Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Dusze w czyśćcu cierpiące

08.11.2022 00:00 red

Siostra Dolores z klasztoru Annuntiata przedstawia.

Dobry Bóg nieraz udziela więcej łask za pośrednictwem dusz w czyśćcu cierpiących, niż przez orędownictwo świętych. Święty proboszcz z Ars powiedział: „Jeżeli chcemy zasłużyć sobie na niebo, ratujmy dusze w czyśćcu cierpiące.”. Albowiem chętne niesienie im pomocy, jest niemal znakiem zbawienia. „Błogosławieni miłosierni, bo oni miłosierdzia dostąpią”. Matka Boża bardzo kocha osoby , które modlą się za dusze w czyśćcu cierpiące. Jeżeli każda matka ma za wielką przysługę, gdy ktoś z jej dzieci wybawi się z więzienia, daleko bardziej ta Najświętsza z Matek – ONA jest Królową Czyśćca. Ona stamtąd dusze wyprowadza i jej rozporządzeniu zostawia się te skarby zasług, jakie zbieramy. Każda eucharystia, bez względu na to w jakiej szczegółowej intencji jest sprawowana, obejmuje zbawczym darem Chrystusa wszystkich żyjących i zmarłych jednocześnie: „po to przecież Chrystus umarł i zmartwychwstał, aby stać się Panem tak żywych, jak i umarłych”. Wszyscy do niego należymy, jesteśmy jego ludem i jego własnością. Prośmy zatem Boga za zmarłymi, ufając, że jako najlepszy OJCIEC CHĘTNIE NAS WYSŁUCHUJE. Dobry Bóg patrzy nie tyle na wielkie dzieła i czyny heroiczne, co na zwykłą czynność, małą ofiarę, byle wykonywaną z miłości. Nasze modlitwy za zmarłych których kochamy, mogą płynąć z naszych ust i serc jedynie z miłości.

Dary dla nieba

Nie każdego wiernego Pan Bóg wzywa do heroizmu, ale na pewno wszystkich zaprasza do kroczenia drogą miłości i miłosierdzia. Dlatego świadcząc miłosierdzie wobec zmarłych, pomagamy również sobie. Uczymy się od nich jak żyć, aby po śmierci nasze serce było całkowicie czyste i mogło doświadczyć radości nieba.

Życie wielkiej liczby ludzi wydaje się być pełne dobrych uczynków, lecz przy śmierci okaże się puste. Ponieważ te wszystkie dobre z pozoru rzeczy, wszystkie głośne czyny i całe zachowanie, które było bez zarzutu – wszystko to nie było czynione dla samego Jezusa. Chciało się działać na pokaz, błyszczeć, uchodzić za gorliwie praktykującego … to nie było dla Jezusa! Nasze czyny brzmią echem w wieczności! Starajmy się więc, by Jezusowi sprawiać przyjemność już tutaj na ziemi… wtedy on poniesie nas do nieba!

Odeszła

Pewnego dnia w Afryce, Henry, młody mężczyzna, przyjechał do nas z grupą studentów uniwersytetu, by robić badania i statystyki ludzi zarażonych wirusem HIV. Wtedy w naszej klinice w Afryce miałyśmy około sześciuset ludzi na leczeniu ARV i około trzech tysięcy na liście czekających. To pacjenci, których system odpornościowy jest jeszcze w stanie funkcjonować bez tabletek, ale przychodzą do nas na regularne badania krwi i leczenia początkowych symptomów zarażenia wirusem. Kiedy liczba komórek odpornościowych zmniejszy się do 200 -CD4 wtedy zaczynamy leczenie już na całe życie.

Pasją Henriego jest pomaganie ludziom chorym. Pracuje każdego dnia po 10 – 15 godzin. Jego uprzejmość i prostota w stosunku do naszych ludzi jest zadziwiająca, tym bardziej, że jest białym Afrykanerem. Widać, że apartheid jakby go nie dotknął. A to jest zjawiskiem wyjątkowym w jego środowisku.

Zapytałam Henriego skąd jego bezinteresowna pasja życia dla innych. Przecież to dziś już naprawdę nie jest codziennością, szczególnie wśród ludzi jego pokroju. Większość młodych, jeżeli ma jakąkolwiek szansę by studiować, wybiera biznes albo zarządzanie. Kiedyś wieczorem przyszedł, usiadł, głęboko się zamyślił i powiedział: „Trzy miesiące temu umarła moja dziewczyna. Byliśmy razem przez długi czas, planowaliśmy się pobrać, mieć dzieci, być jedną z praktykujących rodzin naszego kościoła Baptystów. Jej ojciec był tam pastorem. Każdego dnia razem prosiliśmy Boga, by on był zawsze wśród nas, by był źródłem naszej Miłości i wspólnego życia! Ona nauczyła mnie bezinteresowności, postawiła Boga na pierwszym miejscu w moim życiu i zawsze powtarzała, że dobro ma sens – czasem niewidzialny i niedostrzegalny, ale ma na pewno. Chorowała tylko tydzień. Na wszystko było już za późno. Miała tylko ciągły ból głowy, to był rak… Odeszła tak nagle i tak wcześnie… Czuję, że jest moim Aniołem”!

Henry nie ma żalu do Boga, choć mógłby pytać: dlaczego? Wie, że to pytanie jest bez odpowiedzi, jak wiele innych. Chce pomagać innym, bo wie, że przez to będzie blisko tej, z którą chciał być zawsze. To ona go tego nauczyła. I odeszła. Nie jest ważne, jak długo żyjemy, ale co zrobimy z każdą minutą naszego jedynego życia, jedynej szansy.

Wierzę, głęboko w to, że nasze czyny brzmią echem w wieczności, a nasze ciche, czasem krótkie modlitwy dotykają miłością naszych kochanych w wieczności…

  • Numer: 45 (1592)
  • Data wydania: 08.11.22
Czytaj e-gazetę