Gdy dyrektor więzienia wchodzi do celi i składa osadzonym życzenia
W czasie świąt u więźniów nasilają się stany depresyjne, dlatego też funkcjonariusze Służby Więziennej muszą zachować szczególną ostrożność. – Jeden przeoczony sygnał może spowodować nieszczęście – mówi podpułkownik Maciej Konior, dyrektor Zakładu Karnego w Raciborzu
– Czy wigilijna noc w więzieniu to jest cicha noc?
– Tak, raczej tak. Da się poczuć nastrój. W radio emitowane są kolędy. Ta atmosfera udziela się wszystkim, ale trzeba do tego bardzo ostrożnie podchodzić, bo psychika ludzka potrafi płatać figle. Zwłaszcza w warunkach izolacji. Niemniej dążymy do tego, aby ten klimat się udzielił, bo to powinny być święta, które wzbudzają pozytywną refleksję w osobach osadzonych.
– Rozumiem, że nie zawsze jest tak, że święta wzbudzają tę „pozytywną refleksję” wśród osadzonych. Jak to faktycznie wygląda?
– Okres świąteczny to wytężona praca profilaktyczna funkcjonariuszy Służby Więziennej, przede wszystkim działu penitencjarnego i działu ochrony. Jeżeli mówimy o profilaktyce w okresie świątecznym, to to jest przeciwdziałanie różnym aktom autoagresji, niwelowanie skutków ubocznych izolacji.
– Święta wpływają depresyjnie na osadzonych?
– To są sytuacje, które mogą powodować antagonistyczne nastawienie do życia. To jest taki czas myśli rezygnacyjnych u osadzonych: kolejne święta, znów jestem poza rodziną. Cała praca wychowawców i psychologów więziennych polega więc na tym, żeby uświadomić osadzonym, że to jest kolejna szansa na pracę nad sobą, że święta powinny motywować ich do zmiany postępowania, zwłaszcza tego przed osadzeniem. Żeby zobaczyli, że więzienie wcale nie musi być straconą szansą.
– Jak pracujecie z osadzonymi? Jak to robicie?
– Funkcjonariusze prowadzą rozmowy indywidualne i grupowe. Czasami chodzi o bardzo proste przesłanie, tzn. czym są święta i jakie z nich płynie przesłanie.
Zachęcamy osadzonych do przesyłania rodzinom życzeń i kartek świątecznych.
Bywa, że trzeba pomóc w sformułowaniu życzeń. Zdarza się, że osadzeni dotychczas nie przejmowali się faktem posiadania rodziny. Czas izolacji powoduje u nich nastawienie rezygnacyjne, czyli: za dużo zaprzepaściłem i nie widzę drogi powrotu, żeby tę rodzinę „skleić”. My wyciągamy do nich rękę i przekonujemy, że ten czas w więzieniu to jest właśnie czas, kiedy można przewartościować swoje życie.
– To się udaje?
– Mówimy tutaj o małych krokach. Sukcesem będzie, kiedy osadzony sam napisze kartkę świąteczną, przeleje w niej, co chce powiedzieć. Czasem podpowiadamy, co można uwypuklić, a co pominąć. Próbujemy wyłapać kontekst, czy chce przeprosić, czy chce poprosić o wybaczenie, o kolejną szansę i w zależności od tego podpowiadamy, jakie słowa wybrać. Ich trzeba nauczyć prostych rzeczy. Mnóstwo osadzonych ma problem z prostym przekazem uczuć, bywa że się wstydzą wyrażać uczucia. W grupie zawsze wszyscy są silni, ale święta powodują w nich pękanie skorupki i my musimy w to wejść. Wejść do nich z dobrą wiadomością, że to nie jest stracony czas.
– Wejść z Dobrą Nowiną...
– Można to tak określić.
– Wspominał pan o korespondencji, kartkach z życzeniami, a czy więźniowie mają możliwość spotkania z rodziną?
– W okresie przedcovidowym możliwe było organizowanie spotkań opłatkowych. To najczęściej polegało na tym, że całe rodziny zjeżdżały. Spotkania organizowaliśmy w grupach, na świetlicy. Opłatek wędrował między rodzinami. Teraz ze względu na covid wprowadzono limity dostępu osób z zewnątrz. To jest jedna dorosła osoba i ewentualnie jedno dziecko, dlatego nie da się zrobić takiego spotkania na szerszą skalę. Potrzeba tego kontaktu jest duża, ale niestety, wszyscy odczuwamy ograniczenia związane z zapobieganiem epidemii i to dotyczy również osadzonych. W każdej jednostce funkcjonuje specjalny zespół ds. COVID-19. Jego zadaniem jest rekomendowanie dyrektorowi jednostki najlepszych rozwiązań mających na celu ochronę zdrowia funkcjonariuszy, osadzonych i ich rodzin w kontekście zapobiegania rozprzestrzenianiu się epidemii w więzieniach. Dzięki przyjętym przez nas rozwiązaniom w jednostce jest bezpiecznie przede wszystkim pod względem epidemicznym.
– Skoro ten czas świąteczny jest tak trudny, to czy w Zakładzie Karnym w ogóle pojawiają się akcenty świąteczne?
– Oczywiście. Przystrajamy oddziały. Sami osadzeni tworzą gazetki świąteczne. Zezwalamy na dodatkowe elementy wyposażenia celi, np. subtelną choinkę. Nie ma problemu, żeby postawić w celi kartkę świąteczną. Święta najlepiej widać przede wszystkim w oddziale terapeutycznym, gdzie przystrojony jest korytarz, zawieszone są kolorowe łańcuchy z papieru. Wykonują je sami osadzeni. W świetlicy centralnej co roku wystawiamy choinkę. Mamy też zespół więzienny. Osadzeni w czasie świąt przygotowują repertuar świąteczny. W tym roku mamy kilka takich koncertów zaplanowanych. Zapraszamy na nie również osoby z zewnątrz, które przychodzą do Zakładu Karnego np. na meetingi anonimowych alkoholików.
– Czy wszyscy osadzeni mogą uczestniczyć w takich wydarzeniach?
– To zależy tylko od ich chęci. Zdarza się, że nie widzimy lasu rąk, ale też bywa, że zainteresowanie jest spore. Nie ma na to reguły. Nie dochodzi natomiast do sytuacji, że ktoś chce naszej pomocy i jej nie otrzymuje.
– A jak jest z Wigilią Bożego Narodzenia? Ten dzień, oprócz aspektu religijnego, kojarzy się nam ściśle z tradycją, w tym kulinariami. Czy wigilia w raciborskim więzieniu ma świąteczny smak?
– Tego dnia głównym daniem jest ryba, która jest swoistym, świątecznym akcentem. Trzeba też pamiętać, że Zakład Karny w Raciborzu jest zakładem typu zamkniętego. Oznacza to m.in., że osadzeni spożywają posiłki w celach, najczęściej dwuosobowych. W zakładach typu półotwartego są stołówki i da się tam zrobić wigilię, w Raciborzu nie ma takiej możliwości.
– Życzenia odpadają.
– Kierownictwo jednostki, czyli ja i moi zastępcy wizytujemy cele i składamy życzenia.
– Jak osadzeni na to reagują?
– Osadzeni w zdecydowanej większości pozytywnie podchodzą do tej sprawy. Jest przy tym trochę śmiechu, bo wielu nowo przyjętych w ogóle się tego nie spodziewa, nie kryjąc swoich emocji.
– Czy gdzieś w tym wszystkim pojawia się opłatek?
– Mamy księdza, który co roku zajmuje się przekazywaniem osadzonym opłatka wigilijnego, ale to już się dzieje w ramach spotkań wyznaniowych. Oprócz katolików mamy też wyznawców Kościoła Zielonoświątkowego oraz Świadków Jehowy. Jeśli jest wola ludzi, którzy prowadzą te spotkania, aby wnieść opłatek, to nie ma z tym problemu.
– A jak to wygląda jeśli chodzi o funkcjonariuszy? Czy oni mają jakąś namiastkę wigilijki pracowniczej?
– Dowódca zmiany zakłada wyjściowy mundur. To jest taki zwyczaj, akcent, który symbolizuje, że mamy ważny dzień. Najczęściej ja lub jeden z moich zastępców jesteśmy również na inspekcji, aby złożyć życzenia. Zmiany działu ochrony też sobie organizują, że tak powiem – zakładową wigilię, tzn. jeden przyniesie z domu ciasto, drugi moczkę, trzeci kutię. Jest u dowódcy zmiany miejsce na drobny poczęstunek – czy przed służbą czy po służbie. Zasada jest taka, że nie może to kolidować z obowiązkami, ale wszyscy są tego świadomi.
– Wyglądacie na zgraną załogę.
– Tutaj reguła jest prosta: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Tak to musi działać. Jeden przeoczony sygnał może spowodować nieszczęście. Dlatego jest tak istotne, żeby atmosfera wśród załogi była odpowiednia.
Najnowsze komentarze