Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Prezes OSP podpalaczem?

08.12.2009 00:00
Kolejny strażak ochotnik stanie przed obliczem sądu. Ireneusz J. jest prezesem OSP w Rudzie. Mimo to, 31 października chwycił za kanister z benzyną i podpalił stóg słomy. Podczas przesłuchania przyznał się, że to on podłożył ogień.
Jeszcze w grudniu przed raciborskim sądem stanie Ireneusz J., strażak z Rudy, który przyznał się do podpalenia stogu słomy we wsi. 40-latek to prezes miejscowej OSP. Podpalił, bo pokłócił się z krewnymi.
 
Przypomnijmy, w październiku niewielką Rudę nawiedziła seria podpaleń. Pierwszy podejrzany pożar odnotowano 4 października na granicy z Dziergowicami. Spłonął wówczas budynek gospodarczy. Kulminacja podpaleń w Rudzie przypadła na połowę października. 15 października, kwadrans po 17.00 zauważono we wsi ogień. Na miejscu pojawiło się pięć zastępów straży pożarnej, zarówno z komendy powiatowej, jak i OSP, w sumie 30 strażaków. Wspólnymi siłami udało się ugasić zabudowania. Straty oszacowano na około 20 tys. zł.
 
Na kolejny atak piromana mieszkańcy Rudy nie musieli długo czekać. Następnego dnia, godz. 20.00 płonęła kolejna stodoła. Na szczęście pożar został szybko zauważony. Podpalacz nie dał za wygraną. Późnym wieczorem ogień pojawił się ponownie. Ostatnie podpalenie miało miejsce 31 października. Przy ulicy Odrzańskiej ktoś podpalił potężny stóg słomy.
 
Prezes podpalacz
 
Na niewielką wieś padł blady strach. Policja nie miała wątpliwości, że we wsi grasuje podpalacz. Intensywna praca operacyjna przyniosła efekty. Wśród podejrzanych znalazł się Ireneusz J. – wieloletni strażak, a ostatnio również prezes OSP w Rudzie. 28 listopada podczas przesłuchania pękł i przyznał się do ostatniego z podpaleń. – Ireneusz J. przyznał się, że to on podpalił a następnie ramię w ramię z innymi strażakami gasił stóg słomy. Zastosowaliśmy wobec podejrzanego poręczenie majątkowe w wysokości 1000 zł. Akt oskarżenia już został przesłany do Sądu Rejonowego w Raciborzu – wyjaśnia Franciszek Makulik, zastępca prokuratora rejonowego w Raciborzu.
 
Jak ustalili śledczy, feralnego wieczoru 31 października 40-latek pokłócił się z rodziną. Wziął kanister i wsiadł na rower. Kilkadziesiąt minut później we wsi słychać było tylko strażackie syreny. Do pozostałych pożarów prezes OSP się nie przyznał. Ma alibi – w tym okresie przebywał w Niemczech.
 
Strażak z Bieńkowic nie pójdzie siedzieć
 
W grudniu swój finał znalazła również sprawa Adama K., podpalacza z Bieńkowic. 3 grudnia przed Sądem Okręgowym w Gliwicach odbyła się rozprawa apelacyjna w sprawie podpalacza z Bieńkowic. Adam K. nie zgodził się z pierwszym wyrokiem. Sędziowie nie mieli jednak wątpliwości, że to on podpalał.
 
Przypomnijmy, 26 czerwca Sąd Rejonowy w Raciborzu wydał wyrok w sprawie Adama K. oskarżonego o spowodowanie zdarzenia, które zagrażało mieniu wielkich rozmiarów, mającego postać pożaru. 25-latek podpalił w lutym 2008 roku stodołę w dwóch gospodarstwach w Bieńkowicach, a następnie uczestniczył w akcjach gaśniczych. Zniszczeniu uległy budynki gospodarcze, maszyny rolnicze oraz zgromadzone tam zbiory. Sąd Rejonowy w Raciborzu uznał oskarżonego winnym zarzucanych mu czynów i skazał go za to, na karę 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Jednocześnie zobowiązał oskarżonego do naprawienia szkody poprzez dokonanie wpłat na rzecz pokrzywdzonych w wysokości 49 200 zł i orzekł podanie wyroku do publicznej wiadomości poprzez publikację jego treści w „Nowinach Raciborskich”.
 
3 października Sąd Okręgowy w Gliwicach zmienił wyrok, zawieszając go na pięć lat. Adam K. nie pójdzie do więzienia, jeśli pokryje wszystkie szkody i w okresie próby nie popełni podobnego przestępstwa.
 
Trzech strażaków w ciągu roku
 
To nie jedyny strażak, który w tym roku stanął przed sądem. W sierpniu wyrok usłyszał 38-letni Andrzej M. z Siedlisk, który w kwietniu podpalał młodniki na terenie nadleśnictwa Rudy Raciborskie. Przez dwa dni zamroczony alkoholem strażak krążył po lasach z zapalniczką i podkładał ogień w młodnikach. W ciągu kilkudziesięciu godzin postawił w stan gotowości blisko 150 strażaków z całego powiatu.  Wpadł przypadkiem – jadąc po pijaku rowerem. Teraz ma odsiedzieć w więzieniu blisko trzy lata.
 
Wszystko wskazuje na to, że obecny rok zamknie się smutną statystyką. Na trzech podpalaczy, którzy dopuścili się najpoważniejszych podpaleń, wszyscy okazali się członkami OSP. Dwóch z nich nie jest już strażakami. – Prezes OSP z Rudy zostanie najprawdopodobniej usunięty z szeregów ochotniczej straży oraz z zarządu międzygminnego, gdzie również pełnił funkcję – mówi Krzysztof Bartoń, komendant gminny OSP z Kuźni Raciborskiej.
 
Strażacy przestrzegają, aby nie oceniać wszystkich ochotników przez pryzmat kilku czarnych owiec. – Ochotnicy to w większości prawi ludzie, niosący pomoc i oddani sprawie. Zawsze się jednak znajdzie ktoś, przez kogo dobre imię straży zostanie nadszarpnięte. Niestety, podpalaczy jest więcej, a najczęściej zapamiętuje się niestety podpalaczy-strażaków. To tak jak z pijanymi policjantami. Choć przepisy tego jednoznacznie nie nakazują, osoby z taką przeszłością są usuwane z szeregów OSP. Podpalenie to plama na mundurze, której nie da się zmyć – mówi Roland Kotula, zastępca dowódcy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP Racibórz i prezes OSP Markowice.
 
Adrian Czarnota
  • Numer: 49 (921)
  • Data wydania: 08.12.09