Zbiornik Racibórz powinien być mokry
Moim zdaniem
Marcin Wojnarowski, dziennikarz „Nowin Raciborskich” oraz portalu nowiny.pl
Powiat. 4 listopada odbył się konwent marszałków województw RP. Jedną ze spraw, którymi zajmowali się ci wszyscy przedstawiciele samorządów wojewódzkich Polski, była polityka przeciwdziałania suszy. 2015 r. był pod tym względem bezlitosny, noszący znamiona klęski żywiołowej. Na dużych obszarach kraju susza zabrała ponad 30 proc. plonów. Wiele ujęć wody pitnej okazało się niewystarczających.
Dzisiejszy stan wiedzy i techniki pozwala zabezpieczyć się na taką okoliczność. Wskazali na to marszałkowie w piśmie wystosowanym do rządu. Wskazują oni, że Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej skupiał się w ostatnich latach niemal wyłącznie na przeciwdziałaniu powodzi, zupełnie zapominając o innych aspektach hydrologii. Konwent uważa, że susza powinna być traktowana na równi z powodzią. Jednym z punktów zapobiegania niebezpieczeństwom suszy, wymieniają marszałkowie, jest zmiana podejścia do budowy zbiorników przeciwpowodziowych. Jako przykład podają Zbiornik Racibórz Dolny, który w założeniu ma być zbiornikiem suchym. Tylko w przypadku wysokiego stanu Odry miałby być tymczasowym buforem bezpieczeństwa i napełniany wodą. Taki założenie wyklucza dłuższe magazynowanie w zbiorniku wody. Obwałowanie zbiornika suchego nie jest przystosowane do dłuższego naporu zmagazynowanej wody. W praktyce to nawet nie wiadomo jakie będą możliwości tychże wałów i dla pewności lepiej wodę spuścić jak najszybciej. – Zbiornik Racibórz jako zbiornik mokry pełniłby funkcje przeciwpowodziowe, a dodatkowo wspomagałby inne dziedziny gospodarki – tłumaczą marszałkowie. Dodają, że tak właśnie działają inne mokre zbiorniki, jak choćby ten w Goczałkowicach, który zasila w wodę pół województwa. Dlatego marszałkowie domagają się zintegrowanej polityki w zakresie przeciwdziałania suszy.
Mądry Polak?
Apel do rządu pokazuje rosnącą świadomość problemu w samorządach. Oczywiście to zainteresowanie spóźnione, i tak jak mówi przysłowie „mądry Polak po szkodzie”. Czy jednak to przysłowie nie jest zbyt optymistyczne? Miejmy nadzieję, że nie.
Cieszą również pierwsze jaskółki, że duża polityka ma jakiś plan na prowadzenie gospodarki wodnej. Jedną z tych zapowiedzi było niedoszłe powołanie na wiceministra gospodarki morskiej, Gabrieli Tomik, obecnej wiceburmistrz Kuźni Raciborskiej. Pani Tomik znana jest ze śmiałych wizji na temat regulacji rzek i urządzeń hydrologicznych na naszym lokalnym podwórku. Czy w tym świetle inni nasi samorządowcy nabiorą odwagi i zamiast asekuracyjnie mówić, że „to się nie uda”, w końcu spróbują? Wydaje się, że polityczny klimat temu sprzyja, a podobna okazja może się długo nie powtórzyć.
Dlaczego warto
Zbiornik Racibórz to ogromna, strategiczna inwestycja. Dziś może dziwić, że wcześniej, na etapie projektowania, nie wzięto pod uwagę, że raciborski zbiornik mógłby być częściowo zalany. Tym bardziej, że hydrolodzy nie spadli z nieba przedwczoraj. – Mokry zbiornik to same korzyści. W praktyce różni się od suchego przede wszystkim większym umocnieniem wałów, które mogą utrzymywać wodę nie tylko w czasie podwyższonego stanu rzeki. Dochodzi do tego możliwość regulacji poziomu wody w rzece np. w czasie suszy, a tym samym utrzymanie w niej przepływu biologicznego. Wpływa też na rozwój cennych siedlisk przyrodniczych i przyczyniłby się do zwiększenia bioróżnorodności – mówi burmistrz Kuźni Raciborskiej, Paweł Macha, również zaangażowany w poprawę stanu urządzeń wodnych na terenie swojej gminy i okolic. Za zbiornikiem mokrym przemawiają też niższe koszty utrzymania (nie trzeba go kosić itp.) oraz możliwość stworzenia na jego terenie funkcji rekreacyjnej. Korzyści ze zbiornika suchego mają przede wszystkim firmy wydobywające z jego niecki żwir.
Plan marzenie
Obecnie prace przy budowie zbiornika trwają. Pomimo problemów finansowych wykonawcy, nie przerwano robót. W każdym razie wałów jeszcze nie wzniesiono. Być może naiwnym będzie życzenie sobie, aby teraz przeprojektowano zadanie. Na szczęście późniejsze uszczelnienie wałów będzie możliwe, choć na pewno bardziej kosztowne. Czy jednak nie możemy pomarzyć?
Wyobraźmy sobie, że nasi samorządowcy wierzą w zbiornik mokry. Po apelu marszałków i wybadaniu klimatu w rządzie nabierają pewności. Zaczynają lobbować u wszystkich posłów ze swojego regionu, wystosowują apele o poparcie do innych samorządów, dotkniętych tak suszą jak powodzią. Równolegle tłumaczą o co chodzi w Banku Światowym, który finansuje i pilnuje budowy zbiornika. Społeczeństwo jest coraz bardziej uświadomione i wspiera pomysł np. przez internetowe akcje. O sprawie zaczyna się robić głośno w całym kraju. W końcu argumenty za zalaniem niecki wygrywają.
Tymczasem za oknem mamy szarą jesień. Czasem mam wrażenie, że ta pora roku dobrze obrazuje stan ducha jaki towarzyszy rozważaniom o wielkich sprawach w naszym małym domu. Wydaje się, że nasi włodarze wolą, asekuracyjnie, skupiać się na sprawach małych i na nich budować swoją pozycję. Gdy idzie o sprawy większej wagi, ruszają dopiero wtedy kiedy już wszyscy wskazują palcem. Kiedy jednak chcą, to potrafią. Być może apel marszałków będzie tą iskrą?
Pamiętajmy, że zbiornik to tylko część infrastruktury urządzeń wodnych. Stanowią one całość i dopiero jako takie mogą w pełni przynosić korzyści. Mówimy tu np. o pogłębianiu koryt rzek, umożliwiając żeglugę po nich. Taka działalność na raciborskim odcinku Odry to żadna nowość. W 1975 r. po rzece odbył się rejs eksperymentalny na trasie Koźle – Bohumin – Koźle. Pchacz typu „Łoś” przepchnął na tej trasie dwie barki o ładowności 50 i 25 ton załadowanych 50 tonami wyrobów walcowanych z Vitkovicke Żelezarny a Stroirny Klementa Gottwalda. Po tym wykonano jeszcze 12 rejsów przewożąc m.in. wyroby hutnicze i samochody ciężarowe skoda. Przewozy te miały wówczas charakter propagandowy, aby unaocznić decydentom możliwości transportowe Odry.
Najnowsze komentarze