Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Dziesięć wieków Raciborza

24.10.2017 00:00 red.

Z Pawłem Newerlą, autorem kilkudziesięciu opracowań i książek poświęconych historii ziemi raciborskiej rozmawia Arkadiusz Gruchot

– Czy wiemy, ile dokładnie Racibórz ma lat?

– Paweł Newerla: Dokładnie tego nie jesteśmy w stanie ustalić. Za umowny początek przyjmujemy najwcześniejszą, znaną nam pisemną wzmiankę mnicha (nazwanego później Gallem Anonimem), z której wynika, że w 1108 roku istniał już gród nazywany Ratibor, należący wówczas do Morawian. Znajdował się on na prawym brzegu Odry, gdzie dziś mamy odbudowany Zamek Piastowski. Ale z pewnością na lewym brzegu rzeki, w miejscu dzisiejszego śródmieścia, znajdowała się w tym czasie niewielka osada. Nie wiemy, kiedy dokładnie powstała, ani kiedy przejęła nazwę Racibórz.

– Cóż pisał o Raciborzu Gall Anonim?

– W swojej kronice zamieścił on kilka zdań o starciu rycerzy Bolesława Krzywoustego z Morawianami, a następnie o zajęciu grodu przez wojów księcia. Sam gród został przejęty bez walki, gdyż jego załoga wzięła rycerzy Krzywoustego za powracające z walki morawskie hufce.

– Czy nasza wiedza o nadaniu miastu praw miejskich, co nastąpiło ponad 100 lat później, jest już bardziej precyzyjna?

– Też nie, gdyż dowiadujemy się o tym pośrednio. Źródłem jest dyplom księcia opolskiego i raciborskiego Kazimierza (syna Mieszka) z 1217 roku, w którym przyznaje dobrom w Leśnicy takie same prawa, jakie otrzymali koloniści w Opolu i Raciborzu. Wynika z tego, że książę dokonał lokacji Raciborza już przed tą datą, osiedlając na jego lewym brzegu przybyszy (gości), których zwolnił z podległości prawu polskiemu i zezwolił na rządzenie miastem według prawa flamandzkiego.

– Dlaczego akurat flamandzkiego?

– Dlatego, że osiedleńcy przybyli do nas prawdopodobnie z terenów dzisiejszej Belgii, czyli byli Walonami i Flamandami.

– Przywędrowali tu przez przypadek, czy z jakiś zamysłem?

– Z jednej strony ludy wędrowały chcąc sobie poprawić warunki bytowania. Z drugiej, gród potrzebował mieszkańców o określonych kwalifikacjach, rzemieślników. Osadnicy wywodzący się z Niderlandów na pewno mieli duże doświadczenie w osuszaniu bagien, regulacji rzek i kanałów, przez co dla nadodrzańskiego grodu, otoczonego bagiennymi terenami, byli bardzo pożyteczni. Przejawem umiejętności tych osadników jest wybudowanie kanału z rzeki Psiny spod Bieńkowic, przez Studzienną do Raciborza. Dokument księcia Władysława z 1258 r. wzmiankuje kanał, naszą Psinkę, który prowadzi od Studziennej do miasta.

– Co oznaczało nadanie Raciborzowi prawa flamandzkiego?

– Mieszkańcy zyskali szereg przywilejów handlowych, zostali zwolnieni na jakiś czas z niektórych opłat na rzecz księcia. Główną zmianą ustrojową było ustanowienie urzędu wójta, który miał bardzo szerokie kompetencje gospodarcze i sądownicze. Właściwie rządził jednoosobowo, a jego władza była dziedziczna. Z czasem zaczął pojawiać się opór patrycjatu miejskiego wobec autokratycznej władzy wójta, czego skutkiem było m.in. nadanie miastu prawa magdeburskiego. Zrobił to 17 czerwca 1299 roku książę raciborski Przemysł.

– Niektórzy historycy uważają wspomniany przez pana dokument Przemysła za falsyfikat…

– To prawda, ale jego treść jest zgodna z faktycznym stanem prawnym Raciborza z końca XIII wieku. Uszczuplając władzę wójta książę powołał pięcioosobową radę miejską i siedmioosobowe kolegium ławników. Oczywiście nie można było jeszcze mówić o trójpodziale władzy, ale bez wątpienia o początkach nowoczesnej, sprawnej samorządności miejskiej.

– Czy miastu się to opłaciło?

– Zmiany organizacji miasta stanowiły na pewno ogromny postęp i przyczyniły się do jego rozwoju gospodarczego, choć z czasem zaczął się tworzyć nowy, wąski krąg władzy dbający przede wszystkim o własne interesy, a nie sprawy ogółu.

– W ubiegłym roku obchodziliśmy 1050. rocznicę Chrztu Polski. W „Dziejach Raciborza” pisze pan, że prawdopodobnie mieszkańcy Śląska (czyli także Raciborza) zostali ochrzczeni nawet 100 lat wcześniej.

– Według badań uczonych zajmujących się średniowieczem, tzw. apostołowie Słowian, czyli święci Cyryl i Metody, ochrzcili dwór księcia wielkomorawskiego już w 863 roku, czyli 103 lata przed podawaną w naszej historiografii datą chrztu Mieszka I. Śląsk, a więc także Racibórz, należał wtedy do Moraw. Zdaniem historyków, odmiennie niż to było z chrztem Mieszka, chrystianizacja Moraw była znacznie szersza i nie ograniczała się jedynie do dworu władcy. Można zatem powiedzieć, że ziemia raciborska, jako część Śląska, została ochrzczona już w IX wieku.

– Które momenty w ponad 900-letnich dziejach Raciborza można uznać za przełomowe dla miasta?

– W czasach najdawniejszych na pewno były to wspomniane zmiany ustrojowe, które przyczyniły się do tego, że w XIII wieku w mieście bardzo prężnie rozwijało się rzemiosło, działały składy solne, odbywały się największe na Śląsku targi zboża. W kolejnych wiekach Racibórz był jednym z najludniejszych miast na Górnym Śląsku. Potem sytuacja miasta zmieniała się także wraz ze zmianami jego przynależności. Trzeba przypomnieć, że po panowaniu Piastów, od 1335 roku Racibórz należał do władców czeskich, następnie w 1558 roku trafił pod panowanie austriackich Habsburgów, by w wyniku pierwszej wojny śląskiej, w 1742 roku stać się częścią Królestwa Pruskiego, a od 1871 roku Rzeszy Niemieckiej Kiedyś spieraliśmy się ze śp. dr. Ryszardem Kinclem, czy lepiej było miastu pod panowaniem austriackim czy habsburskim, ale bez wątpienia każde miało swoje dobre i złe strony.

– Jest jednak chyba powszechna zgoda, że czasy świetności miasta, te bliższe współczesności, przypadają na drugą połowę XIX i początek XX wieku.

– Trzeba jednak pamiętać, że o tym okresie wiemy dużo więcej niż o czasach dawniejszych. Bez wątpienia jednak pruskie reformy administracyjne, samorządowe czy uwalniające rzemiosło spod wszechwładnej mocy cechów, jak również XIX wieczna rewolucja przemysłowa przyczyniły się do gospodarczego rozkwitu Raciborza. Spektakularnym i korzystnym wydarzeniem było także wybudowanie w 1846 roku linii kolejowej łączącej Berlin z Wiedniem, która dzęki inicjatywie raciborzan prowadziła przez Racibórz, a nie przez Mysłowice, jak początkowo planowano.Prężnie rozwijał się w Raciborzu przemysł metalowy, tytoniowy, spożywczy (w tym szczególnie cukierniczy), a także chemiczny. Na początku XX wieku miasto liczyło aż 39 tys. mieszkańców.

– Ale po I wojnie światowej Racibórz podupadł. Dlaczego?

– Przegrana przez Niemcy wojna spowodowała m.in., że południowa część powiatu raciborskiego z Hulczynem i Krawarzem została przyłączona do nowo powstałego państwa – Republiki Czechosłowackiej. Z kolei w wyniku plebiscytu sam Racibórz pozostał w państwie niemieckim (ponad 90 proc. raciborzan zagłosowało za Niemcami), ale już miejscowości na prawym brzegu Odry zagłosowały za Polską i weszły w skład Rzeczpospolitej. Miasto, które kiedyś znajdowało się na ważnych szlakach komunikacyjnych i gospodarczych prężnej Rzeszy Niemieckiej teraz znalazło się na peryferiach znacznie osłabionego przez wojnę państwa. Ziemie otaczające Racibórz poprzecinane zostały granicami państwowymi hamującymi wymianę handlową i rozwój gospodarki. Ale równocześnie podejmowano próby przeciwdziałania marginalizacji miasta.

– Jak na przykład wizyta Prezydenta Rzeszy Paula von Hindenburga 18 września 1928 roku?

– Oczywiście to było ważne wydarzenie, ale raczej o charakterze symbolicznym i propagandowym. Jednak w latach 20. Racibórz mógł poszczycić się pozyskaniem siedziby prowincji górnośląskiej, organu samorządowego o znaczeniu dzisiejszego marszałka województwa, czyli bardzo ważnego. Mieściła się ona w budynku obecnego Liceum im. Jana Kasprowicza. W ślad za tym powstał bank prowincji, instytucje ubezpieczeniowe, Górnośląska Biblioteka Krajowa. Była też w Raciborzu siedziba Wyższego Urzędu Górniczego. Warto też wspomnieć o Obserwatorium Geofizycznym, jedynej emanacji prowincji, której naziści nie zlikwidowali z powodu nacisków przemysłu górniczego.

– Skoro już doszliśmy do mrocznych czasów nazizmu… Można spotkać się z opiniami, że w Raciborzu nie był on tak brutalny, jak w wielu innych niemieckich miastach.

– Upatrywałbym tego przede wszystkim w katolickim rodowodzie większości mieszkańców ziemi raciborskiej i pewnej tradycji zgodnego współistnienia w mieście różnych narodowości. Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że tutejszy kreisleiter NSDAP Josef Adamczyk był sąsiadem żydowskiego rabina.

– Piękny, przedwojenny Racibórz został zniszczony przez Rosjan właściwie już po przejściu frontu. Z zemsty?

– Przede wszystkim radzieckim żołnierzom mówiono, że za „wielką wodą”, czyli Odrą jest już „Giermania” i mogą tam robić co tylko chcą. Zniszczenia były czasem efektem odwetu, czasem grabieży, często skutkiem ubocznym tej ostatniej, kiedy np. zaprószano ogień podczas szukania poniemieckiego majątku i „skarbów”. Ale trzeba też pamiętać, że wiele, lekko tylko uszkodzonych, budynków zostało bezmyślnie rozebranych już po wojnie, aby wysyłać cegły potrzebne do odbudowy Warszawy.

– Na szczęście potem zapadła polityczna decyzja, by Racibórz jednak przywrócić do życia. Ale ten rozdział naszej historii prezentujemy dość obszernie na innych stronach tego numeru. Bardzo panu dziękuję za rozmowę.

  • Numer: 43 (1324)
  • Data wydania: 24.10.17
Czytaj e-gazetę