środa, 22 maja 2024

imieniny: Heleny, Wiesławy, Romy

RSS

Jak coś robię, to całą sobą

30.11.2010 00:00 red
Ewa Lewandowska uzyskała trzeci wynik wyborczy w wyborach do sejmiku województwa. Więcej głosów niż ona mieli tylko Ludgarda Buzek (była żona premiera) i Bogusław Śmigielski (marszałek województwa). Z radną sejmiku rozmawiał Mariusz Weidner.
– Nowiny Raciborskie: Pani wynik jest niebywały, przekroczył wszelkie oczekiwania. Jak pani odbiera fenomen swojej popularności w regionie?
– Ewa Lewandowska: Początkowo informacje o ponad 29 tysiącach głosów na mnie przyjęłam z niedowierzaniem. Później już tylko się cieszyłam. To kredyt zaufania, jak i potwierdzenie dla słuszności tego, co już zrobiłam będąc w sejmiku. Staram się tym sukcesem nie zachłysnąć, życie go zweryfikuje.
 
– W trakcie kampanii wyborczej prosiła pani o duże poparcie, bo zapewni ono dobrą pozycję radnej Lewandowskiej w przyszłych władzach województwa. Jak ona teraz będzie wyglądać?
– Z natury jestem osobą cierpliwą, że nie powiem skromną. Sejmik tworzą partie polityczne, podział stanowisk jest kwestią ustaleń między nimi. Mam przemyślenia co do tego, ale ich nie ujawnię publicznie. Mój bardzo dobry wynik daje ciekawą pozycję wyjściową w takich rozmowach. Skład zarządu i podział funkcji w komisjach zostanie ustalony na dniach. Zostawmy na razie ten temat.
 
– A jakim marszałkiem będzie według pani Adam Matusiewicz? Towarzyszył raciborskiej PO w trakcie jej kampanii wyborczej, gościł na konwencji partii w Strzesze.
– Z panem Matusiewiczem jako wicewojewodą zawsze miałam dobry kontakt. To dobry kandydat na marszałka. Przywiązałam się jednak do Bogusława Śmigielskiego w tej roli, taką mam już naturę, że przywiązuję się do ludzi. Poza tym z poprzednim zarządem współpraca mi się dobrze układała. Nie decydują jednak osobiste sympatie.
 
– Jakie zadania stawia sobie pani jako radna na najbliższe cztery lata?
– Będę miała szansę kontynuować to, co zaczęłam. Zamierzam wspierać wszystkie dobre rzeczy promujące nasz region. Poprę wszelkie działania na rzecz rozwoju sportu, bazy i ludzi. Ważny będzie również problem finansowania służby zdrowia, bo w województwie mamy nie tylko szpitale wojewódzkie, ale i takie jak raciborski – powiatowe. Jeśli zajmę się stanem dróg, to także tych spoza Raciborszczyzny, bo wybrano mnie radną z całego trzeciego okręgu, m.in. z Rybnikiem i Mikołowem. We wszystkich miastach tego okręgu zdobyłam ogromne poparcie. To czym się zajmę, zależy również od priorytetów zarządu.
 
– Zachęcała pani do wykorzystywania pani, jako radnej, przez lokalne władze – miasta i powiatu. Tu wybrano pani partnerów po linii partyjnej lub koalicyjnej. Na co mogą liczyć?
– Ten wynik mnie cieszy. Powtarzane przed i w trakcie kampanii slogany, że Racibórz się nie rozwija, że jest prowincją, są nieprawdziwe. W województwie jest wiele miejsc o gorszym stopniu rozwoju. Racibórz to ośrodek średniej wielkości. Możemy mieć wielkie marzenia, ale zweryfikują je możliwości działania. Oczekuję, że dotychczasowa współpraca będzie nawet lepsza niż dotychczas.
 
– Czy z poparciem ponad 29 tysięcy wyborców nie należy już zastanowić się nad startem za rok w wyborach do parlamentu?
– Na ten moment inni myślą za mnie. Po swojej kampanii, której mocno się oddałam, obecne przemyślenia mogę porównać do sytuacji, w której kobieta po urodzeniu dziecka, okresie pełnym bólu i poświęcenia, nie myśli tak szybko o kolejnym. A mimo to zdarza się, że to drugie dziecko się jednak rodzi.
 
– Pani droga, od radnej „z zastępstwa” po jedynkę na liście PO udowadnia, że warto angażować się w działalność polityczną, społeczną. Tymczasem lokalnie w mieście będziemy mieli w radzie miasta tylko jedną panią. Co powie pani kobietom z Raciborza, by je uaktywnić, zachęcić by poszły w pani ślady?
– Odpowiem co sądzę o parytetach. Nie rozwiązują one problemu. Co z tego, że będą miejsca jeśli panie nie będą mogły w danym momencie swego życia poświęcić się karierze polityka? Kiedy miałam jeszcze dzieci w domu, one były najważniejsze. Obecnie nie jestem już związana tą troską codzienności i mogę poświęcić się innym sprawom. Żadnych uniwersalnych rad nie mam. To trzeba chcieć robić i mieć powołanie do swego rodzaju służby. Pewna tajemnica tkwi w postawie: jeśli coś robię, to całą sobą.
 
– Pani wynik wyborczy „utarł nosa” kręgom opozycji, gdzie nazywano panią „radną, co tylko ładnie wygląda na imprezach”. Pewnie czuje pani teraz satysfakcję?
– Nie mam żalu do tych osób, które nie chciały mnie poprzeć, ale żal do Roberta Myśliwego za takie wypowiedzi pozostał. Jako kobieta odebrałam to w formie komplementu. Jako polityk – nie. Ja na te imprezy byłam zapraszana, ja po nich zostawałam, rozmawiałam, poznawałam miejscowe problemy. Dzięki tej wiedzy rozwiązywałam je. I za to podziękowano mi wynikiem wyborczym.
  • Numer: 48 (967)
  • Data wydania: 30.11.10