Piątek, 27 grudnia 2024

imieniny: Jana, Żanety, Fabioli

RSS

Między kulturą a polityką, czyli życie w Warszawie cz. 8

09.05.2023 00:00 Ania

Józef Grabowski, jako ochotnik, zgłosił się do wojska w czasie wojny polsko-bolszewickiej zakończonej pokojem w Rydze, w marcu 1921 roku. Do wojska wstąpiła również Kazimiera. Ziuta służyła w formacji medycznej, sprawowała funkcję pielęgniarki, może nawet felczerki, formalnie bowiem była przygotowana do sprawowania tej profesji.

Z frontu wróciła dopiero po zakończeniu działań wojennych. Grabowskiego, jako prostego szeregowca, bez jakichkolwiek kwalifikacji wojskowych, ale ze względu na dobrą znajomość języka rosyjskiego, niemieckiego i francuskiego, przydzielono do sztabu generała Hallera. I tym razem trafił wysoko. Bardzo szybko jednak został odkomenderowany do „cywila”. Stało się to tuż po bitwie pod Warszawą, ze swoim krótkim wzrokiem okazał się wojskowo nieprzydatny, a poza tym lubił w sztabie generała filozofować. Głośno analizował decyzje dowództwa.

Od 1 września 1929 roku rozpoczął Grabowski pracę w znanym wówczas warszawskim gimnazjum żeńskim Zofii Sierpińskiej przy ul. Marszałkowskiej 63, w charakterze dyrektora tego zakładu i nauczyciela zrazu tylko łaciny, później wykładał również historię i język polski.

Na początku roku szkolnego 1930/31 prywatne gimnazjum Grabowski przekształcił, wspólnie z właścicielką i jej spadkobiercami, najpierw w społeczną szkołę średnią, a następnie w Społeczne Gimnazjum Żeńskie i Liceum Stowarzyszenia Szkolnego pod wezwaniem św. Zofii z pełnymi prawami szkół średnich państwowych. Na czele Stowarzyszenia stanął inny Grabowski, niezwiązany z dyrektorem, znany warszawski inżynier. Stowarzyszenie otrzymało osobowość prawną i w takiej formie, na własnym rozrachunku, bez jakichkolwiek dotacji państwowych przetrwało do 1939 roku, kiedy we wrześniu pierwsze bomby niemieckie spadające na stolicę zniszczyły budynek szkoły.

W listopadzie 1933 roku Józef Grabowski został powołany na stanowisko przewodniczącego Ministerialnej Komisji Ocen Książek (podręczników) w zakresie przedmiotów nauczania średniego. Od 1 września 1938 roku na czele Komisji stanął jego dawny przyjaciel gimnazjalny z Krakowa, profesor Adam Krokiewicz, Grabowski był jego zastępcą, praktycznie jednak w dalszym ciągu kierował pracami komisji. Należał do ścisłego grona współtwórców jednego z pierwszych powstałych w Polsce związków zawodowych nauczycieli: Towarzystwa Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych. W Towarzystwie tym zajmował kolejno funkcje: zastępcy sekretarza, sekretarza generalnego i zastępcy przewodniczącego.

Grabowski dyrektorem, nauczycielem, czołowym działaczem w związku zawodowym nauczycieli, Grabowski na czele Komisji Ministerialnej, Grabowski wykładowcą na kursach ogólnokształcących... Jego dochody, to tylko pensja nauczyciela – dyrektora. Przed drugą wojną też nie były to duże, ale godniejsze niż dzisiaj pieniądze. Wszystkie inne wymienione funkcje w tamtych latach były społeczne. Jakieś grosze otrzymywał, albo i nie, za publikacje w „Przeglądzie pedagogicznym”, w „Muzeum”, w „Kulturze i wychowaniu”. Pisał również znakomite podręczniki do nauki języka łacińskiego. Przy ich tworzeniu zarabiał.

W 1931 roku urodził się Grabowskim długo oczekiwany syn. Otrzymał dwa imiona: Kazimierz, po dziadku i Roman. W tym też mniej więcej czasie w ich warszawskim domu zaczął bywać Stanisław, uczeń pani Kazimiery z gimnazjum przy ul. Młynarskiej, w którym pracowała jako nauczycielka botaniki. Po różnych, ciężkich przejściach osobistych, Staś utracił rodziców i na stałe zamieszkał u Grabowskich. Stał się drugim synem i do końca ich dni pozostali bardzo blisko z nim i jego późniejszą rodziną. Stanisław, od chwili zamieszkania u przybranych rodziców, stał się pełnoprawnym członkiem rodziny, choć formalnie nigdy nie został adoptowany. Grabowscy zabierali go w podróże po świecie, a gdy zaczął studiować na Politechnice Warszawskiej stał się posiadaczem samochodu osobowego fiat, który otrzymał w prezencie od pani Kazimiery. Był zapewne pierwszym warszawskim studentem, dojeżdżającym na wykłady własnym samochodem. Tym samochodem, na początku września, z synem i Stasiem, już absolwentem politechniki, Kazimiera wyjechała w kierunku Lublina uchodząc przed nacierającymi na Warszawę Niemcami.

Nigdy, nigdzie Józef Grabowski się nie śpieszył. Miał czas na wszystko. Pracował w szkole, w TUR, prowadził dość czynne życie towarzyskie, wreszcie zaczął uprawiać na Wiśle żeglarstwo. Najpierw sprawił sobie kajak, potem jacht. Bywał w znanych cukierniach, miał swoje miejsce w słynnym lokalu na Mazowieckiej, przynajmniej raz w tygodniu odwiedzał, zawsze z żoną, któryś z teatrów. Grabowscy nie stronili też od występów rewiowych, czy spektakli warszawskiej operetki. Wakacje letnie spędzali zawsze gdzieś w świecie, razem, często jednak osobno. Ferie zimowe Grabowskiego z reguły były poświęcone nartom w Tatrach, albo w Alpach. Zagraniczne wyprawy, poza tymi spędzanymi na pokładzie jachtu (najpierw był Nautillus, później, największy w Yacht klubie warszawskim, Nautillus II) odbywał w zasadzie sam. Pływał nie tylko po Wiśle. „Nautilus II” zapuszczał się na jeziora i rzeki Prus Wschodnich, Bałtyku, odwiedzał porty litewskie, fińskie i szwedzkie. Do znaczniejszych gości wchodzących na jacht Grabowskiego należał prezydent Polski Ignacy Mościcki. Ich znajomość też wywodziła się „z wody”. Mościcki był honorowym prezesem warszawskiego Yacht-Clubu.

To wakacyjne rozgraniczenie z żoną wiązało się z ich odrębnym budżetem. Kazimiera Grabowska najczęściej podróżowała z ich przybranym synem. Ponieważ dysponowała – poza pensją nauczycielską – znacznym majątkiem, jej wyjazdy zagraniczne charakteryzowały się większą dozą luksusu niż męża, podróżującego popularnymi pociągami w wagonach niższej klasy i mieszkającego w podrzędniejszych hotelach. Nie pływał Batorym i nie korzystał z Orient Expressu, jak jego małżonka. Nauczycielskie pobory pozwoliły mu jednak przed drugą wojną zwiedzić całą Europę, północną Afrykę i kawałek Azji.

W 1936 roku Józef Grabowski pojechał na Olimpiadę do Niemiec. Z Warszawy do Berlina popłynął kajakiem, na czele kilkunastoosobowej grupy wodniaków. Oczywiście nie całą tę trasę przebyli przy wiosłach. Ale czas, jaki spędzili na wodzie był wówczas wyczynem imponującym. Wisłą do Bydgoszczy, kanałem Fryderyka II, Notecią i Wartą w stronę Frankfurtu nad Odrą. Stamtąd dopiero pociągiem.

Wyjazd Grabowskiego związany był nie tylko z chęcią uczestnictwa w sportowych emocjach. Był bowiem, poza godzinami spędzonymi na trybunach berlińskich obiektów olimpijskich, uczestnikiem wielu oficjalnych spotkań z urzędnikami hitlerowskimi wysokiej rangi. Poza tym dość intensywnie rozglądał się po III Rzeszy jeżdżąc w stronę Stuttgartu i Kolonii. Swoje spostrzeżenia relacjonował po powrocie do Warszawy prezydentowi Mościckiemu, wielokrotnie też brał udział w konferencjach w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Z jego lakonicznych wspomnień po 1945 roku wynika, że w tych urzędach składał szczegółowe sprawozdania z wycieczki do hitlerowskich Niemiec. W konkluzji przekonywał o mającej nastąpić nieuchronnej, militarnej napaści Niemiec na Polskę, określał termin wybuchu wojny na początek wiosny 1940 roku.


Józef Grabowski – doktor filozofii, filolog klasyczny, znawca kultury łacińskiej, historyk, publicysta, społecznik, przyjaciel polityków, naukowców, artystów i raciborskiej młodzieży. Dyrektor Męskiej Szkoły Ogólnokształcącej Stopnia Podstawowego i Licealnego nr 9 im. Jana Kasprowicza. Sylwetkę profesora przybliża nam jego uczeń – Andrzej Markowski-Wedelstett.

  • Numer: 19 (1618)
  • Data wydania: 09.05.23
Czytaj e-gazetę