Czwartek, 26 grudnia 2024

imieniny: Szczepana, Dionizego

RSS

Podziw i Przygody: Inspiracja J.R.R. Tolkiena w Nowym Roku Szkolnym

26.09.2023 00:00 red

W czasie zbiegającym się z rozpoczęciem roku szkolnego była obchodzona, dokładnie drugiego września tego roku, pięćdziesiąta rocznica śmierci J.R.R. Tolkiena. Był on profesorem Uniwersytetu w Oxfordzie, uczył języków klasycznych (greki i łaciny) oraz literatury staroangielskiej. Podobno znał niemal trzydzieści języków. Drugiego września, myśląc o mijającym czasie wakacji, który w tym roku był dla mnie wyjątkowo wymagający, a jednocześnie zdecydowanie niezwykły (a to za sprawą Światowych Dni Młodzieży, w których miałem szczęście uczestniczyć, w czasie między tym co odchodzi do przeszłości, a tym co ma dopiero się wydarzyć, przypadkowo, w mediach społecznościowych, natrafiłem na wpis, który opisywał wydarzenie z życia pana Tolkiena. Była to historia, która bardzo mnie poruszyła i stała się dla mnie niczym trampolina pozwalająca z nieodkrytą wcześniej energią (czyt. inspiracją) przejść przez drzwi teraźniejszości (w której zawsze istnieje napięcie między przeszłością i przyszłością) do nowych zadań, obowiązków, wyzwań, słowem – do zanurzenia się w przygodę.

Historia, którą chcę się podzielić z Czytelnikami jest zawarta w liście (numer 310 w zbiorze listów Tolkiena) z 20. maja 1969 roku. Pod tą datą kryje się list napisany przez uznanego profesora oxfordzkiego uniwersytetu do Camilli Unwin, córki Raynera Unwina – brytyjskiego wydawcy, przyjaciela Tolkiena. Jak w każdej prawdziwej historii bywa, otwiera ona okna do kolejnych historii, jak przy wejściu do jaskini, poza którą, z zewnątrz, niewiele można się spodziewać, a wchodząc coraz głębiej, ukazują się przestrzenie do których prowadzą kolejne korytarze. Rayner Unwin, jako dziesięciolatek, napisał recenzję do „Hobbit, czyli tam i z powrotem” Tolkiena, którą podsumował uznając, że ta książka „powinna spodobać się wszystkim dzieciom w wieku od 5 do 9 lat”. Najwyraźniej tak polubił Bilbo Bagginsa (głównego bohatera powieści), że stwierdził, iż przeczytał o nim zbyt późno, mając skończone lat dziesięć. Wracając do sedna i do właściwej historii, list Tolkiena, o którym wyżej wspomniałem, jest odpowiedzią na wcześniejszy list do Profesora napisany przez Camillę Unwin, która w szkole, jako uczennica, otrzymała zadanie, aby do wybranej przez siebie osoby zaadresować list z pytaniem o to, jaki jest cel życia. Cóż za genialny pomysł! Uważam, że nauczyciel, który dał swoim uczniom to zadanie, był wyjątkowo mądrym człowiekiem. Nie ma, w tym poleceniu napisania listu i w jego temacie, przypadku. Im dłużej nad tym się zastanawiam, tym bardziej jestem pod wrażeniem pedagogicznej mądrości nauczyciela Camilli Unwin. To, wydawałoby się, proste zadanie, pozornie niewymagające od ucznia wiele wysiłku, zaowocowało listem, który jest, prawdopodobnie, jednym z najbardziej znanych listów w historii świata (mimo to nie może się równać, jeśli chodzi o ilość „czytań”, z listami św. Pawła znajdującymi się w Nowy Testamencie, ani z listami papieskimi z okazji Światowych Dni Młodzieży). Zadanie pozornie tylko nie wymagało wiele wysiłku, bo przecież wcale nie jest sprawą prostą napisać list. Tym bardziej kiedy pisze się do profesora i w dodatku zadaje się pytanie, które jest jednym z najważniejszych pytań w historii świata i ludzkości: „jaki jest cel życia?” Odpowiedź na tak postawione pytanie może odkryć lub zasłonić sens życia. Nie chodzi więc o jakąkolwiek odpowiedź, jak to czasami nam się zdarza, że w ten właśnie sposób odpowiadamy, słowami, które nie niosą ze sobą ładunku prawdy i zaangażowania, są przypadkowe, wymijające albo wynikają z braku refleksji. Żeby odpowiedzieć na pytanie najważniejsze, trzeba się zatrzymać, zastanowić, na nowo przemyśleć, jakby od początku, sięgając do źródła, do prawdy, do rzeczywistości. Być może dlatego list Tolkiena zaczyna się w ten sposób: „Droga Panno Unwin! Przepraszam za opóźnienie w odpowiedzi. (…) Jakież to rozległe pytanie!” Nie tylko adresat pytania jest zobowiązany do głębszej refleksji, paradoksalnie „zmuszony” do odpowiedzi na najważniejsze pytanie jest również jego nadawca. Jestem przekonany, że sam proces pisania tego listu, tak ważnego ze względu na treść, przyczynił się do głębokiej, nawet jeśli odbywającej się w jakimś nie do końca uświadomionym procesie, refleksji uczniów nad celem życia, nad sensem istnienia własnego, ale też innych, nad sensem życia w ogóle. I nawet jeśli ta refleksja odbywała się w jakiejś podświadomej sferze, to właśnie list, który przychodził w odpowiedzi, pozwalał wyciągnąć ją, tę refleksję, z cienia. Nie wiem, czy inni adresaci pytania o cel życia tak bardzo przyłożyli się do odpowiedzi jak pan Tolkien, jednak trudno mi sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek mógł zignorować to pytanie i nie zaangażować wszystkich swoich możliwości, i sił, do rzetelnej próby odpowiedzi.

Nie sposób przytoczyć tutaj całego toku rozumowania, który jest zawarty w liście Tolkiena do Camilli Unwin. Odsyłam do oryginalnego tekstu listu numer 310, który jest zawarty w zbiorze listów Tolkiena. Przytoczę jedynie krótki fragment, który jest podsumowaniem całego rozumowania, jego owocem, końcowym wnioskiem: „Można zatem powiedzieć, że głównym celem życia dla każdego z nas jest powiększać, zgodnie z naszymi zdolnościami i za pomocą wszystkich dostępnych nam środków, naszą wiedzę o Bogu i pod jej wpływem wielbić Go oraz Mu dziękować”. To są słowa profesora uniwersytetu w Oxfordzie zawarte w liście – odpowiedzi do pewnej uczennicy, która zwróciła się do niego z pytaniem o cel życia w ramach swojego zadania domowego. Nie mogę wyjść z podziwu. I tego życzę wszystkim, dla których w tym czasie ważnym jest doświadczenie nowego roku szkolnego: uczniom, rodzicom, nauczycielom, pracownikom oświaty i wszystkim, którzy towarzyszą (choćby przez życzliwe kibicowanie) procesowi nauczania i wychowywania, byśmy weszli w podziw i z niego nie wychodzili. Żebyśmy całe nasze życie przeżywali w podziwie, cytując dalszy ciąg listu Tolkiena: „Robić tak, jak mówimy w »Gloria in Excelsis: laudamus te, benedicamus te, adoramus te, glorificamus te, gratias agimus tibi propter magnam gloriam tuam«. Chwalimy Cię, nazywamy Cię świętym, czcimy Cię, głosimy Twoją chwałę, dziękujemy Ci za wielkość Twej chwały. A w chwilach zachwytu możemy wezwać wszystkie stworzone istoty do przyłączenia się do naszego chóru, mówiąc w ich imieniu, jak w Psalmie 148 oraz w pieśni trzech młodzieńców drugiej części Księgi Daniela Proroka [Dn 3,75 i n.]: CHWALCIE PANA… góry i wszystkie pagórki, drzewa owocowe i wszystkie cedry, płazy i ptactwo skrzydlate”.

Podsumowując, skoro już była mowa o Tolkienie i jego powieści „Hobbit, czyli tam i z powrotem”, i była też mowa o przestrzeni doświadczenia szkolnego, które może poszerzać horyzonty: przygody Hobbita opowiedziane przez Tolkiena wyjątkowo pasują, według mnie, do opisu sytuacji (w tym relacji) szkolnych. Tytułowy bohater jest podobny do uczniów rozpoczynających nowy rok szkolny, którzy często najchętniej pozostaliby w swoich domach i wcale nie są szczęśliwi z powodu konieczności wyruszenia w podróż (czyt. szkolną przygodę), dokładnie tak jak bohater powieści Tolkiena w swoim Bag End w Hobbitonie, w kraju Shire. Wszystko się zmienia, kiedy do domu Bilbo Bagginsa przychodzi Gandalf – on może odzwierciedlać kogoś (albo Kogoś), kto jako autorytet odgrywa dużą rolę w życiu młodego człowieka, ucznia. Po nim zjawiają się krasnoludy, które wydają się, na pierwszy rzut oka nieznośne, niesympatyczne i wprowadzają zamieszanie w wygodną codzienność. Czy doświadczenie Hobbita nie jest podobne do tego, które jest czasami udziałem uczniów w spotkaniu z nauczycielami? Ale ostatecznie krasnoludy okazują się przyjazne, pomocne, perspektywa ich postrzegania przez Bilbo Bagginsa zmienia się wraz z angażowaniem się w przygodę. W kontekście tej hobbickiej opowieści chcę Wam wszystkim życzyć dobrego nowego roku (szkolnego) i w ogóle dobrych przygód, i jeszcze lepszych inspiracji, i odwagi do wyruszenia w podróż, której owocem będzie zawsze większa wdzięczność za to co nas spotyka, bo nawet jeśli jest to trudne, może tym bardziej staje się okazją do bycia bogatszym (wewnętrznie) a tym samym prowokuje do jeszcze większej wdzięczności i jeszcze bardziej ufnego wychodzenia na spotkanie drugiego – Innego. W jakiś niezwykły sposób różne historie potrafią się łączyć, przenikać, uzupełniać, wypełniać, rozbłyskać, stając się tworzywem naszej tożsamości, tego kim jesteśmy i jacy stajemy się w dynamizmie tej podróży, którą jest życie.

Ks. Sebastian Szajda

  • Numer: 39 (1638)
  • Data wydania: 26.09.23
Czytaj e-gazetę