Dlaczego nie rozmawiamy o zdradzie żony czyli unik radnego Wierzbickiego?
Powiat
– Twoja żona zdradza cię w lesie z sąsiadem – donosi życzliwy kolega Frankowi.
– Eee, wielki tam panie las, ledwo kilka drzew – odpowiada Franek – rogacz.
Ten dowcip jest może nawet starszy niż radny Artur Wierzbicki. Przypomniał mi się, kiedy czytałem jego polemikę z moim „złośliwym” komentarzem. Przypomnę w dużym skrócie, że radny uznał za niesprawiedliwy zarzut, iż radni powiatowi w 45 minut odbębniają sesję i pobierają za to sowite wynagrodzenia. Według niego zadania radnych są dużo poważniejsze, a praca bardziej odpowiedzialna i wyczerpująca niż to przedstawiają media.
I gdyby tylko o to chodziło, nie zawracałbym głowy czytelnikom kontynuowaniem dyskusji. Ba, mogę nawet oświadczyć, że z większością argumentów radnego się zgadzam. Może nawet radni (choć na pewno nie wszyscy) poświęcają się należycie obowiązkom, zaniedbując swoje rodziny i ogródki. Sęk w tym, co wyraźnie podkreśliłem w puencie, że to kompletnie niepotrzebne. Bo powiaty, jako jednostki samorządu terytorialnego, i starostwa, jako urzędy wykonawcze, to twory sztuczne, którym wymyślono zadania zamiast powierzyć je gminom. I dlatego bolą każde pieniądze, które my – obywatele musimy łożyć na ich utrzymanie. W związku z tym heroiczna ofiara radnych, opuszczających swe tęskniące dzieci, żony i matki by służyć za nędzne 1000 – 2000 zł miesięcznie niepotrzebnej instytucji, nie budzi we mnie należytego podziwu i współczucia.
W 2012 roku administracja powiatowa w Polsce kosztowała horrendalną kwotę ponad 2,5 miliarda złotych czyli każdego z nas po 65 zł. Nie sądzę, by sumy te miały się zmniejszać, raczej będzie na odwrót. I po co to wszystko? Przecież niezbyt liczne zadania powiatów z łatwością mogłyby wykonywać gminy, a oszczędności z tego powodu przeznaczyć na rzeczywiste, pilne potrzeby mieszkańców? Na dodatek nawet te nieliczne i sztucznie wydumane obowiązki starostwa powiatowe często wykonują źle. Smutny festiwal niekompetencji związany z nadzorem nad PKS i szpitalem w Raciborzu jest tylko jednym z przykładów.
Jako obywatela strasznie frustruje mnie przekonanie, że obecnie istnienie powiatów i starostw powiatowych wynika przede wszystkim z egoistycznych interesów partyjnych. To po prostu wielotysięczna farma etatów i diet dla działaczy, kolegów działaczy, żon działaczy i innych przyjaciół królika. Dlatego żadna partia, ani koalicja ich nie zlikwiduje, choć mogłaby to zrobić z łatwością i to nawet bez zmiany konstytucji. Wierzę, że pan radny Wierzbicki, jako człowiek młody, inteligentny i społecznie zaangażowany, pewnie by się ze mną zgodził. Ale jako członek PO nie może sprzeciwiać się oficjalnej linii partii. I dlatego rozmawiamy nie o zdradzie żony, tylko o rozmiarach lasu.
Z wyrazami szacunku dla Artura Wierzbickiego (i podziękowaniem, że go to w ogóle obeszło)
Bożydar Nosacz
Najnowsze komentarze