Złomowiska pod blokami
Dopóki nie zmieni się prawo, miejsc na parkingach będzie ubywać.
Lokatorzy raciborskich osiedli narzekają na brak miejsc parkingowych. Jak się okazuje, na wielu osiedlach miejsce zajmują wraki samochodów. Straż miejska jest bezradna, bo samochody nie stoją na drodze publicznej.
Na ulicy Głowackiego ulubionym miejscem zabawy dzieci jest stary peugeot , który stoi pod jednym z bloków. Samochód znajduje się tu od czterech lat. Właściciel nie nacieszył się jednak nowym nabytkiem zbyt długo, bo wkrótce po zakupie zmarł. Auto posiada jeszcze próbne tablice rejestracyjne. Lokatorzy pobliskich bloków bezradnie opuszczają ręce, bo nikt nie jest w stanie usunąć rozsypującego się wraka. Peugeot stoi kilkanaście centymetrów za granicą terenu, który należy już do pobliskiej wspólnoty mieszkaniowej.
Podobny kłopot mają mieszkańcy, którzy korzystają z parkingu w rejonie ulicy Chodkiewicza. Mija już kolejny rok, od kiedy właściciel zaparkował tu czerwonego fiata 126 p. Należał ponoć do jednego z raciborskich nauczycieli. Według osiedlowych opowieści uczniowie przebijali mu notorycznie opony i kierowca dał w końcu za wygraną. Kolejny maluch stoi na ulicy Dworskiej. Nikt z mieszkańców nie pamięta kto i kiedy go tu postawił. Jedno jest pewne – właściciel już od lat nim nie jeździ.
– Tak naprawdę jesteśmy w wielu przypadkach bezsilni – mówi Andrzej Migus, komendant Straży Miejskiej w Raciborzu. – Gdy taki pojazd stoi na drodze publicznej, usuwamy go na koszt właściciela lub staramy się go namierzyć i przekonać, aby zaopiekował się swoim samochodem. Problemy się zaczynają wówczas, gdy wrak stoi na drodze wewnętrznej. Tak jest w przypadku ulicy Głowackiego – mówi komendant.
Bardzo często samochód zostaje na parkingu po śmierci właściciela. Kolejny powód to wyjazdy za granicę. – Gdy przychodzimy do mieszkania, słyszymy, że syn wyjechał za granicę, nie wiadomo, gdzie są kluczyki a za hol nikt nie będzie płacił. Po śmierci właściciela często toczą się postępowania spadkowe i nikt nie pozwala dotknąć pojazdu. Takie są przepisy. Nie zawsze jesteśmy w stanie pomóc – mówi Migus.
Co grozi właścicielom, którzy z osiedlowego parkingu robią złomowisko? Nieużytkowane, porzucone auta są odholowywane na strzeżony parking, a docelowo trafiają do stacji demontażu, do recyklingu. Wcześniej strażnicy miejscy starają się odnaleźć właściciela i sprawdzić, czy ma opłacone ubezpieczenie i aktualny przegląd techniczny; jeśli ma – samochodu nie uznaje się za wrak. Właścicielowi grozi mandat za zanieczyszczanie, zaśmiecanie terenu, w wysokości 500 zł, a jeśli sprawa trafi do sądu grodzkiego, on może wymierzyć karę do 5 tys. złotych.
(acz)
Najnowsze komentarze