Poniedziałek, 18 listopada 2024

imieniny: Klaudyny, Romana, Filipiny

RSS

Radna Biskup: wicedyrektor szpitala nie potrafi rozmawiać z personelem. Konfrontacja szefowej lecznicy z pielęgniarkami

30.11.2021 00:00 red

Delegacja pielęgniarek przyszła na posiedzenie komisji zdrowia rady powiatu. Mówiły o sytuacjach, gdzie pacjenci zostają bez opieki, bo brakuje personelu. Wicedyrektor Elżbieta Wielgos-Karpińska mówiła, że pielęgniarki unikają pracy na oddziałach covidowych. Żaliła się, że gdy dyrektor Rudnik trafił na chorobowe, nikt ze starostwa nie chciał jej pomóc.

To Biskup podjęła wątek przeciążonych pracą pielęgniarek. Takie sygnały docierały do niej od paru miesięcy. – Nie bójmy się tych tematów – zaapelowała do kolegów z komisji zdrowia na listopadowym posiedzeniu. Przyszły nań pielęgniarki, by przysłuchać się wystąpieniu swojej szefowej ze szpitala i zabrać głos w sprawach ich dotyczących. Radna dziękowała im stojąc i mówiąc, że pomagają każdemu potrzebującemu.

Pielęgniarka może się zabezpieczyć

– Dochodzą do mnie wiadomości z Gamowskiej i dlatego często zabieram głos w tej sprawie – wyjaśniła. Dodała, że sygnały o tym, że nie jest najlepiej docierają do niej z różnych oddziałów szpitala, a także z poradni specjalistycznych.

Radna chciała też wiedzieć czy wysyłanie pielęgniarek na zastępstwa odbywa się na zasadzie „rozkazu”?

– To jest takie na hurra mówienie przez personel, że narażają swoje zdrowie i życie, ale to nie jest prawda. Pielęgniarka może się zabezpieczyć żeby się nie zarazić. Na oddziale wewnętrznym stworzono nawet izolację w tym celu – zaczęła Elżbieta Wielgos-Karpińska.

Radna Biskup chciała wiedzieć czy zastępczyni dyrektora naczelnego rozmawia na takie tematy ze swoim personelem?

– Rozmawiam. Z doktor Krysińską – szefową oddziału opiekuńczego rozmawiałam i z pielęgniarką oddziałową też – odparła Wielgos-Karpińska.

– Chcę zapewnienia od dyrektora, że sytuacja kadrowa, że praca personelu, czy są takie jak powinny być? – spytała Biskup. Usłyszała potwierdzenie.

15 izolacji z samego rana

Wielgos-Karpińska mówiła, że w szpitalu jest teraz dużo osób na L–4. To jest bolączka lecznicy, zdarzają się liczne kwarantanny rodzinne. Co prawda personel szczepiony nie jest obejmowany kwarantanną, ale bywa też zakażony i całe rodziny chorują.

– Przychodzę rano do pracy i widzę kartkę, że mamy 15 izolacji. To patrzę gdzie są największe braki i staram się zaradzić sytuacji. Znaleźć czy lekarza czy pielęgniarkę niełatwo. Nie zawsze się zgadzają przyjść do pracy na covidowy oddział. Dwie pielęgniarki zachorowały, bo miały iść na OIT i nadal chorują, już 3,5 miesiąca – przyznała pani wicedyrektor.

Biskup zapytała czy szefowa spotkała się z głosami, że personel szpitala jest przemęczony i przeciążony pracą, że szuka możliwości porozmawiania o tej sytuacji?

– Ja nie jestem osobą, która tworzy bariery między sobą a personelem. Każda z pań które tu dziś przyszły może przyjść do mnie i opowiedzieć mi o swoich żalach, o pretensjach. Panie dzwonią do mnie o każdej porze. Ten proces jest bardziej złożony, bo wszyscy jesteśmy zmęczeni długotrwałym covidem – zauważyła E. Wielgos-Karpińska.

Biskup zapytała jak Wielgos-Karpińska ocenia swój kontakt ze swoim personelem, „ze swoimi ludźmi”?

– Ja już ponad 30 lat jestem lekarzem. Teraz administruję szpitalem i wiem jakie mam obowiązki. Nie powiem, że mam zły kontakt z personelem. Nie mam konfliktu z pielęgniarkami czy lekarzami – zapewniła.

Czy oddział został bez opieki?

Ryszard Wolny pytał o powody dużej absencji chorobowej wśród personelu. Wspomniał o wezwaniach na telefon, gdzie pielęgniarki odmawiają przychodzenia na zastępstwa. Szukał przyczyn ewentualnego konfliktu na linii szefostwo – załoga.

– Ja tego nie traktuję jako konflikt – zaznaczyła wicedyrektor.

Wolny zauważył, że kiedyś na dyżurach były 3 pielęgniarki, teraz jest mniej. W odpowiedzi usłyszał, że ta liczba zależy od tego, ilu pacjentów przebywa na oddziale. Jak jest ich mniej niż 20, to są 2 pielęgniarki, a jak więcej – to 3.

Wtedy głos zabrały przysłuchujące się obradom pielęgniarki z Gamowskiej. – To jest nieprawda! Jest nawet po 30 pacjentów, albo 28 a pielęgniarki dalej są tylko 2 w nocy – powiedziała jedna z nich. – Ostatnio była nocka i zabieg był. Do tego jeszcze interwencja na wewnętrznym. Trzeba było przewieźć pacjentki i oddział bez opieki został – dodała ta pielęgniarka.

Wicedyrektor stwierdziła, że na oddziale zostało dwóch lekarzy w dyżurce. – Ale oddział został bez opieki pielęgniarek – ripostowały obecne na posiedzeniu. Chcą żeby na oddziałach były po 3 pielęgniarki, ale to wskutek decyzji dyrekcji tak nie ma. – My już jesteśmy bezsilne. Na chirurgii jest ostry dyżur, są ciężkie stany i badania na ostro, tomografia na przykład. I zabiegi na ostro. My dokumentację medyczną robimy między godz. 2 a 3 w nocy. Pani dyrektor to wie. Na wewnętrznym też tak jest – opowiadały pielęgniarki. Szefowa lecznicy skwitowała te uwagi słowami: dobrze wiem jacy są tam pacjenci i jak wygląda sytuacja.

– Odkąd wróciliśmy po covidowym przekształceniu szpitala to są tylko 2 pielęgniarki. Oddziałowa prosiła o 3 na weekend, ale nie ma takiej opcji, nie idzie nic zrobić. My mamy leżących pacjentów z zakażeniem. Trzeba się do nich ubierać. Jedna na oddział pielęgniarka zostaje. Trzeba zawieźć, odprowadzić, na dół do gastroskopii, kolonoskopii. Jedna pielęgniarka zostaje do wszystkiego. Pacjenci są niepokarmieni, bo nie ma na to czasu. Trzeba robić zastrzyki, jest pięć osób do toczenia krwi – mówiły z przejęciem panie ze szpitala.

– Jak się otworzyła pulmonologia to 1 na noc była do 10 pacjentów. Nikt jej nie pomógł, sama w nocy, a 7 przyjęć. Jak miałam dyżur, to byłam sama dla 6 covidowych chorych. Co 5 minut musiałam tam chodzić. Miał mi ktoś przyjść pomóc, ale nie przyszedł. Ortopedia też tak działa, ma dwa piętra i 3 pielęgniarki na oba – żaliły się przybyłe na posiedzenie.

Wielgos-Karpińska dziwiła się tym opowieściom, mówiła, że ustalenia w szpitalu były inne.

– Nie było żadnych ustaleń. Ja sama byłam na oddziale, a gdybym zasłabła? Tam było 6 leżących pacjentów – zauważyła jedna z pielęgniarek. Dodała, że w grafiku na grudzień znowu są niedogodziny i zamiast 9 dyżurów powinno być 12 i 13, ale na to nie zgadza się wicedyrektor. Ta wyjaśniła radnym, że nie ma aktualnie tylu pacjentów, żeby potrzebna była zwiększona obsada. – Miałyśmy 24 pacjentów na weekend przy 2 pielęgniarkach i były kolejne przyjęcia – odparły kobiety.

Odwaga i fakty

Przewodniczący komisji zdrowia Franciszek Marcol podkreślił fakt, że ktoś z załogi szpitala odważył się przyjść z problemem do radnych. – Od kilku lat mamy tu tylko obraz dyrekcji, która nas uspokaja i my wierzymy, że są to szczere odpowiedzi. Mamy jednak oddolne głosy o innych wydarzeniach. Cieszę się, że pierwszy raz słyszymy jak to faktycznie wygląda – mówił.

Wicedyrektorka powiedziała wtedy, że „może to tak nie wygląda jak panie przedstawiają”. Zapowiedziała wprowadzenie w lecznicy monitoringu pracy na każdym stanowisku. – Wszystko będzie wtedy jasne i czytelne – podkreśliła.

Marcol zaznaczył, że radni głosują za dodatkowymi środkami dla szpitala, żeby ten działał dobrze. – Chcemy by ci, co pracują w szpitalu utożsamiali się z nim, od administracji po pielęgniarki. Mówili, że to ich szpital, ale od pewnego czasu jest rozdźwięk. Co innego słyszymy od dyrektora, a co innego od naszych koleżanek i kolegów pracujących w szpitalu. Nie jestem w stanie wypośrodkować obrazu – szpital jest bardzo dobry czy nie? Od kilku lat nie rozumiem, co tu przeszkadza, żeby nie rozmawiać o tym za każdym razem. Ciągle wypływają nowe sprawy. Chciałbym, żeby szpital nie był tematem wiodącym. Dostajemy pisma, ale przychodzi dyrekcja i temat się rozmywa. My ciągle jeździmy gdzieś wkoło i nie wiemy jak jest naprawdę. Tu trzeba coś wypracować, coś zmienić – oznajmił F. Marcol.

Wicedyrektor Wielgos-Karpińska zwróciła się do obecnych w starostwie pielęgniarek z pytaniem, dlaczego mimo próśb nie wzięły dyżurów na covidowym oddziale?

Jej pytanie skomentowała radna Biskup. – Pytałam panią o atmosferę w pracy i mamy jej przykład. Już wszystko wiemy. Zwróciła się pani teraz nieelegancko do pań – uznała członkini klubu PiS.

Pielęgniarki odparły, że nie dostały żadnych propozycji dyżurów od dyrekcji.

Przyzwyczajenie do rotacji

F. Marcol apelował by dyrekcja zastanowiła się jak zaradzić problemowi. Tu pani wicedyrektor zauważyła, że na covidowych oddziałach w szpitalu jednoimiennym było więcej pielęgniarek, bo te parami wchodziły co parę godzin do pacjentów. 2 były w środku, 2 na zewnątrz oddziału. – Rotowały się. Panie się do tego przyzwyczaiły i chciałyby tak zostawić. Ale my spełniamy normy wyznaczone przez izbę pielęgniarską i związki zawodowe – oznajmiła.

Andrzej Chroboczek pytał, czy zmniejszył się stan liczebny pielęgniarek w szpitalu?

W odpowiedzi pielęgniarki niemal krzyknęły, że dużo ich koleżanek zwolniło się z pracy. Wielgos-Karpińska podała, że kadra uszczupliła się o 10 osób w stosunku do 2019 roku. Ostatnio lecznica zatrudniła 3 nowe położne i 3 pielęgniarki.

– Nie mamy niedoboru pielęgniarek w przeliczeniu na jedno łóżko. Wiem, że praca teraz jest inna, także na oddziale niecovidowym – stwierdziła Wielgos-Karpińska.

Radny Chroboczek pytał czy niedobór kadry jest w covidowej czy czystej części szpitala? Okazuje się, że „najbardziej cierpi blok operacyjny lecznicy” skąd odeszły 4 panie na emeryturę. – Zatrudniliśmy tam 2, ale jest wakat jednego etatu. Na wewnętrznym pierwszym, covidowym zawsze były 3 etaty, są 2 i 1 na OIT, czyli razem 3. Na „płucach” mamy 2 pielęgniarki – wyliczała radnym szefowa lecznicy.

Pielęgniarki skwitowały jej wypowiedź słowami: ale tak nie ma.

Życzenie empatii

Franiczek Marcol zauważył, że w 2019 roku było na Gamwoskiej 265 pielęgniarek, ale w 2020 już 276 i w tym roku nastąpił gwałtowny spadek do 255 osób. – To 21 straciliśmy – powiedział.

Wicedyrektorka wyjaśniła, że 16 osób było delegowanych do Raciborza przez wojewodę śląskiego, na umowy trzymiesięczne.

Biskup – była dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury – podkreśliła, że pracownikowi trzeba pomóc. – To pani ludzie, to pani załoga. Ja wiem, że personelu jest mało, ale trzeba to organizacyjnie poukładać. Tego pani życzę, żeby spojrzała z empatią na swoich ludzi – zwróciła się do wicedyrektorki szpitala.

Ta broniła się, że dialog zaczyna się przy jakimś stole, a nie donosami za plecami, do sanepidu, do NFZ, do starostwa.

Franciszek Marcol apelował do niej, żeby dała radnym i podwładnym jakąś nadzieję, że coś można poprawić w szpitalu. –To przerażające, że pacjenci zostają bez opieki. Jak się pytaliśmy o to dyrektora, to zaprzeczał, aby takie sytuacje miały miejsce w szpitalu – zaznaczył przewodniczący komisji.

– To jest nieprawda, tyle powiem – odniosła się pani wicedyrektor do uwag ze strony pielęgniarek.

Marcol podkreślał, że rozmowa się toczy, aby coś wypracować. – Panie się odważyły tu przyjść. To wysiłek. Ja o słowo nadziei proszę, jakieś choćby minimalne przesunięcia, coś nad czym się dyrekcja pochyli. Żeby nie było już sytuacji braku opieki – mówił szef komisji.

Wielgos-Karpińska zaproponowała ponownie, że szpital wprowadzi monitoring pracy i sprawdzi obciążenie pracowników. – Sprawdzimy jak jest rzeczywiście. Ja wiem jak wygląda praca na chirurgii i to bardzo dobrze wiem, i żadna mi nie powie, że nie – podkreśliła.

Czy dyrekcja będzie się wyżywać?

Paweł Płonka prosił wiceszefową szpitala, aby ta nie wyciągała jakichś konsekwencji od podwładnych, za to, że odważyły się przyjść do radnych. – Choć wiem, że u każdej pielęgniarki jest świadomość że może się to odbić na nich. Proszę, żeby nie zostały teraz „docenione”. Bo panie nie przyszły tu ze złą intencją – stwierdził.

Wicedyrektorka zaznaczyła, że na nikim się nie wyżywa. – Pracuję z pielęgniarkami non stop, nawet jak mi ktoś zalezie za skórę. Pan pyta czy będę się wyżywać na dziewczynach za to że tu przyszły? One mówią swoje, ja przedstawiam swoje stanowisko. My mamy w szpitalu normy spełnione, ale brak opieki o jakim tu mówiono to bardzo duży zarzut. Jak pielęgniarka widzi, że oddział jest pusty to zostaje i informuje lekarza dyżurnego. W tych oddziałach jest problem na linii lekarz – pielęgniarka – uznała Wielgos-Karpińska.

Pielęgniarki powiedziały, że poinformowały lekarza, że opuszczają oddział i nie ma opieki.

– No to został tam lekarz i lekarz też się opiekuje. To lekarz jest odpowiedzialny za oddział. Jak lekarz nie odpowie, że popilnuje, to nie wychodzisz z oddziału. Tu nie można być miłym i grzecznym – skwitowała szefowa.

Dialog zaczyna się od stołu

Ryszard Wolny przyznał jej rację, że dialog zaczyna się od stołu. – Mam nadzieję że tu się zaczął. Mam nadzieję, że gdzieś coś z tego wyciągniemy. Znajomy lekarz mówi, że w końcu każdy wpadnie w nasze sieci. My się chcemy czuć bezpiecznie w tym szpitalu. Przecież pielęgniarka to pierwsza pomoc jaka przychodzi do pacjenta. Ja leżałem i wiem jak to wygląda w szpitalu. Chcemy się czuć bezpiecznie, tu nikt nie chce nikomu szkodzić. Dlatego warto się zainteresować i wnioski wyciągnąć – zaapelował do gościa komisji. Wielgos-Karpińska dodała, że te wnioski dotyczą obu stron dyskusji.

E. Biskup stwierdziła, że choć usilnie apeluje o empatię to widzi, że relacje dyrektorki z personelem nie są najlepsze. – Rola menadżera odpowiedzialnego jest inna. Chodzi o umiejętność mediacji i planowania. My nie zarzucamy pani złego funkcjonowania szpitala, ale mamy zastrzeżenia co do organizacji pracy i pomocy ludziom. Wydaje się nam, że można pomóc. Moim zdaniem te relacje z personelem nie są dobre, czego dowiodła dzisiejsza rozmowa z podwładnymi. Momentami było fatalnie. To trzeba spróbować wyciszyć, rozmawiać, a pani nie rozmawia z pracownikami. Może to spotkanie będzie inauguracją do tego, by zacząć to robić. Wysłuchać ich trzeba, spróbować pomóc, bo sytuacja jest dramatyczna – zaznaczyła radna.

Bez danych, ale z ocenami

Jej wystąpienie krytycznie oceniła starościna Ewa Lewandowska. – Długi okres pandemii wszystkich obciąża, nie tylko w kwestii relacji, ale i całego systemu. Liczę, że państwo za jakiś czas nam przedstawicie efekt tych rozmów. Dziś czuję dyskomfort. Ta formuła, gdzie zadajemy pytania i jednocześnie oceniamy dyrekcję choć nie mamy wszystkich danych, jest dla mnie nie do przyjęcia. Ja bym się tak nie odważyła tego zrobić jak dziś zrobiono. Poprośmy o dane, o wnioski na przyszłość – stwierdziła.

Franciszek Marcol przypomniał, że kiedy uwagi zasłyszane ze szpitala kierowało się do dyrektora Rudnika, ten chciał wiedzieć kto to przekazał, konkretnie. – Kto tu kogo oceniał? – spytał Lewandowską.

Elżbieta Wielgos-Karpińska poparta przez Lewandowską i Chroboczka wskazała na Elżbietę Biskup.

Marcol odparł, że formuła komisji ma to do siebie, że się dyskutuje. – Każdy z nas miał telefon od kogoś ze szpitala.

Tam były konkretne zarzuty. Ja się boję zadawać takie pytania, bo bym zaszkodził wizerunkowi szpitala. My to próbujemy wypłaszaczać, delikatnie mówić. Prosimy by rozważyć zmiany – skierował to do wicedyrektorki. Od niej usłyszał, że nie ma się nad czym zastanawiać.

– Pozbawia nas pani złudzeń, a ja proszę żeby się zastanowić – odparł Marcol.

Wielgos-Karpińska spytała go, jakby się czuł gdyby pracownik poszedł ze skargą na niego do starosty, sanepidu i funduszu, a on dopiero się dowiedział wszystkiego na komisji zdrowia? – Ja prosiłam o pomoc starostę jak pan dyrektor zachorował. Wtedy nikt mi nie pomógł – gorzko stwierdziła wicedyrektor medyczna.

Coraz starsze, coraz bardziej zmęczone

Pielęgniarki zaznaczyły, że nigdzie nie dzwoniły. – Czujemy się pokrzywdzone takim zarzutem. Chciałyśmy z panią rozmawiać, kierowałyśmy postulaty przez oddziałową, ordynatora i przełożoną, a pani wiedziała o tym – mówiły.

Powiedziały też radnym, że utożsamiają się ze szpitalem, gdzie przepracowały 20 lat. Są coraz starsze i coraz bardziej zmęczone. – Nasi pacjenci mają po 140 kg, a my już mamy swoje lata. Przychodzą do nas młodsze pielęgniarki, które pracują na umowy zlecenie. Są tu jednak tylko po to, żeby zarobić, na 12 godzin. Nie znają pacjentów, nie mają pojęcia o covidowych wymogach. Niewiele jest takich jak my, z tak dużym stażem, nie wiemy kto będzie po nas pracował. My jeszcze mówimy „to jest nasz szpital” – stwierdziły.

O Wielgos-Karpińskiej powiedziały radnym, że szanują wicedyrektorkę. – My nie chodzimy na chorobowe. To co się dzieje sięgnęło takiego poziomu, że my już nie mamy do kogo się zwrócić o pomoc – podsumowały.

(ma.w)

  • Numer: 48 (1543)
  • Data wydania: 30.11.21
Czytaj e-gazetę