Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Grzeczne ogiery i klacz – modelka

07.11.2017 00:00 red.

Tylu koni, ile pojawiło się na targu końskim 28 października, nie było tu jeszcze nigdy. Prezentowało się ich kilkanaście, a zwykle bywa po dwa, trzy. Plotkowano, że hodowcy przywieźli je, bo liczyli na zainteresowanie bogatego kupca z Niemiec.

Dwa młode, dwuipółletnie ogiery przywiózł Herbert Suchanek z Bycina (rejon Pyskowic). Do rozrodu jeszcze się nie nadają, bo nie mają licencji, a nie są kastrowane żeby figura ogiera była właściwa. Rumaki wycenił po 12 tys. zł. – Cena jest rynkowa – przekonywał. Ogiery można kupić m.in. przez internet, ale hodowca bywający w Pietrowicach Wielkich na targu co miesiąc postanowił pokazać je na żywo. – Wziąłem, żeby ludzie sobie obejrzeli – wyjaśniał hodowca o ponad 20-letnim stażu. Specjalizuje się w rasie śląskiej, bo podoba mu się charakter tych koni. – Podziwiam ich psychikę. Są grzeczne, do bryczki najlepsze – zapewniał.

Suchanek jeździł wcześniej na targ do Żor, a jak go zlikwidowano to przeniósł się na pietrowicki. – Uprząż, paski czy wędzidło trzeba zawsze coś dokupić. Bo jak się jeździ to trzeba to mieć – mówił. Dorzucił jeszcze, że koń co prawda nie zeżre wędzidła, ale jednemu pasuje takie, a drugiemu inne.

– To nie jest tak, że można mu do pyska byle łańcuszek włożyć. Choć kiedyś tak robili z wozowymi końmi. Jak nie umieli utrzymać to łańcuch z rowera ucinali, kółka zakładali i jechali – przyznał przybysz z Byciny. Ogierami Laosem i Majorem interesowali się m.in. klienci z Czech.

Pan Paweł Zając, senior z Kędzierzyna-Koźla przywiózł do Pietrowic Wielkich dorodną klacz, ale kupców nie znalazł. 8-latka, szlachetnej półkrwi i „spokojna jak dziecko” jak zachwalał gniadą właściciel. Znajomego wspierał weterynarz Mieczysław Lipiński.

– Przyjemny konik. Ja jestem żonaty, ale jak ładna dziewczyna o długich nogach bez żylaków idzie to też spojrzę. Tu widzę klacz w klasie modelki, pierwszorzędna. Jeszcze jej odświętną uzdę założyć, siodło wrzucić – zachwalał. Doktor podkreślał też, że „nóżka prosta, bez wad”. – Właściciel ma spokojny charakter i dobrze konia układa, bo od wariata lepiej nic nie kupować. Zwierzę jest wtedy straszone, szturchane, bite, a to już tylko nie gra na skrzypcach i po drabinie nie chodzi – śmiał się weterynarz. Cenę (6 tys. zł) uznał za bardzo dobrą, a właściciel był gotów jeszcze coś spuścić. – Przy źrebaku zanim się wsiądzie na niego to trzeba 3 – 4 lata czekać, a wcześniej trzeba klacz pokryć. Te 6 tys. zł to nie jest nawet połowa ceny zapłacona – uznał M Lipiński.

Wśród klaczy i ogierów można było znaleźć bryczkę, którą próbował sprzedać pan Bogdan z Kalet (śląskie). – Kupiłem ją niedawno. Trochę zniszczona była to przy niej porobiłem.

Pomalowałem, skrzynię dorobiłem – opowiadał nam stolarz. Pierwszy raz się zajął taką renowacją. Jest też hodowcą koni. – Jak jej nie sprzedam, to będę zaprzęgał konie i nią jeździł – skwitował. Żądał za bryczkę 3,8 tys. zł.

(ma.w)

  • Numer: 45 (1325)
  • Data wydania: 07.11.17
Czytaj e-gazetę