Jestem za legalizacją protestów
Złośliwy komentarz tygodnia Bożydara Nosacza
Nasz rząd w ekspresowym tempie reaguje na zmiany sytuacji epidemicznej (np. jeszcze w czwartek cmentarze nie kwalifikowały się do zamknięcia, a w piątek już tak), wiec przewiduję, że wkrótce również obecne protesty uliczne zostaną uznane za legalne. Ba, może nawet będą obowiązkowe dla wszystkich! Ja w każdym razie gorąco o to do rządu apeluję, a poniżej służę bogatym uzasadnieniem przyszłego rozporządzenia na podstawie obserwacji tzw. spacerów ulicznych w Raciborzu.
1. Dbanie o zdrowie
Spacery na świeżym powietrzu są zdrowe, a ludziom (zwłaszcza młodzieży) zamkniętym całymi dniami w domach na pewno ruch się przyda. Zresztą młodzież mogłaby protestować pod opieką nauczycieli, którym Prezydent Raciborza na pewno chętnie zaliczy ten czas jako nadgodziny. Trzeba tylko zmienić godziny protestów, np. żeby odbywały się od 5.00 do 7.00 rano, kiedy jest najmniejszy smog na dworze i słaby ruch pojazdów. Dla większej efektywności protestu uczestnicy mogą przy okazji kupić świeże bułki i wyprowadzić psa. Dodatkowo przydaliby się animatorzy (mogliby to być pracownicy zamkniętych siłowni, klubów fitnessu, szkół tańca, itp.), którzy prowadziliby podczas spacerów zajęcia ruchowe przy muzyce, uczyli śpiewu, joggingu, stretchingu, kroku marszowego, itd. Do tego nauka prawidłowego zakładania i noszenia maseczek. Lista pomysłów otwarta…To wszystko oczywiście już się dzieje podczas protestów, tylko całkowicie amatorsko i chaotycznie, przez co energia ludzka jest niewłaściwie wykorzystana.
2. Wychowanie patriotyczne
Naukę śpiewu i marszu można by połączyć z wychowaniem patriotycznym. Ostatnio organizatorzy puścili wprawdzie uczestnikom na rozpoczęcie marszu słynną „Rotę”, ale niestety, zanim lud zdążył się należycie wczuć w klimat patriotyczny pieśni sprzed 110 lat, przerwano śpiew po dwóch zwrotkach. Oczywiście należy docenić dramatyzm wezwania do walki z wyludnianiem się Raciborza (i Polski) zawarty w słowach „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród”, ale przecież najważniejsze przesłania „Roty” są dopiero w kolejnych zwrotkach. Np. „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”. A nie muszę chyba tłumaczyć, czym dodatkowo grozi taki Niemiec plujący w nasze twarze podczas pandemii. Aha, lojalnie uprzedzam, że trzeba by się tylko jakoś zgrabnie prześlizgnąć nad tym, że Konopnicka (autorka „Roty”), tak samo często jak odwoływała się w swej twórczości do Boga to najeżdżała na ówczesny Kościół Katolicki. Ale cóż poradzić, widać w naszym kraju pewne sprawy są stałe.
3. Nauka dialogu
Tu na ochotnika chce się zgłosić mój sąsiad Mirek, który mógłby wystąpić podczas protestów z wykładem poświęconym karkołomnej tezie, że „można się pięknie różnić”. Otóż Mirek zauważył podczas protestu transparent o treści: „Bardziej wkurzające od rządów Jarka jest tylko przełożenie premiery Cyberpunka”. Akurat Mirek uważa, że dużo bardziej wkurzające od opóźnienia „Cyberpunka” jest przesuniecie premiery nowego Jamesa Bonda i chętnie podjąłby podczas protestu kulturalną polemikę na ten temat. Podobnie zresztą aż rwie się do dyskusji z kolejnym hasłem manifestacji, że „Polska jest kobietą”. Uważa je za skrajny seksizm, z którym nie zgodziłaby się nawet Maria Konopnicka. Jednak chciałby kulturalnie, w atmosferze poszanowania wzajemnych argumentów, przekonać autorów transparentu do zmiany hasła. Np. na „Polska jest kobietą, mężczyzną i protestem”.
4. Profilaktyka
Podczas zorganizowanych i obowiązkowych protestów można by wszystkim łatwo zmierzyć temperaturę w celu wytypowania do testów osobników podejrzanych, a na tych, na mecie marszu, czekałby już namiot do wymazów. Policja mogłaby też łatwiej skontrolować, czy wszyscy noszą maseczki i nie musiałaby się za pojedynczymi mieszkańcami uganiać po całym mieście. Ponieważ w celu zakupu bułek, każdy miałby przy sobie portfel, to i ewentualne mandaty za brak maseczek i dystansu można by zapłacić od razu, a nie zwalać znów całej roboty na Pocztę Polską. Podczas obowiązkowych przystanków koło Lidla, Biedronki i Społem uczestnicy zrobiliby zakupy dla seniorów, dzięki czemu ci nie musieliby wychodzić z domu, a handel przestałby narzekać, że przez tzw. godziny dla seniorów ma same straty.
5. Dodatkowe zajęcia dla ambitnych
Tym, którzy mają więcej czasu, można by zaproponować wydłużoną trasę manifestacji (np. do Zbiornika Racibórz i z powrotem), podczas której odbywałyby się zajęcia uzupełniające z historii, malarstwa, itp. Na zachętę, pierwsza lekcja mogłaby mieć trochę prowokacyjny tytuł, np. „Julia Parzonka wiodąca lud na barykady”. Rzecz jasna byłoby to nawiązanie do słynnego obrazu francuskiego malarza Eugene’a Delacroix pt. „Wolność wiodąca lud na barykady”. Oczywiście nie chodzi mi o analogię dosłowną, ale symboliczną. Zwłaszcza, że organizatorka raciborskich protestów jest podczas działań zdecydowanie bardziej konserwatywnie ubrana niż muza Delacroix (zdaje się, że tylko czapeczki mają podobne). W każdym razie podczas tych lekcji uczestnicy dowiedziliby się m.in., że ów słynny francuski obraz nie powstał bynajmniej spontanicznie, ale na zamówienie zwycięskiego rządu po udanej rewolucji (później nawet dla zleceniodawcy był zbyt odważny i go schowano). Albo tego, że niektórzy autorzy słynnego hasła rewolucji francuskiej „Wolność, równość, braterstwo” (w wersji z raciborskiego spaceru: „Liberte, Egalite, Wypier..lajte”) źle skończyli. I to bynajmniej nie z rąk tych, przeciw którym walczyli na samym początku, co dało życie innej słynnej przestrodze: rewolucja pożera własne dzieci. (za tę inspirację dziękuje autorowi komentarza „zawiedzeni” na www.nowiny.pl).
bozydar.nosacz@outlook.com
Najnowsze komentarze