Czy uda się rozwikłać kolejną zagadkę sprzed lat? W Rudzie Kozielskiej poszukują zaginionego czołgu
Rozwikłania zagadki chce Marek Nieszporek, pracownik Parku Krajobrazowego Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich, który szuka informacji o zatopionym czołgu w Rudzie Kozielskiej; miał to być jeden z tych, który brał tu udział w walkach z Armią Czerwoną w styczniu 1945 roku. Natrafił nawet na zdjęcia, które być może świadczą o tym, że w plotkach, od lat krążących wśród mieszkańców wioski, jest nie tylko krzta prawy, ale to historia, która wydarzyła się naprawdę.
Jedna zagadka rozwikłana...
Dla pana Marka przełomowym momentem poszukiwań była inna historia, również związana z Rudą Kozielską. Chodzi o Śląską Grupę Eksploracyjną, która po miesiącach analiz dokumentów oraz poszukiwań w terenie dowiodła, że w okolicach rudzkich lasów spadł Zeppelin-Staaken R. XIVa R-71.
Ustalono, że samolot wystartował z lotniska Wrocław – Psie Pole (Niemcy) w kierunku Kamieniec Podolski (Ukraina), by przetransportować dużą kwotę pieniędzy przeznaczoną na budowę nowo powstającego państwa – Ukraińskiej Republiki Ludowej. Na pokładzie samolotu znajdowało się sześciu członków załogi narodowości niemieckiej oraz dwóch wysokiej rangi oficerów rządu ukraińskiego – Dmytro Witowski i Julian Czuczman. W trakcie lotu doszło jednak do katastry, maszyna rozbiła się w rudzkich lasach. Przyczyny tragedii nie są wyjaśnione.
Wcześniej zdarzenie przypominał Henryk Postawka – miłośnik historii z Górek Śląskich, wskazując, że „wywarła ona nieodwracalne, negatywne skutki na sytuację międzynarodową i wewnętrzną nowego państwa, które potrzebowało funduszy do zaistnienia, normalnego funkcjonowania oraz do prowadzenia walki o swoją niepodległość”. Jego publikacje ukazywały się m.in. na łamach „Nowin Raciborskich”.
Początkowo tragedię planowano upamiętnić w blasku fleszy, później tego zaniechano. Powodem miała być lustracja Dmytra Witowskiego. Z racji trudnych polsko-ukraińskich relacji po I wojnie światowej uznano nawet, że w rudzkim lesie umieszczona zostanie tablica pamiątkowa, a obok informacja o wydarzeniach, jednak na niej wspomina się tylko „dwóch wysokiej rangi oficerach rządu ukraińskiego”.
...czas na kolejną
Jak będzie z kolejną zagadką? Dla Marka Nieszporka zaczęła się w 1997 roku, czyli wtedy, kiedy zawodowo związał się z Parkiem Krajobrazowym Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich. Przy jednym z roboczych spotkań opowiedział mu o tym nieżyjący już sołtys Rudy Kozielskiej Alfons Mazurek. Mowa o czołgu, który miał tam utknąć. Tak pracownik Parku rozpoczął poszukiwania.
Do tematu w 2016 roku nawiązały Nowiny, informując, że „pod remontowaną drogą na szlaku Kuźnia – Ruda Kozielska służby remontowane miały trafić na duży metalowy obiekt. Wiele wskazuje na to, że może to być czołg z okresu drugiej wojny światowej. Podobno są już chętni na jego wydobycie na własny rachunek. Informacji tych nie udało nam się jednak potwierdzić u wykonawcy robót”.
– Po 25 latach powracamy zainspirowani efektami poszukiwań Śląskiej Grupy Eksploracyjnej. Sprawa się jednak skomplikowała, bo wiele osób, które mogły nam coś powiedzieć, już nie żyje – mówi.
Badanie nic nie wykazało
Nadmienia, że poszukiwania można uznać, że ruszyły od zera. Wśród jego rozmówców znaleźli się m.in. pracownicy Nadleśnictwa Rudy Raciborskie oraz mieszkańcy Rudy Kozielskiej. Od jednego z miejscowych dowiedział się, że historia jest prawdziwa, a czołg zatopiony jest w bagnie. Nie zgadza się z kolei z tym wysoko postawiony rangą emerytowany leśnik, mówiąc naszemu rozmówcy, że czołg stał na drodze. Twierdzi, że miał być wykorzystywany w 1945 roku jako ruchomy punkt ogniowy. – Miał zostać uszkodzony, a jako że przeszkadzał przy modernizacji drogi, został zepchnięty z drogi do rowu, później zasypany, a następnie na nim została „puszczona” droga, wcześniej będąc poszerzona – opowiada.
Marek Nieszporek pokazuje nam zdjęcia, jakie na poparcie przedstawił mu leśnik. – Widoczna jest na nim grupa myśliwych. Z detali technicznych wynika, że to na pewno jest rosyjski T-34 – kontynuuje. – Ale nie wynika, czy to zdjęcie na pewno wykonano w Rudzie Kozielskiej – odpowiadamy. Pracownik Parku zwraca uwagę, że z tym zgadza się mieszkaniec wioski, z którym rozmawiał. Ten wskazuje, że na zdjęciu za czołgiem widać pole, zaś w miejscu, gdzie czołg miał zostać zatopiony, od zawsze był las. – Albo są dwa czołgi, albo to inne miejsce? – zastanawia się.
Pytany, czy przeprowadzono jakieś rozpoznanie w terenie, odpowiada, że sprawdzono to miejsce przy użyciu szpilki lawinowej, którą wbito na głębokości 1,5 metra, ale nic nie znaleziono. Zwraca uwagę, że być może pojazd osiadł głębiej, albo miejsce badania było źle wybrane. – Dlatego zwróciłem się o pomoc do Nowin, bo być może jest ktoś, do kogo nie dotarliśmy, a wie o tym i chętnie się z nami tą wiedzą podzieli – zaznacza. – Być może ktoś rozpoznaje kogoś bliskiego na zdjęciu, który nam coś powie o tym więcej – dodaje. Kontaktować można się bezpośrednio z naszym rozmówcą pod nr telefonu: 603 288 951.
Jedno a może dwa ziarenka prawy?
Marek Nieszporek pytany skąd wziął się jego zapał do odgrzebywania tej historii, odpowiada, że z zamiłowania jest historykiem, z zawodu zajmuje się ochroną środowiska. Łączy dwie funkcje, bo w Parku Krajobrazowym Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich trudni się ochroną krajobrazu i dóbr kultury. – A ten czołg bezsprzecznie do dóbr kultury należy. Jeśli udałoby się go znaleźć, wymagałby specjalnego wyeksponowania, na co znaleźlibyśmy miejsce. A to też nasza statutowa działalność, m.in. z naszej inicjatywy została ocalona i przekazana do skansenu kolei wąskotorowej w Rudach lokomotywa spalinowa, współpracujemy też z Pocysterskim Zespołem Klasztorno-Pałacowy w Rudach przy rewitalizacji otoczenia parku wspólnie z Urzędem Marszałkowskim w Katowicach i Kurią Gliwicką – mówi.
Zwraca uwagę, że w każdej legendzie jest ziarenko prawy, a może w tym przypadku to ziarenko będzie miało 30 ton i 10 metrów długości. Może też się okazać, że mowa nie o jednym a o dwóch takich ziarenkach.
Co dalej?
Rozmówca wskazuje, że jeśli uda się ustalić lokalizację czołgu, to zgodnie z obecnymi uwarunkowaniami formalno-prawnymi pracownicy Parku Krajobrazowego zwrócą się do wyspecjalizowanej grupy poszukiwawczej, albo sami zakupią wykrywacz metalu, wcześniej uzyskując stosowne pozwolenia i będą prowadzić poszukiwania.
Dawid Machecki
Najnowsze komentarze