Poniedziałek, 3 czerwca 2024

imieniny: Klotyldy, Leszka, Tamary

RSS

Życie jak włóczka wełny

26.07.2011 00:00 red

Stulatka cieszy się takim szacunkiem swych opiekunek, że podarowały jej na urodziny kosz ze stoma różami.

Drugi rok z rzędu Złota Jesień świętuje 100 lat swego pensjonariusza. Kolejna okazja najwcześniej w 2015.

Prezydent miasta odwiedza, z prezentem w dłoni, pary małżeńskie o co najmniej półwiecznym stażu oraz mieszkańców, którym stuknie setka. Takich sędziwych raciborzan Mirosław Lenk odwiedził już pięcioro, a z ostatnią solenizantką spotkał się 18 lipca. Pokłonił się Marii Kostrzewie, przyznając, że „ma kłopot ile lat jej życzyć, bo 100 już przeżyła”. – Długich lat – podpowiedział mu miejscowy chór, a cała sala pensjonariuszy zaintonowała taki refren na melodię „Stu lat”. Jubilatce gratulował – pisemnie – premier Tusk, a dyrektor ZUS poinformował tą samą drogą, że od dnia urodzin jej pobory wzrastają o 2800 zł.

U boku pani Marii zasiadł syn Alojzy, w dzieciństwie nazywany przez rodzicielkę „Lojzikiem”. Dziś ma 81 lat i mieszka na co dzień w niemieckim Mannheim. Mamę odwiedza 2–3 razy w roku, w zależności jak zdrowie dopisuje. Mężczyzna był wzruszony, w prezencie od dyrektor Złotej Jesieni dostał kolaż zdjęć matki wykonany przez zakład Kamińskiego.

Solenizantka (z domu Pomykoł, córka Stanisława i Herminy) całe życie spędziła na Śląsku. Urodzona w 1911 roku pod Pszczyną, wraz z zamążpójściem (w wieku 19 lat) przeprowadziła się do Rybnika. Stamtąd, za pracą, jej nowa rodzina udała się do Zabrza, gdzie mąż dostał pracę w kopalni. Ona zajmowała się domem i wychowywaniem dwóch chłopców – Bronisława i Alojzego. Pierwszego syna przeżyła, zmarł w latach 70-tych. Doczekała się pięciorga wnucząt oraz kilku prawnucząt.

W raciborskim DPS-ie Maria Kostrzewa mieszka od 4 grudnia 2000 r. Przez 11 lat pobytu dała się tu poznać jako „osoba bardzo ciepła i przyjaźnie nastawiona do innych” jak określił ją personel placówki. Odkąd znalazła się w Złotej Jesieni, aktywnie włączyła się w zajęcia pracowni terapii zajęciowej kontynuując tu swą pasję „sztrykowania” i „heklowania”. Jej prace często były prezentowane na wystawach twórczości mieszkańców. – Do dzisiaj bywają dni, kiedy pani Maria czuje się lepiej i z zapałem zwija kłębki włóczki rozglądając się za szydełkiem – opowiadała Danuta Krzywania, kierownik zespołu opiekuńczego.

W rodzinie solenizantki – z jej strony jak i męża – nie było jeszcze nikogo, kto dożyłby 100 lat. – Mama zawsze była dla innych serdeczna. Mam tylko miłe wspomnienia z dzieciństwa – podkreślał syn Alojzy, który z żoną Danutą i krewnymi ze strony kuzyna przyjechał na uroczystość do Raciborza. Czy pamięta w co się ubierała mama za młodu? – Po pańsku chodziła ubrana. Nie miała długiej kiecy. W śląskie stroje ubierała się okazyjnie – przypominał sobie potomek. Czego go nauczyła? – Chodzenia do kościoła i szacunku dla religii. I bycia posłysznym, bo choć urwisem nie byłem, to za grzeczny też nie – uśmiechał się pan Marian. 

– Życzymy pani Marii dalszych lat życia w zdrowiu, radości serca oraz poczuciu, że jest kochana i nam wszystkim potrzebna jako wzór dobrego człowieka – przekazała solenizantce dyrektor DPS Jolanta Rabczuk.

(ma.w)

  • Numer: 30 (1002)
  • Data wydania: 26.07.11