Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Pechowy dzień to 26 sierpnia

14.12.2010 00:00 e
Ogromny pożar, w którym spłonęło 116 budynków, stał się impulsem do powstania OSP w Kuźni Raciborskiej. Dokładnie 88 lat później żywioł zaatakował w ten sam sposób z równie wielką siłą.

Jak podają źródła, 26 sierpnia 1904 r. około godz. 13.00 spod kół przejeżdżającego przez Kuźnię pociągu padła iskra, która wznieciła potężny pożar. Wiatr przenosił ogień na sąsiednie domy. W wyniku pożaru spłonęło 116 budynków mieszkalnych i gospodarczych, 256 osób straciło dach nad głową. Ogień strawił też całe świeżo zwiezione plony żniwne, narzędzia rolnicze a nawet zwierzęta. Tragedia ta przyczyniła się do założenia jeszcze tego samego roku OSP w Kuźni. Nikt wówczas nie przypuszczał jednak, że dokładnie 88 lat później, tego samego dnia i o tej samej godzinie, w ten sam sposób wybuchnie wielki pożar, który strawi około 10 tys. ha lasu i w którym straci życie dwóch strażaków.

Pierwszym prezesem kuźniańskiej jednostki został Otto Bornstaedt, jego zastępcą Emanuel Binus, a naczelnikiem – Paweł Mendel. Dzięki pomocy społeczeństwa spalone dzielnice Kuźni szybko odbudowano, a w podzięce Bogu za ocalone życie ludzie ufundowali trzy krzyże. Pierwsza remiza, drewniana, usytuowana była naprzeciw kościoła. Murowana powstała w lipcu 1929 r. na 25-lecie jednostki i jest siedzibą straży do dziś. Na wyposażeniu straży znajdowały się wówczas: ręczna sikawka konna, wyciągowa drabina strażacka, zwijadła z wężami oraz podstawowy na owe czasy sprzęt pożarniczy. „System alarmowania” zastępowali trębacze. Jeden sygnał oznaczał pożar w miejscu, dwa razy – w sąsiedztwie, trzy razy – palił się las, cztery razy – ćwiczenia. Jednostka brała też udział w ratowaniu mienia i ludzi w czasie największej w okresie międzywojennym powodzi, w 1939 r.

Po 1945 r. rozszabrowane straże trzeba było odbudować. Brakowało dosłownie wszystkiego. W 1954 r., podczas obchodów 50-lecia, jednostka była już całkowicie zmechanizowana, z komendy rejonowej OSP otrzymała samochód bojowy star 20, każdy strażak posiadał też dwa mundury – wyjściowy i ćwiczebny. Zaszła też konieczność rozbudowy remizy. W grudniu 1967 r. Kuźnia otrzymała z komendy powiatowej stara 25, a stara 20 przekazano do OSP Brzeźnica. W 1974 r. Jan Twardawa sprowadził z OSP Tworków żuka. Natomiast w 1985 r., dzięki pomocy Rafametu i urzędu gminy, jednostka otrzymała nowy samochód bojowy – star 244. Rozwój jednostki potwierdzały także dobre miejsca w zawodach pożarniczych.

 Jedną z największych akcji, w których brała udział OSP Kuźnia Raciborska, był wielki pożar lasów w 1992 r., który trwał od 26 sierpnia do 3 września, a gasili go strażacy i inne służby z całej Polski. W lipcu 1995 r. jednostka została włączona do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. W grudniu 1998 r. straż pozyskała nowy samochód – lublin II.

OSP Kuźnia Raciborska liczy 41 członków, ponadto 3 honorowych. Prezesem jest Jan Twardawa, a naczelnikiem Krzysztof Grobelny. Działa tu też 8-osobowa młodzieżowa drużyna pożarnicza. Strażacy nie narzekają na brak sprzętu. Posiadają m.in. samochód bojowo-gaśniczy star 266 z pełnym wyposażeniem, aparatami powietrznymi i dwoma radiostacjami i samochód ratownictwa technicznego ford transit ze specjalistycznym wyposażeniem, jak agregat prądotwórczy, oświetlenie, nożyce typu Lukas, motopompa Honda, zestaw PSPZ1, kompresor i urządzenie nagłaśniające. – Jesteśmy wyposażeni w stopniu wystarczającym. Mamy nowy wóz – forda transita, star jest po karosacji, mamy zestaw do ratownictwa medycznego i przeszkolonych ratowników – mówi prezes Jan Twardawa. – Interesowałaby nas jeszcze łódź, na pewno bardzo by się przydała, choć w pierwszej kolejności łodzie muszą trafić do Turza i Rudy. Boli nas jedna rzecz: dobrze by było gdyby młodzież bardziej garnęła się do straży, bo będzie tak, że sprzętu, którego nie brakuje, nie będzie miał kto obsługiwać. Powinno się organizować jak najwięcej otwartych strażnic, żeby młodzi mogli przyjść, siąść do tego samochodu, żeby ich nikt nie gonił z remizy. Szczególnie w okresie wakacji można coś takiego organizować. Widać, że młodzież jest zainteresowana, brakuje natomiast chętnych, którzy chcieliby im tę wiedzę przekazać – dodaje prezes.

Jana Twardawę cieszy natomiast dobre wyszkolenie strażaków. – Mamy w swoich szeregach magistrów i inżynierów. Nasi strażacy na bieżąco biorą udział w kursach, podstawowych i specjalistycznych. Problemem może być to, że większość strażaków pracuje w sektorze prywatnym, a tam często nie honoruje się zwolnień z tytułu udziału w akcji. To trochę hamuje rozwój straży, bo brakuje ludzi – mówi Jan Twardawa. Strażacy od 10 lat współpracują z SDH Bolatice. Dzięki temu, że mają odpowiedni sprzęt, pomagają nie tylko w walce z klęskami żywiołowymi jak pożary i powodzie, ale też np. przy wypadkach, wiatrołomach i wielu innych zdarzeniach. – Żeby tak mogło być, trzeba się interesować strażą. Samo nic z nieba nie spadnie – kończy Jan Twardawa.

(e.Ż)

  • Numer: 50 (969)
  • Data wydania: 14.12.10