Niedziela, 2 czerwca 2024

imieniny: Erazma, Marianny, Marzanny

RSS

Na przednówku popyt na sadzonki

07.04.2015 00:00 red

Konie były dotychczas największą atrakcją organizowanych od dwóch lat jarmarków w Pietrowicach Wielkich. I pomimo, że jest ich coraz mniej, to przede wszystkim one wzbudzały zainteresowanie osób, które tradycyjnie, w ostatnią sobotę miesiąca przyjechały do pietrowickiego Centrum Kulturalno-Społecznego, aby obejrzeć oferowane tam zwierzęta.

Jako pierwsi swego dwuletniego rumaka przywieźli hodowcy z Kornowaca. Rodzina Bugdolów ma obecnie 13 koni. Lokera postanowili wystawić na sprzedać, ponieważ nie chcą powiększać swego stada.

Od wczesnych godzin porannych na jarmarku czynne były również stoiska z akcesoriami rymarskimi dla hodowców i miłośników sportów jeździeckich, m.in. piękne siodła i uprzęże przyciągały uwagę szczególnie na tydzień przed świętami wielkanocnymi, kiedy odbywają się na Raciborszczyźnie słynne procesje konne.

Od początku, a więc od momentu powstania jarmarków, przyjeżdża na nie Marek Gołębiowski z Chmielnik w Świętokrzyskiem. Zakład rymarski jest w jego rodzinie już od trzech pokoleń. Lubi bywać w Pietrowicach Wielkich, gdyż jest tam dużo „koniarzy”, a także są dobre warunki do sprzedaży. Ubolewa tylko, że miejsce to jest tak mało rozreklamowane.

Oprócz koni, na jarmarku kupić można było i mniejsze zwierzęta, a więc gołębie, a także przywiezione przez Jana Białdygę z Raciborza króliki. Pan Jan, uważa, że nie ma w powiecie takiego miejsca, gdzie rolnicy i hodowcy mogą handlować zarówno roślinami, jak i zwierzętami. Dlatego był jedną z pierwszych osób, która czyniła starania, aby powstała taka giełda.

Ponieważ w ostatnim czasie pietrowicki jarmark otworzył się również na rolników oferujących płody rolne, w sobotni ranek swe sadzonki warzyw, owoców i kwiatów oferowali lokalni producenci. Był wśród nich ogrodnik Jerzy Spata z Cyprzanowa, który posiada ekologiczne uprawy w szczególności czosnku, ale też innych warzyw, a do Pietrowic przywiózł je po raz pierwszy. Aż spod Żywca przyjechał natomiast Kazimierz Tomaszek, który wraz z ojcem zajmuje się wyrobem mioteł oraz przedmiotów z drewna zarówno niezbędnych w kuchni, jak i w ogrodzie. Wśród handlujących nie brakowało również osób, które oferowały produkty niekoniecznie związane z rolnictwem, ale wzbudzały zainteresowanie np. miłośników staroci.

(ewa)

  • Numer: 14 (1195)
  • Data wydania: 07.04.15
Czytaj e-gazetę