Od 15 lat do Zabełkowa zjeżdżają fani motoryzacyjnych perełek. Co pokazano w tym roku?
Kilkadziesiąt motocykli i jeszcze więcej zabytkowych samochodów zjechało do Zabełkowa na doroczny zlot. – Ta impreza ma już swoją renomę – mówi o wydarzeniu sołtys Marian Studnic, fan pojazdów „z duszą”. Do przygranicznej wioski gminy Krzyżanowice od lat przyjeżdżają nie tylko mieszkańcy regionu, ale również sąsiedzi z Czech.
Raj dla fanów zabytkowej motoryzacji
Boisko LKS Zabełków w sobotę 17 czerwca wypełniło się gwarem polsko-czeskich rozmów. A na murawie zamiast piłkarzy stanęły pojazdy zabytkowe różnej maści – od motocykli, po osobówki, na maszynach rolniczych kończąc. Niektórzy na tej imprezie pojawiają się od jej początku, czyli 2008 roku, kiedy przy okazji festynu na 105-lecie istnienia Ochotniczej Straży Pożarnej w Zabełkowie zorganizowano ją po raz pierwszy. Nawiązano wówczas do powstawania i rozwijania zarówno sprzętu pożarniczego jak i motoryzacyjnego, a zjechało ponad 40 pojazdów. Po 15 latach impreza na tyle wpisała się w tradycję, że jak mówią nam fani zabytkowych pojazdów, trudno wyobrazić sobie, że mogłoby jej zabraknąć. Bo jeżeli istnieje raj na ziemi dla fanów zabytkowej motoryzacji, to jest to właśnie ta impreza.
M. Studnic mówił Nowinom, że ten zlot ma już pewną renomę, a tegoroczne zainteresowanie przerosło oczekiwania organizatorów. Przygotowano 150 pakietów dla zespołów biorących udział w wydarzeniu, co okazało się niewystarczające, bo zgłosiło się ponad 30 załóg więcej. – Ci, którzy przyjechali wcześniej, mieli szczęście – stwierdza.
Sołtys przekonuje, że ten zlot wyróżnia przede wszystkim miejsce, w którym się odbywa. Bo tutaj jest czas na rozmowę miłośników motoryzacji, którzy nie tylko prezentują swoje pojazdy, ale uczestniczą także w rajdzie po okolicy, wykonując zadania w punktach kontrolnych. – To międzynarodowe spotkanie – podkreśla sternik Zabełkowa, zauważając, że przyjeżdżają tutaj nie tylko Czesi, ale bywali także: Niemcy, Ukraińcy i Słowacy.
Przede wszystkim: radość
Mariusz z Wodzisławia Śląskiego pasjonuje się zabytkowymi samochodami od lat. Jest zresztą mechanikiem, więc nic dziwnego, że ma takie zainteresowanie. – Kiedyś się marzyło, by mieć w swojej kolekcji takie pojazdy. Teraz się już ma, choć apetyt rośnie w miarę jedzenia – uśmiecha się. Zwraca uwaga, że to kosztowana pasja, ale ma w tym poparcie swojej żony – Kariny, z którą zresztą przyjechał do Zabełkowa.
Wodzisławianin obecnie posiada mercedesa a124 i renaulta 4cv, którego zabrał na zlot. Co ta pasja daje? – Radość – odpowiada. Na zlocie w gminie Krzyżanowice małżeństwo pojawiło się po raz drugi, po zeszłorocznym debiucie. – I pewnie już będziemy tutaj przyjeżdżać co roku – zauważył nasz rozmówca.
Kosiarka, która wozi biopaliwo
W Zabełkowie można obejrzeć także pojazdy rolnicze. Pan Tomasz z Rogowa zaprezentował traktor dzik-2. To był jego debiut na tym wydarzeniu jako wystawcy, choć wcześniej bywał nim na dożynkach, prezentując go w trakcie przejazdu korowodów. Do Zabełkowa także przyjeżdżał, ale żeby obejrzeć to, co przywieźli inni.
Dzika-2 w zestawie, który pokazał w gminie Krzyżanowice, używa do prac polowych sporadycznie. – W domu mam gorszy osprzęt do niego, czyli roboczą przyczepkę, żeby tej nie niszczyć – tłumaczy. Natomiast John Deere, który stanął obok, powstał na bazie starej kosiarki. – I tak jeździ na pokazach – uśmiechnął się pan Tomasz. Dodaje, że silnik pojazdu zasilany jest biopaliwem, bo taki napis umieszczono na tyle malutkiej cysterny. Za stery tego pojazdu zasiadł pan Marek.
Polski klasyk
Kiedyś był obiektem marzeń milionów Polaków, dzisiaj nadal funkcjonuje w sferze marzeń, ale już znacznie mniej licznej grupy kolekcjonerów i pasjonatów. Fiaty 126p, czyli maluchy, również można było dostrzec w Zabełkowie. Jeden z nich pokazał pan Artu. Jeździ nim przez cały rok, za wyjątkiem zimy, bo jak zauważa, sól niszczy jego pojazd. – To auto, które się nie psuje, robię nim dalekie jazdy – opowiada, i wylicza, że maluchem pojechał m.in. do: Ukrainy, Mołdawii, Bułgarii czy Rumunii.
Pszowianin na zabełkowski zlot przyjechał po raz kolejny, choć nie bywa tutaj corocznie. Co daje mu pasja do starych samochodów? – Przygodę – uśmiecha się, i dodaje, że nie lubi jeździć nowoczesnymi pojazdami. A jakie wykorzystuje na co dzień? – Niezniszczalne tico – odpowiada.
Dopieszczać trzeba powoli
Filip z Radlina debiutował na zlocie w Zabełkowie jako wystawca. Co go przyciągnęło? – Atmosfera – wyjaśnia, bo wcześniej przyjeżdżał tutaj jako widz. Przywiózł ze sobą volkswagena T2 z 1975 roku – to jak na razie jedyny pojazd w jego kolekcji.
– Mój tata miał takiego kiedyś, więc jeździłem nim, wtedy jeszcze jako pasażer, od dziecka. Później go sprzedał, co wypominam mu do teraz. Więc od wielu lat marzyłem, żeby takiego kupić, co się udało – tłumaczy. Dodaje, że ciągle dopieszcza auto, by prezentowało się okazale. – Mam go od czterech lat, a inwestować w niego trzeba powoli, bo jakby się to od razu zrobiło, to by nie było takiej przyjemności – wyjaśnia. Na zlot do gminy Krzyżanowice zabrał siostrzeńca Aleksa, z którym pozuje do zdjęcia.
(mad)
Najnowsze komentarze