Uwolnić w kobietach tygryska
Najlepiej, żeby te umiejętności nigdy w realnym życiu się nie przydały. Ale jeżeli już, to najlepiej głośno krzyczeć a nawet płakać, wykazać się sprytem, albo po prostu użyć gazu pieprzowego. Tego raciborzanki uczą się na kursach samoobrony.
Samoobrona to instynkt
Od kilku tygodni w środowe wieczory z sali gimnastycznej SP 15 przy ulicy Słowackiego słychać krzyki, Niby nic nadzwyczajnego, ale tak naprawdę czasami trudno jest z siebie wydobyć krzyk. Szczególnie w sytuacji zagrożenia, silnego stresu a takim na pewno będzie sytuacja ataku… Na tę okoliczność chcą panie przygotować instruktorzy; strażniczka miejska Agnieszka Szablińska oraz policjanci: Jarosław Zgórski i Wojciech Płoskonka. Wśród nich jest też Jacek Ostrowski. – Samoobrona to nie jest technika walki czy sportowa rywalizacja. To sposób reagowania. Umiejętność zachowania zimnej krwi. Umiejętność prawidłowej oceny w sytuacji zagrożenia. To jest instynkt. Każdy z nas coś takiego w sobie posiada, tylko nie zawsze potrafi wyzwolić. I tu, na tych zajęciach, próbujemy uwolnić z kobiet tego tygryska.
Wejdźmy w sytuację, kiedy jesteśmy już postawieni pod ścianą. – Wtedy wszystko stawiam na jedną kartę – twierdzi stanowczo instruktor. – Tak jakbym wszystko miał zrobić po raz ostatni w życiu. Moja reakcja to reakcja niemal zwierzęca. Nie ma wtedy, że zrobię coś złego i powiem – o przepraszam, nie chciałem… Nie. Prę cały czas do przodu, aż poczuję się bezpieczny.
Gazem w oczy…
Na ostatnie zajęcia Ostrowski zaprosił gościa. Też ochroniarza, też postawnego, ale dodatkowo zaopatrzonego w sporą wiedzę na temat środków wspomagających samoobronę, pałek i gazów. Artur Buczek przyjechał z Prudnika, od 15 lat pracuje w ochronie, jest instruktorem samoobrony i wyszkolenia strzeleckiego, więc zna doskonale produkty, które zaprezentował raciborzankom. – To są wyroby profesjonalne, przeznaczone dla policji, ochrony, ale także cywili, by na ulicy mogli obronić się w zderzeniu z brutalną rzeczywistością.
Artur Buczek uważa, że kobieta musi znać podstawy samoobrony. Powinna też umieć użyć środków wspomagających, do których należą pałki (teleskopowe) oraz gazy obronne. – Gaz pieprzowy to jest najlepszy produkt. Nawet w służbach mundurowych odchodzi się od gazów chemicznych, gdyż musimy się obronić nie tylko przed agresją ludzi, ale także zwierząt, na przykład psów. A gaz pieprzowy działa też na zwierzęta – wyjaśnia, prezentując przywiezione produkty. – Gaz pieprzowy jest naturalny. Działa podobnie jak dezodorant. Niektóre wyrzucają z siebie chmurę gazu, taki obłoczek, a niektóre działają punktowo. Używać go mogą tylko osoby pełnoletnie i zgodnie z prawem, czyli w przypadku obrony koniecznej. – A po użyciu trzeba o tym poinformować policję – zaznacza Artur Buczek: – Doszło do napaści, próby kradzieży, próby gwałtu. Użyłam gazu, obroniłam się, ale zawiadamiam o tym policję.
By nie zrobić sobie samej krzywdy, nie należy stosować gazu w pomieszczeniach zamkniętych, a na dworze – nie pod wiatr.
Psiknę i ucieknę…
Po zakończeniu zajęć przy stoliku, na którym Artur Buczek wystawił swoje produkty, zrobiło się tłoczno i gwarno. W stronę instruktora posypały się pytania: Czy tu trzeba coś ułamać, żeby zadziałało? Mnie by interesowało coś takiego małego, co włożę do kieszeni. Ja chcę to, co rozpylało chmurkę taką! Ja bym chciała ten mały! Czy tym muszę trafić w oczy? Artur Buczek cierpliwie tłumaczył, wyjaśniał, pokazywał…
– Nie czuję się bezpiecznie. Idę do domu i długa droga przede mną – szczupła blondynka po trzydziestce chowa do kieszeni świeżo kupiony pojemniczek z gazem i nie chce powiedzieć, dlaczego zdecydowała się na ten „mocny” środek samoobrony. – W moim przypadku to przykre doświadczenie – rzuca jeszcze przez ramię i znika za drzwiami. – Ja już wcześniej byłam przekonana co do skuteczności gazów. A te kupiłam dla mamy i dla teściowej, bo one boją się psów – przyznaje kolejna uczestniczka kursu. – Zdecydowanie dla samoobrony – przyznaje kolejna nabywczyni pojemniczka z gazem. – Nie wiem, czy bym się potrafiła sama obronić. A tak, psiknę i ucieknę, bo bym się chyba nie zdecydowała na jakąś bijatykę.
Bronić się ze wszystkich sił
Motywy, jakimi kierują się panie, przychodząc na zajęcia samoobrony, są różne. – Podoba mi się to, że nas uczą, jak trzeba reagować. Sama tego nie wiedziałam. Na zajecia skierował mnie mąż, żebym w razie potrzeby mogła się obronić. Wiem, że jak się krzyczy to wyzwala się wtedy cała energia i łatwiej się obronić nawet przed kilkoma napastnikami. Ale w razie czego nie wiem, czy bym tak potrafiła. A trzeba starać się bronić ze wszystkich sił – opowiada 36-latka z Raciborza. Joanna Niemiec, 22-letnia studentka z Raciborza systematycznie, co środę przychodzi do sali SP 15. – Gaz kupiłam, by czuć się bezpiecznie, gdy wracam późno z zajęć. Sytuacje zagrożenia? Zdarzały się, choć nie w Raciborzu. Teraz czuję się pewnie, i z względu na zajęcia i mając w kieszeni ten gaz. Tu dowiedziałam się, że krzykiem a nawet płaczem można odstraszyć przeciwnika. Bo że można kopnąć czy uderzyć to wiedziałam wcześniej.
Zajęcia chwali też 22-letnia Michasia, również studentka. – Na razie moja umiejętność samoobrony wzrosła tak o 50 proc. Do grudnia będzie 100 proc.
Kąsać z zaskoczenia
Poprzednią edycję samoobrony zrobiłem bardziej pod kątem, by przedstawić wszystkie style walki, które mogą pomóc w samoobronie – wyjaśnia Jacek Ostrowski (3 dan Hakkodenshin ryu jujutsu, 3 dan aikido, 2 dan combat jujitstsu). – Poprzednie cykle były miesięczne. Ten jest 3-miesieczny. Rozpoczął się 15 września i potrwa aż do 15 grudnia. Na każde zajęcia można przyjść i dopisać się. Te spotkania to nie tylko pokazy i treningi. To też pytania. A kobiety pytają o wszystko. O formy zagrożenia,. Gdzie się tego zagrożenia spodziewać? A nawet o to, czy bronić torebkę, czy oddać ją napastnikowi i uciekać. Najdziwniejsze pytanie? Jedna z nauczycielek spytała, co zrobić, gdy się ma w klasie bardzo agresywnego ucznia. Jaka tu padła odpowiedz? Rodem z instrukcji zachowania służby więziennej. Pozbawić agresora tlenu i światła, czyli zarzucić mu jakąś szmatę na twarz. Wtedy nic nie widzi, nie umie oddychać. Jest nasz. A sił fizycznych jako takich nie musimy używać. Samoobrona to nie walka, to często podstęp, partyzantka. Coś, co musimy zrobić, by przetrwać. W samoobronie reagujemy jak zwierzęta. Ktoś się odwróci tyłem, nastawiając na ciosy, to jest ten piesek z podkulonym ogonem. A inny z zębami do przodu, bądź też odskoczy i z zaskoczenia będzie kąsać.
Jola Reisch
Najnowsze komentarze