Czwartek, 26 grudnia 2024

imieniny: Szczepana, Dionizego

RSS

78 lat bez mostu Grzegorzowice – Ciechowice. Czy w końcu zbudują nowy?

08.08.2023 00:00 red

– Czasami mi krew w żyłach staje – mówi wprost Gerard Fitzoń ze Sławikowa, kiedy spogląda na ruiny dawnego mostu. Wsie dzieli Odra, łączy jedynie prom, który dla miejscowych nierzadko jest przekleństwem. Chcieliby przeprawę, bo teraz, kiedy prom nie działa, pozostaje tylko objechanie powiatu raciborskiego dookoła. Problem z punktu Katowic czy Warszawy, bo tam zapadają wiążące decyzje w sprawie realizacji, może wydawać się nieznaczny. Ale kiedy rozmawia się z ludźmi, którzy każdego dnia muszą stykać się z tą sytuacją, urasta on do rangi dramatu. – Dla lokalnego ruchu ta inwestycja byłaby rewelacyjna – ocenia Rajnard Matejka, gospodarz z Reńskiej Wsi, który chętnie korzystałby z mostu, kiedy ten w końcu by powstał, bo ma pola po stronie gminy Nędza. Po latach oczekiwań pojawia się światełko w tunelu. Miejscowi się cieszą, ale na zapowiedzi i tak patrzą z dozą niepewności. Wszak niejednokrotnie słyszeli zapewnienia o budowie mostu, jednak mija 78 lat od wysadzenia tego poprzedniego, a przeprawy ciągle brak.

Dwie przeprawy

Grzegorzowice i Ciechowice – dwie gminy Raciborszczyzny położone nad Odrą – przed laty dwukrotnie połączone były mostem. Początkowo była tam drewniana przeprawa, mierząca 173 m długości, 8,4 m szerokości i opierająca się na 10 drewnianych filarach. Kosztowała 111 000 ówczesnych marek niemieckich. Jednak podczas trzeciego powstania śląskiego, gdy Niemcy naciskali ze strony Grzegorzowic, śląscy powstańcy 14 maja 1921 roku most spalili. W 1924 roku oddano w tym miejscu most betonowy. Składał się z siedmiu łukowych przęseł, z których cztery były na lewym, a dwa na prawym brzegu Odry. Jednak 29 stycznia 1945 roku wycofujące się wojska niemieckie przyczaiły się od strony Grzegorzowic, przygotowując wcześniej materiały wybuchowe. Gdy na most wjechał pierwszy radziecki czołg, wysadzili go. Zniszczono główne przęsło mostu, natomiast w latach 50. XX w. wysadzono kolejne cztery. Dlaczego? Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Katowicach wskazuje, że chodziło o rzekome względy bezpieczeństwa.

Mimo że wcześniej wybudowanie nowego mostu zajęło 3 lata, to obecnie mija już 78 lat od kiedy przeprawy w ciągu drogi wojewódzkiej nr 421 ciągle brak. Bo po wojnie mostu nie odbudowano, na dnie położono jedynie płyty betonowe, które stały się przeprawą czołgową. Choć wśród miejscowych pojawiała się nadzieja, że pomiędzy wsiami stanie tymczasowa przeprawa, która dawniej łączyła Krzyżanowice i Buków. Wcześniej most był potrzebny tam, bo poprzedni, drewniany zniszczyła powódź w 1997 roku. Prośby zdały się jednak na nic, bo tymczasowy most zabrało wojsko, które wcześniej go pożyczyło. Do dyspozycji oddano natomiast prom (zanim ruszył, na drugą stronę, oczywiście za opłatą, można się było dostać łódką), który dla niektórych stanowi atrakcję turystyczną, będąc jedynym tego rodzaju połączeniem w powiecie, podczas gdy dla innych jest podstawowym środkiem transportu. Brak działającego promu wymusza podróż mieszkańców Ciechowic i okolic do Grzegorzowic przez Racibórz, co oznacza kilkanaście dodatkowych km, mimo że obie wsie oddziela jedynie rzeka. A zdarza się, że prom często nie działa, bowiem wystarczy wysoki, bądź niski stan Odry, by nie mógł funkcjonować. – Korzystamy z niego, jak tylko się da, ale czynny jest zaledwie przez 1/3 roku – relacjonuje Gerard Fitzoń ze Sławikowa.

Częściowo pomogła obwodnica

Rzeka dzieli rodziny i areały, bo są gospodarze, którzy mają pola po obu stronach Odry. Pomógł oddany w 2022 roku fragment obwodnicy Rudnik – Racibórz, mający w przyszłości połączyć się z tym dalszym odcinkiem, biegnącym do Pszczyny. Bo nie trzeba już objeżdżać Raciborza dookoła, a można skorzystać ze skrótu w kierunku Markowic, Łęgu i dalszych sołectw gminy Nędza, Kuźni Raciborskiej czy Gliwic. Ale to ciągle nie rozwiązało problemu, bo miejscowi i tak muszą nadrabiać dodatkowe kilometry, co zabiera im czas i kosztuje ich więcej.

Poważny krok

Radość przyniosły miejscowym zapowiedzi w 2018 roku o budowie mostu, ale najpierw należało przeprawę zaprojektować, co już wykonano. Na ten cel udzielono 3,4 mln zł dofinansowania z budżetu państwa w ramach Programu „Mosty dla Regionów”. Zadaniem zajęło się wyłonione w drugim przetargu (bo na pierwszy odpowiedziała tylko jedna firma, składając za wysoką ofertę) konsorcjum IDOM Inżynieria Wrocław oraz IDOM Consulting Bilbao Hiszpania. Zapowiedziano także, że inwestycja pobiegnie w innym miejscu – polami i terenami zalesionymi. To odcinek od skrzyżowania ul. Powstańców Śląskich z ul. Młyńską (gm. Rudnik) do okolic granicy miejscowości Ciechowice i Zawada Książęca. Most ma powstać w odległości około 1 km na południe od istniejącego promu (czyli w górę). Szerokość pasa ruchu na moście ma wynieść 3,5 m i został zaprojektowany z uwzględnieniem ciągu pieszego i rowerowego.

Ciągle pojawiało się jednak pytanie, skąd wziąć środki na realizację. Głośniej pytanie wybrzmiało, kiedy wojewoda Jarosław Wieczorek wydał Zezwolenie na Realizację Inwestycji Drogowej, ale nikt nie był w stanie powiedzieć, kiedy inwestycja zostanie wykonana. Wiadomo było jednak, że tanio nie będzie. Pod koniec kwietnia Ryszard Pacer, rzecznik prasowy Zarządu Dróg Wojewódzkich w Katowicach przekazał Nowinom, że inwestycja szacowana jest na 350 mln zł, więc o ponad 50 mln zł więcej niż siedmiokilometrowy odcinek obwodnicy Rudnik – Racibórz, z nowym mostem na Odrze oraz wiaduktem nad linią kolejową.

Kilka miesięcy później okazało się jednak, że środki się znalazły w rządowym skarbcu. Budowę mostu na terenie Raciborszczyzny zapowiedział minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Wybrzmiało wówczas, że wsparcie obejmuje 80 proc. kosztów realizacji zadań o całkowitej wartości ponad 1,2 mld zł. – Dofinansowanie ze środków Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg otrzymują te przedsięwzięcia, dla których dokumentacja projektowa została opracowana przy wsparciu z Programu Mosty dla Regionów – uszczegółowił resort.

Na most pomiędzy dwiema gminami – Nędzą i Rudnikiem zabezpieczono 270,5 mln zł, zaś całość, według szacunków ministerstwa, ma kosztować 338,2 mln zł, więc taniej ok. 12 tys. zł od wcześniejszych szacunków ZDW w Katowicach, ale ciągle drożej niż odcinek obwodnicy Rudnik – Racibórz. Z tymi prognozami później zgodził się Ryszard Pacer, mówiąc, że taka jest natura szacunków, ale jaka będzie cena, pokaże przetarg, a później rozliczenie inwestycji. – Tu trzeba zaznaczyć, że sytuacja rynkowa jest niepewna. Mamy przetargi, gdzie najbardziej korzystne oferty przekraczają kwoty, jakie mamy zarezerwowane – zauważył. Choć z dozą niepewności podszedł do zapowiedzi ministerstwa, że most można zbudować w trzy lata (2024 – 2027). Wybudowanie przeprawy, jak przekazał Nowinom, w tym czasie jest możliwe, o ile procedura przetargowa przebiegnie gładko. – Na przeszkodzie mogą stanąć odwołania uczestników przetargu i oferty przekraczające wysokość sumy zarezerwowanej na inwestycję. Wtedy są dwie możliwości. Albo kwota będzie zwiększona, albo przetarg będzie unieważniony – uszczegóławiał.

Krew w żyłach staje

O budowie mostu marzą miejscowi. – Czasami mi krew w żyłach staje – mówi wprost Gerard Fitzoń z firmy Stukkateur ze Sławikowa, kiedy pytamy go, co czuje, kiedy patrzy na ruiny mostu. Nierzadko są sytuacje, że firma, której jest właścicielem, ma realizację po drugiej stronie Odry, więc podróż, która mogłaby zająć chwilę, zamienia się w poważniejszą wyprawę, co generuje nie tylko dodatkowe koszty, jeśli chodzi o paliwo, ale przede wszystkim zajmuje czas, który można byłoby przeznaczyć na pracę. – Ostatnio mieliśmy zlecenie kilometr od wałów, musieliśmy więc zrobić 40 km tam i z powrotem, dwoma samochodami. Tutaj chodzi o czas pracowników, który obecnie jest najdroższy. Dlatego człowieka zalewa krew – tłumaczy.

Gerard Fitzoń zauważa, że sporo ułatwił fragment obwodnicy Racibórz – Pszczyna, bo już nie trzeba objechać Raciborza, aby dotrzeć na drugą stronę Odry. Wcześniej przejechanie przez stolicę powiatu zajmowało około godziny w jedną stronę, dzisiaj czas skrócił się o połowę, ale i tak miejscowi czekają na most. I choć obie wsie łączy prom, to ten nie zawsze jest czynny, co denerwuje przedsiębiorcę. – Korzystamy z niego, jak tylko się da, ale czynny jest zaledwie przez 1/3 roku – relacjonuje. Stwierdza, że obecny stan rzeczy generuje dla niego wiele problemów. – Jak samochód ciężarowy z rusztowaniem jedzie, a woda jest za wysoka, to nie można podjechać, bo haczy o zderzak. Zaś jak za niska, to prom nie chce ruszyć i trzeba go ciągnąć – rozkłada ręce.

Nasz rozmówca trzyma kciuki, że most w końcu powstanie. – Może dożyjemy tego, że będziemy przez niego przejeżdżać. Choć mam już dużo srebrnych włosów, to myślę, że tego doczekam – uśmiecha się.

Most, który wiele ułatwi

Kolejny nasz rozmówca ma gospodarstwo w Reńskiej Wsi pod Kędzierzynem-Koźlem, ale nierzadko bywa w naszym regionie (ma bazę na sprzęt wspólnie z panem Fitzoniem, który także jest rolnikiem, tyle że gospodaruje na terenie gminy Rudnik, uprawiając na 12 hektarach kukurydzę, pszenicę i rzepak). – Po co dodatkowy ruch wprowadzać do Raciborza, tym bardziej że most na Markowice jest wąski, ciężko przejezdny? – pyta Rajnard Matejka, dodając, że po otwarciu obwodnicy jego maszyny rolnicze mają potężny problem z przejazdem przez skrzyżowanie świetlne, które znajduje się pod nową drogą, w ciągu drogi wojewódzkiej nr 919. – To skrzyżowanie jest obecnie dosyć utrudnione – ocenia.

Nasz rozmówca nie ma wątpliwości, że nowy most byłby sporym ułatwieniem dla wszystkich rolników po obu stronach Odry. – Wszyscy by z niego korzystali. Bo jak wiadomo, częściowo rolnicy mają pola z jednej i drugiej strony. Dla lokalnego ruchu ta inwestycja byłaby rewelacyjna. No i oczywiście odciążyłoby to Racibórz, bo spory ruch kierowałby się właśnie w stronę nowego mostu – zaznacza. Zresztą zna osoby, których areały dzieli rzeka. – Widzę, że ludzie przejeżdżają tym promem małymi ciągnikami i męczą się – relacjonuje.

Rajnard Matejka zauważa, że wcześniej jego pracownicy częściej korzystali z przeprawy promowej, obecnie mniej, bo wykorzystują także obwodnicę. Choć zdarza się, że kierują się w stronę promu, ale tylko i wyłącznie osobówkami. – Wszystkie inne maszyny, które mamy, są ogromne i nikt nas z nimi na prom nie wpuści. Ten obecny prom niestety jest mały i wcale nie ułatwia nam życia, poza tym on pracuje parę miesięcy w roku. Z tym mamy też problem, bo dzwonimi tam i pytamy, czy prom pracuje, by nie jechać tam niepotrzebnie. Most w stosunku do promu, to rzecz nieporównywalna – komentuje gospodarz, który na terenie Ciechowic i Trawników, przysiółka Nędzy, ma sporo hektarów, na których zajmuje się przede wszystkim uprawą zbożową.

Ulga dla rolników

Choć o moście dyskutuje się na szczeblu rządowym, marszałkowskim i wojewódzkim, to o potrzebie wykonania tej inwestycji niejednokrotnie słyszeli lokalni włodarze. Wójt Nędzy Anna Iskała w połowie 2022 roku mówiła Nowinom, że na realizację spogląda z optymizmem. – Widziałam koncepcję i muszę przyznać, że zaplanowano budowę przepięknego mostu. Na razie słyszymy, że obiekt jest przeznaczony do dalszej realizacji, co też ogromnie cieszy – powiedziała Nowinom.

W tym roku, kiedy wojewoda wieczorek wydał Zezwolenie na Realizację Inwestycji Drogowej, wójt w rozmowie z nami przyznała, że kibicuje tej inwestycji. Sama, jak podkreśla, wielokrotnie rozmawiała z mieszkańcami gminy o tym zadaniu. Bo choć przeprawa usprawni komunikację, to mocno zwiększy ruch przez wioski. – Ale co ważne, planowany most nie pobiegnie od razu obok domów, jest kawałek oddalony, więc przy odpowiednim wytłumieniu ekranami, to nie powinno być uciążliwe. Aczkolwiek nie będzie pasowało to do sielskiej atmosfery, która jest w Zawadzie Książęcej, jednak przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka – zauważyła.

Podkreślała również, że inwestycja usprawni ruch w kierunku Opolszczyzny. Mocniej jednak zwróciła uwagę na rolników, którzy mają areały po obu stronach Odry.

Liczono na małą inwestycję, będzie ogromna

Wójt Rudnika Piotr Rybka natomiast mówi: „mam nadzieję, że ten most w końcu powstanie”, nawiązując do ministerialnych zapowiedzi o przyznaniu środków na realizację. – Czekamy na ruch pana marszałka, o czym też rozmawiałem z lokalnymi politykami, na ogłoszenie przetargu na wykonanie mostu – zauważa.

Wójt cieszy się, że środki na ten cel się znalazły, dostrzegając, że charakterystyka wsi na terenie gminy Rudnik, gdzie będzie przebiegać most, jak i zresztą po stronie Nędzy, o czym wspomniała nam wcześniej wójt Iskała, się zmieni. – Nam zawsze zależało, aby państwo zrobiło coś, co umożliwi mieszkańcom swobodny przejazd nad Odrą. Myśleliśmy więc, że będzie to most lokalny, od wału do wału, coś podobnego jak w Bierawie. Okazało się, że pomysł jest inny, by wybudować coś dużego, czekamy kiedy to powstanie – trzyma kciuki wójt.

Jest jednak zdania, że most nie do końca przyczyni się do zwiększenia ruchu jak i przez wioski gminy Rudnik, tak i Nędzy. – Bo będzie wybudowana tylko część tej infrastruktury. Inaczej by było, gdyby od strony Ciechowic i Zawady Książęcej powstał skrót, łączący most z drogą wojewódzką (nr 922 – przyp. red.) w Nędzy, a z naszej strony z krajówką (nr 45 – przyp. red.) – komentuje, dodając, że główny ruch i tak będzie przebiegał obwodnicą Racibórz – Pszczyna.

Przekleństwo może być atrakcją

Jednak to, co dla jednych jest przekleństwem, to dla turystów może być miejscem na rowerową wycieczkę. Nierzadko zdarza się, że ruiny mostu i tamtejszy prom podziwiają przyjezdni, bo to już rzadkość. O postrzeganiu terenu jako atrakcji turystycznej zaczęli mówić swego czasu działacze z Rudnika – koło terenowe utworzone w ramach Stowarzyszenia Na Rzecz Zabytków Fortyfikacji „Pro Fortalicium” z Bytomia (obecnie społecznicy zrzeszają się w ramach Fundacji Gniazdo, są znani głównie z licznych inicjatyw podejmowanych przy ruinach pałacu w Sławikowie).

20 czerwca 2020 roku w strugach deszczu w Grzegorzowicach odsłonięto tablicę informacyjną przedstawiającą historię tamtejszych ruin mostu, wcześniej teren uprzątając ze śmieci i bujnej roślinności. To jednak była zapowiedź większych planów, bo działacze chcą, aby tamtejsze ruiny mostu stały się platformą widokową. Niedawno temat odświeżono, kiedy na sesję Rady Gminy w Rudniku przyszedł starosta Grzegorz Swoboda. Wówczas radny Artur Osak, członek „Gniazda”, pytał szefa powiatu, bo terenem w imieniu Skarbu Państwa zarządza Starostwo Powiatowe w Raciborzu, czy można spodziewać się takich ruchów. Przekonywał, że nie potrzeba dużych nakładów finansowych. – To byłaby kolejna atrakcja dla powiatu i naszej gminy – tak pomysł reklamował rajca z Ponięcic. Starosta zgadzał się z przedmówcą, ale wszystko, jak dodał, rozbija się o środki. Włodarz zapowiedział, że jak będą pieniądze, to powiat się tym zajmie.

Dawid Machecki

  • Numer: 32 (1631)
  • Data wydania: 08.08.23
Czytaj e-gazetę