Wyjadacze zaskoczyli ich taktyką
W II lidze AZS Rafako Racibórz straciło u siebie komplet punktów z Wisłokiem Strzyżów.
W Rudniku po godzinie z kwadransem akademicy zeszli pokonani 0:3. Doświadczeni goście zaskoczyli AZS taktyką. W Rafako odczuwalny był brak trenera Witolda Galińskiego.
W pierwszym meczu tych drużyn raciborzanie wygrali na wyjeździe. Mecz był pod dyktando rafakowców, powinni zwyciężyć 3:1, ale skończyło się 3:2. Witold Galiński przestrzegał, że Strzyżów jest niewygodnym rywalem, opierającym skład na byłych zawodnikach Błękitnych Ropczyce. – Mają takich trzech grajków, z rozgrywającym Wilkiem na czele – charakteryzował przeciwnika Mirosław Banak, kierownik drużyny. Na Wisłok szykowano się od dwóch tygodni, mecz z górnikami z Siemanowic Śląskich był w sumie testem przed dzisiejszym pojedynkiem.
– Zaskoczyli nas taktycznie, grają coś zupełnie innego od tego, czego oczekiwaliśmy. To zupełnie inny rywal niż na początku rundy – mówił prezes AZS Andrzej Szafirski po dwóch przegranych setach. Kibice kręcili głowami, gwizdami reagowali na błędy sędziny liniowej, ale tak tracone punkty i tak nie miały wpływu na ogólny obraz meczu – Rafako tylko goniło rywala, który dopuszczał je na odległość rzadko kiedy remisu, a najczęściej na 2 – 3 punkty. – Rywal postawił nam trudne warunki, zmusił do ogromnej ilości błędów. Wszystkie założenia przedmeczowe padły – mówił kapitan Marcin Gonsior. Nikt z zapytanych działaczy i graczy nie umiał sobie przypomnieć meczu rafakowców u siebie przegranego 0:3.
Najdosadniej ocenił grę raciborzan doświadczony arbiter siatkarski - Rufin Duda. – To była miernota – skwitował po spotkaniu. Zastępującemu trenera Galińskiego (pojechał na szkolenie do Warszawy) jego asystentowi Bartoszowi Frątczakowi zwrócił uwagę, że za późno reagował na wydarzenia na boisku. – Zmiany powinny były nastąpić szybciej – stwierdził.
Do słabszej niż tydzień temu postawy przyznał się Krystian Lipiec. – To było o 180 stopni inaczej niż w meczu z Siemanowicami. Dostaliśmy lekcję, że trzeba się koncentrować na każdego. Nie jesteśmy słabi, bo trzecie miejsce w tabeli o czymś świadczy, ale trafiliśmy na dobrze dysponowaną drużynę. Gdzie się nie uderzyło, zawsze jakimś cudem odbijali – mówił po przegranej Lipiec.
– Przykra niespodzianka w moim pierwszym meczu na szczeblu II ligi w roli opiekuna zespołu. Chłopcy ostatnio byli na gazie, więc tym bardziej dziwi ten wysoki wynik. Rywal dobrze bronił, zawsze ktoś się znalazł, by odbić piłkę. To deprymowało nasz zespół, bo mimo starań nie wychodziło – podsumował Bartosz Frątczak. Skorzystał z tej samej podstawowej szóstki co w dwóch ostatnich, zwycięskich meczach. Za tydzień Rafako jedzie do Będzina, z którym u sibie przegrało 1:3.
(ma.w)
Najnowsze komentarze