Nie odsyłamy dzieci z naszego oddziału do innych placówek
O chorobach neurologicznych wieku dziecięcego, walce z covidem i możliwościach diagnostycznych raciborskiej pediatrii z neurologiem dziecięcym Jackiem Micułą, kierownikiem oddziału pediatrycznego Szpitala Rejonowego w Raciborzu rozmawia Katarzyna Gruchot.
– Podczas konferencji, która odbędzie się 20 listopada na Zamku Piastowskim będzie pan mówił o najczęstszych chorobach neurologicznych okresu wczesnodziecięcego. Dlaczego to rodzice powinni być pierwszymi odbiorcami tego wykładu?
– Chciałbym im uświadomić na co sami powinni zwrócić uwagę obserwując swoje dzieci. W ich prawidłowym rozwoju trzeba umieć wychwycić wszystkie ważne momenty, które nazywamy często kamieniami milowymi. Pierwszy to rozwój ruchowy, a więc etap gdy dziecko zaczyna się przetaczać, siadać, raczkować, wstawać i chodzić. Potem rozwój mowy, czyli gaworzenie i pierwsze słowa, a na koniec rozwój psychospołeczny, czyli to, w jaki sposób i kiedy dziecko nawiązuje kontakt z otoczeniem. Jeżeli którykolwiek z tych etapów jest opóźniony lub w ogóle go nie ma, to już powinien być dla rodziców sygnał, by skonsultować się z pediatrą. Obserwacja dziecka i jego rozwoju powinna się odbywać cały czas, bo niestety, zdarzają się też przypadki regresu, czyli dobrze rozwijające się dziecko nagle przestaje mówić lub chodzić i to też jest powód do alarmu.
– Z jakimi chorobami wczesnodziecięcymi spotyka się pan najczęściej?
– Są wady, z którymi dziecko się rodzi i takie, którym możemy zapobiec, bo w porę wychwycone w badaniu USG matki można operować w jej łonie. Takie zabiegi wykonuje się na przykład w przypadku wykrytej u dziecka przepukliny oponowo-rdzeniowej. Częste są choroby skórno-nerwowe. Jeżeli u dziecka pojawiają się kawowe plamy na skórze to może być pierwszy objaw choroby Recklinghausena. Dopiero później dochodzą do tego objawy neurologiczne takie jak padaczka czy opóźnienie rozwoju. Podobnie jest w stwardnieniu guzowatym, którego pierwszym symptomem mogą być pojawiające się na skórze dziecka odbarwienia. To są choroby uwarunkowane genetycznie. Często jest tak, że rodzice o istniejących w rodzinie chorobach genetycznych wiedzą i taką wiedzą powinni się podzielić w pierwszej kolejności z pediatrą, który prowadzi ich dziecko. Bardzo ważne jest przecież to, by jak najszybciej wprowadzić odpowiednie leczenie. Rodzice muszą zachować czujność.
– Wciąż słyszymy o akcjach zbierania pieniędzy na leczenie dzieci chorych na SMA. Czym jest ta choroba?
– To rdzeniowy zanik mięśni, które dziś leczy się terapiami genowymi. Jego objawem we wczesnym rozwoju dziecka jest obniżone napięcie mięśni zarówno w osi ciała jak i na obwodzie. Dziecko nie unosi główki, nie siedzi, pomijane są więc te etapy, które występują u prawidłowo rozwijającego się dziecka. Zarówno podwyższone napięcie mięśni, jak i obniżone, powinno być sygnałem dla rodziców, że potrzebna jest konsultacja. Idealna byłaby sytuacja gdyby istniała współpraca rodziców z pediatrą, neurologiem dziecięcym, psychologiem, fizjoterapeutą czy logopedą. W praktyce takiego systemowego rozwiązania u nas nie ma.
– Czy dochodzi do takich sytuacji, w których rodzice niepotrzebnie panikują?
– Najczęściej dotyczy to drgawek gorączkowych, które mogą występować u dzieci do piątego roku życia. Jeżeli trwają one krótko i występują przy wysokiej gorączce, rodzice nie powinni się ich bać, bo nie mają one nic wspólnego z padaczką. Należy jednak pamiętać, że w takiej sytuacji trzeba niezwłocznie podać leki przeciwgorączkowe. Kolejnym powracającym problemem są bóle głowy u nastolatków. Najczęściej mają one podłoże psychiczne, nie są zaś objawem guza mózgu, choć w internecie po haśle ból głowy właśnie takie informacje pojawiają się najczęściej. Tymczasem bóle głowy, które są objawem guza mózgu to ułamek procenta. Jeśli więc w badaniu neurologicznym lekarz nie widzi żadnych zmian, to poddawanie dziecka tomografii jest bezsensowne, bo naraża je niepotrzebnie na naświetlenie i stres związany z pobytem w szpitalu. Oczywiście, jeśli bóle głowy u dziecka są tak uporczywe, że potrafią wybudzać je w nocy, towarzyszą im poranne wymioty i trwają długo, to wtedy trzeba się zgłosić do lekarza. Nie należy się też przejmować tikami u dziecka, bo ich zdecydowana większość ma podłoże emocjonalne. Rodzice przychodzą też często do neurologa gdy dziecko ma trudności w szkole. Wielu z nich chciałoby od razu zrobić diagnostykę, na przykład w postaci rezonansu, a nieraz najlepszym rozwiązaniem jest dostosowanie wymagań szkolnych do jego możliwości. Najlepiej zachować równowagę, czyli nie przegapić tego, co w rozwoju dziecka istotne i nie panikować gdy nie dzieje się nic złego.
– Gdzie rodzice mogą znaleźć specjalistyczną pomoc w zakresie chorób neurologicznych swoich dzieci?
– W naszym regionie są tylko dwie placówki, które specjalizują się w neurologii dziecięcej: Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach Ligocie i oddział neurologii dziecięcej w szpitalu w Chorzowie. Terminy przyjęć są tam bardzo odległe, bo na łóżko czeka się przynajmniej rok. Nasz oddział ma jednak to szczęście, że jest tu profil neurologiczny ze względu na to, że ja jestem specjalistą neurologii dziecięcej. Wykonujemy więc diagnostykę neurologiczną bo mamy rezonans magnetyczny, tomograf i elektroencefalograf, za pomocą którego przeprowadza się badanie EEG. Moim zastępcą jest doktor Gabriela Geisler, która ma specjalizację z endokrynologii dziecięcej, więc i w tym zakresie potrafimy dobrze diagnozować. Mamy na oddziale Holtera ciśnieniowego i Holtera ekg, prowadzimy diagnostykę nefrologiczną, bo mamy zaplecze w postaci rentgena i TK, posiadamy też własne USG, które podarowała nam Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Mamy możliwość wykonania gastroskopii i kolonoskopii u dzieci a także konsultacji laryngologicznych, ortopedycznych, chirurgicznych i okulistycznych. Współpracujemy z psychologiem, dietetykiem i logopedą. My nigdzie nie odsyłamy naszych małych pacjentów. Staramy się im pomóc na miejscu.
– Jak przebiegała praca na oddziale gdy szpital został przekształcony w jednoimienny?
Od marca ubiegłego roku do początków czerwca tego roku byliśmy oddziałem covidowym dla dzieci. Na początku jako jedyny taki oddział w województwie śląskim i opolskim. Trafiali do nas pacjenci z Żywca, Częstochowy, Jastrzębia, a oddział był w pełni obłożony. Mieliśmy pacjentów od noworodków do osiemnastego roku życia. Wśród nich były przypadki dzieci w ciężkim stanie, wymagające stałej tlenoterapii, podawania leków przeciwwirusowych, czy antybiotyków. Musieliśmy sobie wypracować własne standardy postępowania z chorymi, bo wcześniej takich przypadków i takich procedur przecież nie było. Napisaliśmy na ten temat nawet pracę, która ukazała się w czasopiśmie „Pediatria po dyplomie”, gdzie opisaliśmy przypadek 6-tygodniowej dziewczynki chorej na covid, u której rozwinęła się śródmiąższowa choroba płuc. Udało nam się tę dziewczynkę wyleczyć.
– Z jakiego obszaru trafiają na wasz oddział obecni pacjenci?
– Oddział ma dwadzieścia łóżek, a przyjeżdżają do nas pacjenci, którzy mieszkają w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Mamy chorych z województwa opolskiego, bo w szpitalu w Głubczycach został zamknięty oddział pediatrii. W Wodzisławiu takiego oddziału w ogóle nie ma, a w wakacje przyjmowaliśmy też pacjentów z powiatu rybnickiego, bo przez trzy miesiące ich oddział dziecięcy był zamknięty. Trafiają do nas dzieci nawet spod Gliwic. Małym pacjentom może w szpitalu towarzyszyć matka lub ojciec. Każde dziecko i jego opiekun przed przyjęciem do szpitala ma robiony test antygenowy. Tylko jego ujemny wynik kwalifikuje do przyjęcia na oddział. Jeśli wynik jest dodatni, mały pacjent trafia na oddział covidowy, gdzie jest leczony przez lekarzy pediatrów dochodzących.
– Od czterech lat kieruje pan oddziałem pediatrycznym raciborskiego szpitala. Poznał pan już nasze miasto?
– W Raciborzu jest piękny rynek, byłem też na zamku i podziwiałem park wokół niego. Codziennie jeżdżę tu z Katowic, gdzie mieszkam na stałe i zachwycam się drogą, która od Sośnicowic prowadzi przez lasy. Jest na co patrzeć, szczególnie o tej porze roku.
Jacek Micuła absolwent Śląskiej Akademii Medycznej, pediatra i neurolog dziecięcy posiadający uprawnienia do opisów badań EEG u dzieci. Wcześniej pracownik Centrum Pediatrii w Sosnowcu i Kliniki Neurologii Wieku Rozwojowego Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Od czterech lat kierownik oddziału pediatrycznego w Szpitalu Rejonowym w Raciborzu. Członek zarządu Oddziału Śląskiego Polskiego Towarzystwa Neurologów Dziecięcych, ekspert Stowarzyszenia Chorych na Mukopolisacharydozę i Choroby Rzadkie.
ZAPROSZENIE
Wiodący Ośrodek Koordynacyjno-Rehabilitacyjno-Opiekuńczy zaprasza na konferencję „Pomóż mi wzrastać – czyli jak dobrze i świadomie wspierać rozwój dziecka”, która odbędzie się 20 listopada od 10.00 do 13.00 na Zamku Piastowskim w Raciborzu.
Prelegenci:
1. Dr Jacek A. Micuła – lekarz specjalista pediatrii i neurologii dziecięcej, ordynator oddziału pediatrii Szpitala Rejonowego w Raciborzu
2. Zbigniew Grochowski – magister rehabilitacji ruchowej, wieloletni konsultant i współpracownik Wiodącego Ośrodka Koordynacyjno-Rehabilitacyjno-Opiekuńczego
3. Małgorzata Matusik-Belik – psycholog, specjalista psychoterapii uzależnień, psycholog hospicyjny, wykładowca Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej, pracownik Miejskiego Centrum Profilaktyki „Drogowskaz”, wieloletni współpracownik Wiodącego Ośrodka Koordynacyjno-Rehabilitacyjno-Opiekuńczego.
4. Agnieszka Topór – psycholog, pedagog, specjalista w dziedzinie psychoterapii dzieci i młodzieży, pracownik Katowickiego Instytutu Psychoterapii. Od ponad 8 lat pracuje z dziećmi ze spektrum autyzmu.
Najnowsze komentarze