Czwartek, 26 grudnia 2024

imieniny: Szczepana, Dionizego

RSS

My tylko chcemy godnie żyć i dalej się rozwijać. Rolnicy wyjechali na ulice

30.01.2024 00:00 red

– Unia Europejska podąża obecnie ścieżką, której nie chcemy dzielić – powiedział Sebastian Jarosz, rolnik z Ponięcic, podczas gdy Łukasz Mura, lider protestu na Raciborszczyźnie, dodał: „To wyraz naszej siły. Ten protest to dopiero początek, nie koniec”. W środę, 24 stycznia, ponad 100 ciągników z różnych miejscowości zjechało w rejon Ronda Rudnickiego koło Raciborza, by DK 45 pojechać do Zabełkowa. Gospodarze przybyli na miejsce z maszynami ozdobionymi biało-czerwonymi i górnośląskimi barwami oraz transparentami. – Protestujemy, bo walczymy o przetrwanie – mówiono Nowinom.

Protesty w całej Polsce

W środę, 24 stycznia, odbył się ogólnopolski protest pod hasłem „Europa to znaczy uprawiać i hodować”. Inicjatywa ta została zorganizowana z powodu sprzeciwu rolników wobec obecnej formy handlu artykułami rolno-spożywczymi między Ukrainą a krajami Unii Europejskiej. Rolnicy uważają, że obecny model handlowy szkodzi interesom europejskich gospodarstw rolnych. Łukasz Mura, radny powiatowy i lider raciborskiego odłamu protestu, podkreślił w rozmowie z Nowinami, że rolnicy podjęli walkę o przyszłość rolnictwa, broniąc istnienia rodzinnych gospodarstw. – Walczymy o przetrwanie – usłyszeliśmy.

Przed 12.00 licznie zgromadzeni uczestnicy protestu spotkali się na terenie firmy Chempest, działającej w branży rolniczej. Wkrótce po tym, przy asyście policji, przejechali drogą krajową nr 45 z Rudnika przez Racibórz do gminy Krzyżanowice, kończąc manifestację w Zabełkowie przy krajówce nr 78.

Ta mobilizacja jest jednym z największych przedsięwzięć tego typu, jakie miały miejsce w ostatnich latach. Na dostępnej mapie opracowanej przez organizatorów protestu znalazło się ponad 170 lokalizacji, gdzie odbywały się lokalne demonstracje.

Sprzeciw w powiecie raciborskim wyrażali nie tylko jego mieszkańcy, lecz także ludzie z sąsiednich miejscowości – powiatów wodzisławskiego, rybnickiego i kędzierzyńsko-kozielskiego. Podobne protesty miały miejsce również w Kietrzu, Nowej Cerekwi i Polskiej Cerekwi, miejscowościach sąsiadujących z ziemią raciborską, położonych w województwie opolskim.

Rolnicy apelują o zmiany

– Unia Europejska podąża obecnie ścieżką, której nie chcemy dzielić. Naszym głównym zmartwieniem są ekoschematy, zwłaszcza w kontekście wspólnej polityki rolnej – podkreślił Sebastian Jarosz, rolnik z Ponięcic w gminie Rudnik.

– Ponadto obawiamy się braku kontroli na wschodniej granicy, gdzie brak jest skutecznych środków regulacyjnych. Jako rolnicy, musimy ściśle przestrzegać różnych przepisów, zwłaszcza dotyczących środków ochrony roślin, podczas gdy Ukraina działa na znacznie łagodniejszych zasadach. Ta nierównowaga warunków produkcyjnych znacznie nas osłabia, zwłaszcza biorąc pod uwagę niższe koszty produkcji na wschodzie – zaznaczył w rozmowie z Nowinami.

Jarosz zwrócił uwagę na główne postulaty, które obejmują rewizję wspólnej polityki rolnej na przyszłość oraz skupienie się na monitorowaniu sytuacji na wschodzie, aby zagwarantować uczciwe warunki konkurencji.

Zniszczyć łatwo, odbudować trudniej

– Obserwujcie, co się dzieje. Gdyby to nie było problemem, nie spotkalibyśmy się tutaj. Nie jesteśmy tu bez powodu – kontynuował. Wyraził zadowolenie z frekwencji, przyznając, że nie spodziewał się, że na protest zjedzie tylu rolników z całego regionu. Dodał, że to dowodzi istnienia problemu i desperacji. Wskazał na trudną sytuację rolników związanych z produkcją rolną, którzy, oceniał, że pracują praktycznie charytatywnie, borykając się z wysokimi kosztami produkcji i cenami zbytu na poziomie sprzed dwóch dekad.

Jarosz podkreślił, że protest nie ma na celu szkodzenia mieszkańcom. Rolnicy chcą jedynie zwrócić uwagę na istniejący problem, który, jak zaznaczył, dotyczy bezpośrednio nich, ale pośrednio wpływa na wszystkich. – Jeśli zniszczymy nasze rolnictwo, zniszczymy cały przemysł rolniczy. Niszczenie jest łatwe, lecz odbudowa jest znacznie trudniejsza – stwierdził.

Wyraz siły

Łukasz Mura cieszył się wielkością zgromadzenia, komentując: „Nie spodziewałem się takich tłumów”. Zaznaczył, że początkowo zakładano udział 50 – 70 maszyn, a w rzeczywistości przyjechało około 100.

Mura zwracał uwagę, że rolnicy wyrażają swoje niezadowolenie wobec wszystkich negatywnych aspektów polskiego rolnictwa. – Liczba uczestników tego protestu pokazuje, że sytuacja jest trudna – mówił. Dodał, że celem protestu jest postulat silnej i stabilnej gospodarki.

– To jest wyraz naszej siły. Ten protest jest początkiem, nie końcem. Planujemy rozszerzyć go na branżę transportową. Mamy nadzieję, że zarówno Warszawa, jak i Bruksela zareagują, wprowadzając systemowe rozwiązania, które zaspokoją nasze potrzeby, eliminując konieczność wychodzenia na ulice – oświadczył Mura.

Sytuacja jest tragiczna

Paweł Plottek, rolnik z Modzurowa, wyraził swoją nadzieję w rozmowie z Nowinami, że obecny protest przyniesie pozytywne zmiany. – Sytuacja rolników jest tragiczna – to trzeba nazwać wprost. Wiem, że pojawiają się głosy, że jeśli byłoby naprawdę źle, to nie bylibyśmy w stanie pozwolić sobie na drogie maszyny. Jednak to nie jest nasz luksus; to są narzędzia, których potrzebujemy do naszej pracy – zaznaczył.

Podkreślał, że w 2019 roku pszenicę rolnicy sprzedawali za 750 – 800 zł, podstawowy nawóz kosztował 800 – 900 zł, podczas gdy najniższa krajowa wynosiła 2250 zł. Obecnie, jak obliczał, pszenica jest w tej samej cenie, nawóz podrożał o 100 procent, a najniższa krajowa wynosi 4250 zł. – To prosty przykład. Nasz dochód utrzymuje się na tym samym poziomie, a jednocześnie koszty rosną. Z tego wynika jedno: zyski są coraz mniejsze. My tylko chcemy godnie żyć i dalej się rozwijać – dodawał.

(mad)

  • Numer: 5 (1656)
  • Data wydania: 30.01.24
Czytaj e-gazetę