Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Na rozstaju dróg

30.11.2010 00:00 red
Wywiad z Remigiuszem Trawińskim przeprowadził Waldemar Zimny.
Remigiusz Trawiński, trener RTP Unii Racibórz, z którą zdobył dwa tytuły mistrza Polski, Puchar Polski i dwukrotnie grał w pierwszej rundzie w lidze mistrzyń.
 
– Jak pan ocenia miniony sezon?
– Był to najlepszy sezon w dotychczasowej historii klubu. Obroniliśmy mistrzostwo Polski, zdobyliśmy Puchar Polski, jesteśmy liderem po rundzie jesiennej. Przede wszystkim zaliczyliśmy dwa dobre występy w lidze mistrzyń, a zwycięstwo z Broendby – czołową europejską drużyną w Kopenhadze jest naszym największym sukcesem.
 
– Jakie będą zmiany w składzie przed wiosenną rundą?
– Pięć zawodniczek odchodzi z klubu, z tego cztery kończą karierę. Najbardziej szkoda Anny Sznyrowskiej, która skończyła szkołę, ale już dawno podjęła decyzję by wrócić do Radomia. Tam ma załatwioną pracę, a dalszą karierę sportową będzie kontynuować w Górniku Łęczna. Dominika Maciaszczyk pojechała do Irlandii, gdzie ma załatwioną pracę. Olha Sokolenko wyjechała do męża, który przebywa w Niemczech. Agacie Mańczyńskiej w grudniu kończy się kontrakt i z racji wieku pewnie zakończy przygodę z piłką. Zakończenie kariery Pauliny Kawalec jest spowodowane licznymi kontuzjami, a następna groziłaby kalectwem. W styczniu przyjdą nowe zawodniczki, jesteśmy już po wstępnych rozmowach. W tym tygodniu są dwie Słowaczki na testach. Kadrę musimy skompletować do 20 osób by obronić tytuł mistrza Polski.
 
– Co z pogłoskami, które mówią o końcu RTP Unii Racibórz?
– Na razie nie planujemy nic poza obroną tytułu mistrzowskiego i klub będzie istniał do końca sezonu 2010/2011. Jeżeli nie będzie wsparcia w postaci drugiego sponsora klubu, nie przystąpimy do dalszych rozgrywek. Stać nas na coś więcej, moglibyśmy nawet awansować do czołowej 16 czy 8 ligi mistrzyń. Wiem, że jesteśmy w stanie to zrobić, ale jak nas coś zablokuje to stąd jest ta próba znalezienia pomocy. Jak bym wiedział, że nie możemy już nic więcej ugrać, to powiedział bym sobie: dobra zrobiłem maksimum. Wiem, że można jeszcze wykrzesać coś więcej z tego zespołu. Żaden mocny zespół nie przyjedzie zagrać do Raciborza. Dlatego są potrzebne pieniądze, by grać w turniejach i sparingach z silnymi europejskimi drużynami. Tylko ogrywanie się z mocniejszymi zespołami pozwoli dobrze przygotować się do europejskich pucharów.
 
– Czy pamięta pan sytuację jak opuszczał pan drużynę męską Unię Racibórz?
– Z tym zespołem dalej nic nie mogłem zrobić. Trzeba było poszukać nowych możliwości i stworzyłem nową drużynę kobiecą, z która zdobyłem wszystko co było do zdobycia w Polsce. Dwa tytuły mistrza Polski, Puchar Polski i dwukrotnie graliśmy w pierwszej rundzie w lidze mistrzyń. Może będzie mi dane zdobyć więcej, ale bez wsparcia tego nie zrobię, nie mam żadnych szans.
 
– Jaki jest budżet klubu obecnie i jaki powinien być?
– W tym roku mamy budżet 800 tysięcy, bez większych pieniędzy nic nie zrobimy na arenie europejskiej. Musimy mieć wsparcie w postaci sponsora, wtedy zrobimy krok do przodu. Minimum to dodatkowe 500 tysięcy, czyli w sumie 1,3 miliona złotych. To minimum by móc się przygotować do rozgrywek europejskich i rokuje to nadzieje na dalszy rozwój. Jeżeli będą pieniądze to nie znaczy, że coś ugramy w Lidze mistrzyń i awansujemy do następnej rundy, taki jest sport. Ale bez tych pieniędzy będziemy stać w miejscu, grać ze słabymi zespołami w lidze. Nie będziemy mogli rywalizować z silniejszymi europejskimi zespołami. To dla nas nie ma sensu, będzie to początkiem końca RTP Unii Racibórz.
 
– Co pan robi by zebrać taką kwotę?
– Musimy szukać innego partnera, który by się włączył w finansowanie klubu. Jestem w stanie zrezygnować z loga i nazwy klubu, będzie to także związane z reklamami na stadionie i w mediach. Liczę na pomoc włodarzy miasta w pozyskaniu sponsora, która byłaby bardzo wskazana dla nas. Nie liczę na to, że miasto wyłoży pieniądze. W tej chwili prowadzimy wstępne rozmowy z potencjalnymi sponsorami klubu.
 
– Jakby doszło do rozwiązania klubu, nie będzie pan inwestował w inne dyscypliny?
– Do żadnej piłki, ani męskiej ani innej dyscypliny, nie będę się angażował. Bo zrobię coś do pewnego momentu i dalej nikt nie pomoże. Teraz zrobiłem maksimum tego co mogłem zrobić. Jak zaczynałem się w to bawić, to sobie nawet nie wyobrażałem, że tyle będę mógł osiągnąć. Szczytem marzeń był awans z drugiej do pierwszej ligi. Zdobycie mistrza Polski i gra w lidze mistrzyń to w ogóle mi się nie śniło. Jak się wchodzi o szczebel wyżej, to chce się ugrać coś więcej.
 
(WiZ)
 
  • Numer: 48 (967)
  • Data wydania: 30.11.10