Studeamus ergo, fratres, […] domum cordis nostri intrare. Kazanie adwentowe Ryszarda ze Świętego Wiktora [„Liber exceptionum”, II, X, 5]
Ks. Łukasz Libowski przedstawia.
Mamy, szanowni Państwo, adwent, czas – jak to się naszych kościołach zwykło teraz powtarzać – radosnego oczekiwania na przyjście Pana: na przyjście Pana przede wszystkim w uroczystości Jego narodzenia. W związku z tym zapraszam w tym tygodniu do lektury przekładu jednego z kazań Ryszarda ze Świętego Wiktora, autora w jakimś stopniu mi bliskiego bo przeze mnie we fragmentach już tłumaczonego – przynależnego do plejady genialnych myślicieli ze szkoły działającej w wieku XII w opactwie Świętego Wiktora pod Paryżem. Nie daje się właściwie w sposób pewny stwierdzić, na jaką okoliczność kazanie to powstało. Acz zaryzykować można konstatację, iż ułożył je Ryszard właśnie na adwent: zważywszy jego początek, a także dlatego, że w atmosferę adwentu wydaje się ono całkiem dobrze – by nie rzec, że doskonale – wpasowywać; choć ostrożniej przyjąć by chyba było, że tematem przemowy jest przygotowanie się człowieka w ogóle na przyjście doń Pana, czyli przygotowanie się człowieka do jego mistycznego zjednoczenia się z Bogiem. Kwestią tą nie musimy się jednak zbytnio kłopotać: niezależnie wszak od tego, w jakim kontekście interesująca nas perora została skomponowana – jasne jest to jedno tylko, że ułożył ją Ryszard dla swoich zakonnych współbraci – wolno ją nam czytać i rozważać, wolno nam się nią karmić i budować w kontekście dowolnym. Proponuję potraktować ją więc tutaj jako zachętę do głębokiego, do jak najlepszego przygotowania się do tegorocznego obchodu świąt Bożego narodzenia.
I jeszcze dwie uwagi. Raz. Wyjątek z kazania, który umieściłem powyżej w tytule, brzmi po polski: „Starajmy się przeto, bracia, […] wejść do domu naszego serca”; ufam, że ze zdaniem tym koresponduje obraz, którego reprodukcję do niniejszego materiału załączam: ja przynajmniej umiem na nim zobaczyć kobietę przebywającą w domu swojego serca… Rzecz wtóra byłaby taka, techniczna. W pracy nad przekładem korzystałem z następującego krytycznego wydania oryginału: Richard de Saint-Victor, „Liber exceptionum”, ed. J. Chatillon, Paris 1958 (seria: „Textes Philosophiques du Moyen Age”, t. 5), s. 385–387.
* * *
Gotów bądź, Izraelu, na przybycie Pana, ponieważ nadchodzi. Jak święte jest, bracia najmilsi, każde miejsce, jakimkolwiek jest miejscem, tak święty jest każdy czas, jakimkolwiek jest czasem. Mówimy jednak nieraz, mając na względzie jakieś miejsce: „Złe jest to miejsce” – i mając na względzie jakiś czas: „Zły jest to czas”; i znów, mając na względzie inne miejsce: „Dobre jest to miejsce” – i mając na względzie inny czas: „Dobry jest to czas”. Przy czym mówimy jedno czy drugie nie z racji na miejsce i czas, lecz z uwagi na to, co dzieje się w miejscu i czasie. Jak więc jedno miejsce, z racji na popełnioną winę, określamy mianem mniej świętego, a drugie, z racji na działającą w nim łaskę, mianem bardziej świętego, tak jeden czas, z uwagi na uczynioną w nim jakąś nieprawość, nazywa się mniej świętym, a o drugim, z uwagi na jakieś ćwiczenie, które ma być w nim podjęte, powiada się, że jest bardziej święty. Każdy atoli czas jest święty, jakimkolwiek jest czasem, i każde miejsce jest święte, jakimkolwiek jest miejscem.
Teraz zaś trwamy, bracia, w czasie Pańskiego przyjścia, w którym to czasie winniśmy przygotowywać się poprzez szczególną jakąś praktykę. Jest to czas, w którym Bóg – człowiek przychodzi do człowieka, aby człowieka odkupić, uwolnić, usprawiedliwić i uszczęśliwić: odkupić z winy, uwolnić od kary, usprawiedliwić dzięki łasce i uszczęśliwić przez chwałę. W tym zatem tak świętym czasie żwawiej winniśmy zaprawiać się w dobru, abyśmy dzięki łasce Bożej zasłużyli, by zostać nawiedzonymi i nader bogato obdarowanymi. Gdyby przyjść zechciał do nas król, żeby wraz z nami zamieszkać, wraz ze wszystkim, co do nas należy, z pewnością pilnie śpieszylibyśmy, aby go podjąć.
Starajmy się przeto, bracia, my, którzy gorliwie – być może – służyliśmy dotychczas na zewnątrz samych siebie czynom niewolnym, starajmy się wejść do domu naszego serca; otwórzmy jego okna, rozejrzyjmy się, co jest tam stosowne, a co niestosowne; usuńmy pajęczyny, chwytając za miotłę, oczyśćmy podłogę, wyrzućmy błoto i słomę; to, co wyczyszczone, pokryjmy potem świeżą trzciną, pachnącymi ziołami oraz woniejącymi kwiatami, a ściany ozdóbmy różnymi zasłonami; przyodziejmy się w świąteczne szaty, urządźmy uroczystą biesiadę, na ostatek zaś wśród przyjemnych śpiewów cieszmy się na przybycie Pana.
Jeżeli żyliśmy poza nami samymi pośród czynów niewolnych, to jest pośród grzechów, to wytężywszy się, powróćmy do naszego serca, jak uczy prorok, mówiąc: „Powróćcie, sprzeniewierzyciele, do serca!” [Iz 46,8]. Oknami tego domu są zmysły duchowe: przez nie oświeca nas i opromienia wnętrze naszego umysłu Boska wiedza. Otwórzmy te okna poprzez głęboki namysł, abyśmy potrafili rozróżnić, co w domostwie naszym jest dobre, a co złe, abyśmy dobra strzegli, a zło wyrugowali. Cienkie pajęczyny, które wiszą wysoko, oznaczają pychę umysłu ludzkiego: jeden człowiek wynosi się z powodu szlacheckiego pochodzenia, drugi z powodu kwiecia swojej urody, trzeci z powodu mocy swego męstwa, następny z powodu nadmiaru mienia, kolejny z powodu władzy, jaką dumnie dzierży, jeszcze inny z powodu uzyskanego dla siebie przywileju większej łaski niebieskiej. Każdy więc, kto się pyszni, tka gdzieś wysoko nieużyteczne jakby pajęcze sieci. Zerwijmy, bracia, owe sieci poprzez poniżenie pychy, jak nakazuje to Apostoł w słowach: „Do tego, co wysokie, nie dąż, lecz bój się tego!” [Rz 11,20]. Oczyśćmy także podłogę naszego serca, pozbywając się błota i słomy; błoto zabrudza, a słoma się przewala – dlatego błoto oznacza nieczystość, słoma zaś próżną chwałę. Wyrzućmy błoto i słomę poprzez skruchę serca i wyznanie ust.
Następnie niby jakąś trzciną przykryjmy podłoże serca poprzez pokutę i zadośćuczynienie, aby nie okazywało się w nas nic, co przynależy do minionego życia ziemskiego i cielesnego, jak mówi to Dawid: „Szczęśliwi, których nieprawości zostały odpuszczone i których grzechy zakryto” [Ps 32(31),1]. Poprzez dobrą sławę zaopatrzmy się również w pachnące zioła i w woniejące kwiaty, abyśmy wraz z Apostołem mogli powiedzieć: „W każdym miejscu jesteśmy dla Boga miłą wonnością Chrystusa” [2 Kor 2,14 – 15]. Różnymi zasłonami są rozmaite cnoty: te winniśmy pomnażać poprzez ćwiczenie się w cnotach. Jedna zasłona jest brązowa, inna zielona, inna żółta, inna czarna, inna czerwona, inna biała: brązowa oznacza wiarę, zielona nadzieję, żółta miłość, czarna pokorę, czerwona wytrwałość, biała czystość. Zasłona brązowa oznacza wiarę, ponieważ jak we wszystkim tym, co pochodzi z ziemi, zmysł spostrzega najpierw brąz, tak trwa jako pierwsza ze wszystkich cnót wiara; jako pierwsza – powiadam – pod względem porządku, nie godności: wszystkie bowiem cnoty pod względem godności poprzedza miłość, bez której pozostałe cnoty na nic się zdadzą. Zasłona zielona wskazuje na nadzieję rzeczy niebieskich – dlatego, że ukazuje ona sobą kolor nieba i bardzo czystego powietrza. Przez zasłonę koloru żółtego wyobrażana jest miłość – dlatego, że kolor żółty przypomina płomień. Zasłona czarna przedstawia pokorę, która zawsze ma przed sobą czerń swoich grzechów. Zasłona czerwona oznacza wytrwałość, której przychodzi zaczerwienić się niekiedy krwią męki. Zasłona biała wyobraża czystość, która, wyzbywszy się brudu, zawsze jaśnieje.
Strojne szaty, bracia, oznaczają dobre czyny: jak bowiem piękne szaty ozdabiają człowieka z zewnątrz, przed ludźmi, tak dobre czyny zapowiadają świętego i sprawiedliwego i jednają mu szacunek. Nic więc od tych szat dla nas wspanialszego, nic cenniejszego, nic godniejszego pochwały, nic użyteczniejszego! W nie właśnie postarajmy się być odziani, jeśli przy przyjściu Pana otoczeni chcemy być chwałą. Jadło winniśmy zaś szykować poprzez nader częstą i owocną lekturę i medytację Pisma Świętego. Dzięki temu jadłu wzmacnia się dusza, od niego tężeje, dzięki niemu nabiera sił do szlachetnego działania i doprowadza je do doskonałości, która nie ma braku. A również poprzez śpiewy winniśmy pokazać radość serca z przybycia Pana – zgodnie z tym, co napisano: „Błogosławcie, ludy, naszego Boga i podnieście dźwięczny głos, głoszący Jego chwałę” [Ps 66(65),8].
Zatroszczmy się tedy, zatroszczmy, aby poprzez namysł umysłu otworzyć okna naszego domu; poprzez poniżenie pychy – aby odmieść pajęczyny; poprzez wyznanie przestępstwa – aby zamieść podłogę; poprzez pokutę i zadośćuczynienie – aby rozłożyć trzcinę; poprzez ćwiczenie się w cnotach – aby rozwiesić po ścianach zasłony; poprzez spełnianie dobrych uczynków – aby przywdziać drogocenne szaty; poprzez lekturę i medytację Pisma Świętego – aby przyszykować posiłki; poprzez wyśpiewywanie Boskiej chwały – aby intonować pieśni. W taki sposób postarajmy się przygotować na przyjście Pana, abyśmy zasłużyli, by nawiedził nas ten, który żyje i króluje.
Najnowsze komentarze