawsze marzyło mi się, aby rada była kreatywna i aktywna. Ważne jest, aby praca odbywała się nie tylko na posiedzeniach rady, ale także, a może nawet przede wszystkim na posiedzeniach komisji. Sesja to już czas na głosowanie nad tym, co zostało wypracowane na posiedzeniach komisji. Na tych posiedzeniach powinna być burza mózgów, bo czasami warto słuchać innych.

* W Nędzy obowiązuje uchwała z grudnia 2018 roku, w której zapisano, że przewodniczący otrzymuje 1300,00 zł, wiceprzewodniczący 630,00 zł, przewodniczący komisji stałej 600,00 zł, członek komisji stałej 500,00 zł, a szeregowy radny 300,00 zł (diety są nieopodatkowane).

  • Numer: 7 (1658)
  • Data wydania: 13.02.24
Czytaj e-gazetę