Strażacy z OSP proszą władze Raciborza o pomoc. Mają braki w wyposażeniu, a stawką jest ludzkie życie
Udział strażaków – ochotników w niedawno rozstrzygniętym Budżecie Obywatelskim 2021 w Raciborzu polegał na staraniach o sprzęt, od którego zależy ludzkie zdrowie i życie. Przegrali mimo ogromnego poparcia. Czy rada miasta i prezydent wysłuchają ich apelu o realizację wniosków, o które walczyli w Budżecie?
Członków OSP z terenu Raciborza zaprosił do magistratu wiceprzewodniczący rady miasta Michał Szukalski. Sam jest strażakiem, ale zawodowym. Wie, że ochotnicy często są pierwszymi ratownikami na miejscu zdarzenia – pożaru, wichury, powodzi czy wypadku drogowego. Zdaje sobie sprawę, że potrzeba im sprawnego, najlepiej nowego sprzętu i jego konserwacji. Tymczasem Miasto, jak powiedział Szukalski, rokrocznie obniża budżet dla OSP. – Zniknął budżet remontowy na utrzymanie remiz. Dlatego OSP startuje w budżecie obywatelskim, aby uzupełnić braki w wyposażeniu – zauważył na posiedzeniu komisji gospodarki 18 listopada Michał Szukalski.
Krople w morzu potrzeb
Środkami finansowymi dla strażaków dysponuje w magistracie biuro zarządzania kryzysowego. Na współpracę z nimi członkowie OSP nie powiedzą złego słowa, ale widzą jak „pieniążki się zmniejszają, a gaz i prąd drożeje”. – Już piąty rok nie ma funduszu na naprawy w remizach. Startujemy do budżetu, bo potrzebujemy sprzętu ratowniczego. Dotacje państwowe, jakie dostajemy jako jednostki KSRG to krople w morzu potrzeb – mówił naczelnik OSP Sudół Piotr Witeczek.
Sudolscy strażacy wnioskowali w projekcie Budżetu Obywatelskiego m.in. o sprzęt do termowizji. Taka kariera pozwoliłaby im prowadzić akcje w zadymionych pomieszczeniach, gdzie często działa się po omacku. – Widzimy wtedy, co się pali, a to prowadzi do oszczędności wody i ograniczenia zniszczeń – tłumaczył P. Witeczek.
W OSP Brzezie starają się o wyposażenie niezbędne do ratownictwa technicznego. – Rozbudowujemy nasze zasoby kroczek po kroczku. To są narzędzia, gdzie jedno kosztuje 20 – 30 tysięcy złotych – poinformowali radnych komisji strażacy.
Jaka jest sytuacja OSP w Raciborzu
Sprzętu hydraulicznego potrzebuje OSP Miedonia. Tamtejsi ochotnicy patrzą w przyszłość. Powstaje nowa obwodnica, będzie dochodzić na niej do zdarzeń drogowych, a z Miedoni jest najbliżej by dotrzeć na tę drogę. – Warto byłoby wyposażyć nas w specjalistyczne nożyce, żeby dotrzeć do ludzi poszkodowanych w wypadku, rozciąć auto z zakleszczonymi w jego wnętrzu – argumentował przedstawiciel tej straży. W Miedoni marzą też o nowym, średnim pojeździe. Kosztuje milion złotych, dofinansowanie można pozyskać w kwocie 300 tys. zł. Ważnym punktem na liście potrzeb jest specjalna pralnica do czyszczenia tzw. nomexów, uniformów używanych w akcjach ratowniczych.
Takiego sprzętu potrzeba również w Markowicach. Szef tamtejszej straży tłumaczył, że czy do wypadku, czy do pożaru trzeba się odpowiednio ubrać, a później zabrudzony toksynami uniform musi być wyprany. Strażacy narażają swoje zdrowie i życie, a wszystko wykonują w „czynie społecznym”, nie pobierając za to wynagrodzenia. – Jeśli nie dba się o nomexy, to po 4 latach użytkowania są do wymiany, a za nowy należy zapłacić co najmniej 3 tys. zł – stwierdził szef markowickich strażaków.
Opozycja poprosi prezydenta
Lider opozycyjnego klubu „Razem dla Raciborza” Mirosław Lenk zapowiedział ochotnikom, że jego radni będą prosić prezydenta o uwzględnienie zwiększenia wydatków na OSP w budżecie miasta na 2022 rok. – Bezpieczeństwo jest ważne, a jeśli to wyposażenie jest niezbędne, to w jakimś wymiarze postaramy się, by je uzupełnić – zadeklarował Lenk w imieniu swych kolegów z rady miasta.
Jak usłyszeli radni, jedna pralnica kosztuje ok. 16 – 17 tys. zł.
Magdalena Kusy zastanawiała się, czy zawodowa straż nie może podarować OSP jakiegoś używanego sprzętu ze swoich zasobów. Piotr Witeczek, który jest zarówno ochotnikiem w Sudole, jak i zawodowcem w PSP Racibórz wyjaśnił, że komenda wspomaga jednostki OSP jak umie, ale zużyty sprzęt nie nadaje się do dalszego użytku.
Kusy przypomniała, że radni z klubu prezydenckiego wnioskowali, aby do Miedoni trafił wóz bojowy zawodowej straży, która wymieniła go na nowy, ale ostatecznie tak się nie stało. Radna nazwała OSP filarem lokalnej społeczności.
Michał Kuliga pytał o źródła finansowania ochotniczych straży. Obecni na posiedzeniu druhowie wyjaśnili, że to samorząd bierze na swój garnuszek wydatki OSP. Są również dofinansowania z Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. Na przykład Brzezie pozyskuje zeń rocznie 7 tys. zł. – Za to się kupuje sprzęt do ratownictwa, tylko bojowy ekwipunek – podkreślił Brunon Botorek z OSP Brzezie. Ze składek udaje się jeszcze uzbierać do dwóch tysięcy złotych w ciągu roku.
Przy tej okazji wspomniano wsparcie, jakiego udzielił Fundusz Sprawiedliwości. W ten projekt zaangażował się Michał Woś. Sfinansowano tak wóz bojowy dla Sudołu i sprzęt ratowniczy.
Wóz ze starymi oponami
Strażacy mówili też, o koniecznych wymianach swego wyposażenia, w tym o oponach w wozach bojowych. Wspomnieli o przypadku z gminy Kuźnia Raciborska, gdzie straż nie miała pieniędzy na wymianę starych opon i ich wóz przez kilka lat nie mógł brać udziału w akcjach ratowniczych.
Radnego Jarosława Łęskiego ciekawiło, który sprzęt jest wykorzystywany w akcji, gdzie biorą udział ochotnicy i zawodowcy – ten z OSP, czy ten należący do PSP? Michał Szukalski wyjaśnił, że często to ochotnicy są pierwsi na miejscu zdarzenia, a PSP mierzy się z sytuacjami, gdzie jeden zastęp jedzie na akcję do Rud, a drugi do Chałupek i to ochotnicy prowadzą którąś z akcji od początku do końca.
Tu włączył się w dyskusję Mirosław Lenk wskazując, że OSP to ważny element w systemie pożarniczym, równie ważny jak PSP. – Bez ochotników nie opanowano by wielu sytuacji. Były komendant Jan Pawnik tłumaczył mi jakie OSP mają znaczenie. Muszą mieć to samo wyposażenie jak zawodowcy, bo w akcji wykonują te same zadania, narażają się też tak samo – mówił były prezydent. – PSP i OSP to jedno ciało, nie poradzilibyśmy sobie bez nich – skwitował Michał Szukalski.
Wstyd byłoby wziąć te pieniądze
W Raciborzu nie jest stosowany jak w niektórych gminach w regionie ekwiwalent dla strażaków za wyjazdy do akcji. Wyliczono go na 12,50 zł za godzinę akcji. Obecni na posiedzeniu strażacy mówili, że 1000 godzin by się uzbierało w jednostkach. – Wstyd byłoby nam wziąć te pieniądze – mówili strażacy z Brzezia.
Skomentował to radny Eugeniusz Wyglenda. – Chwała wam za to, że nie bierzecie pieniędzy, bo koszty byłyby wyższe – mówił. Paweł Rycka zastanawiał się, czy to nie jest jednak w pewien sposób wykorzystywanie straży.
Michał Kuliga powiedział, że Miasto Racibórz stać, aby swoje straże wspierać bardziej niż dotychczas.
Michał Szukalski zaznaczył, że stawką tych wydatków jest ludzkie życie, w tym życie ratowników.
– OSP to przedłużenie rąk PSP. Na równo są alarmowani i przeważnie są pierwsi na miejscu. Przeszkoleni są tak jak zawodowcy. Kiedyś jak w remizie buczało, to jechał każdy na akcję, a teraz jak nie ma uprawnień, to nie może. To nie jest taka prosta rzecz. Straż, choć kojarzy się z gaszeniem ognia, to jak policzyć ich wyjazdy, to 30 na 70 jest do innych zdarzeń niż pożar – mówił radny ze Studziennej, ojciec strażaka.
Wiceprezydent Dominik Konieczny stwierdził na koniec, że Miasto wspiera OSP tak dobrze jak potrafi. – Jak są jakieś potrzeby, to idziemy z tym do rady, by zaakceptowała wydatek. Teraz znów inwestujemy w remizy, gdzie założymy fotowoltaikę – powiedział włodarz miasta.
(ma.w)
Najnowsze komentarze