Sanssouci, czyli zespół bez kłopotu
Sanssouci tańczy 10 lat – pod takim hasłem zespół 17 i 18 października świętował jubileusz istnienia.
Pewnego dnia, w 1758 r. król Fryderyk II, przejeżdżając przez Rudnik, nazwał to miejsce Sanssouci, co znaczy „bez kłopotu”. Na pamiątkę tego wydarzenia taką nazwę przyjął też miejscowy zespół taneczny.
Wszystko zaczęło się od tego, kiedy zespół folklorystyczny Tworkauer Eiche występował w Łubowicach. Występy tak spodobały się w gminie, że jej władze zapragnęły mieć taki zespół u siebie. Prowadzącą Tworkauer Eiche była Gabriela Materzok, jednocześnie kierownik Gminnej Biblioteki Publicznej w Rudniku. – Pomogłam w organizacji, a zespół poprowadziła pani Zofia Rymsza, akompaniował jej Jerzy Wieder. Po śmierci pani Zofii okazało się, że nie ma jej kto zastąpić i ja zajęłam się Sanssoci – wspomina Gabriela Materzok.
Próby muszą być
Zespół działa przy gminnej bibliotece i pod patronatem koła DFK w Rudniku. Obecnie akompaniuje mu Waldemar Bytomski. Grupa występowała już w Niemczech i Czechach, dwukrotnie zwyciężała też na Przeglądzie Zespołów Mniejszości Niemieckiej. Pani Gabrieli szczególnie utkwił w pamięci występ w Polanicy. – Na próbie tuż przed występem zobaczyłam, że jeden chłopak ma dwa lewe buty. Zrobiło mi się słabo, ale on powiedział, że sobie poradzi. Na szczęście przed samym koncertem okazało się, że inny chłopak ma dwa prawe buty i się wymienili. Jednak warto zawsze robić te próby – kwituje pani Gabriela.
Brakuje tancerzy
Zespołem od początku istnienia opiekują się Helena i Johannes Szczukowie. – Początek był dobry, bo było dużo chętnych dzieci. Obecnie jest ich coraz mniej, mają teraz inne rozrywki – mówi Johannes Szczuka. Jego żona, wspólnie z Jadwigą i Brygidą Rudek, szyje stroje dla tancerzy. – Jestem dumna, że to powstało i sprawia mi radość, jak widzę ich na scenie. Mam nadzieję, że po tej uroczystości będzie więcej chętnych do tańca – mówi pani Helena.
Warto było
W Sanssoci od początku tańczy wnuk Szczuków - Klaudiusz Weiner. – To mój osobisty sukces – chwali go prowadząca zespół. – Jest z nami nieustannie od pierwszej próby, choć od dwóch miesięcy jest tatusiem, należy do wytrawnych tancerzy. Tak zaangażowane osoby jak Klaudiusz czy moja współpracownica Mariola Brachman, mama dwóch tancerek, naprawdę zasługują na pochwałę – dodaje.
Klaudiusz Weiner przyznaje, że nigdy nie żałował, że wstąpił do zespołu. – Warto było. To wspaniała rozrywka i dużo wyjazdów. Z chęcią chodziło się na próby, bo występy przed ludźmi wynagradzały wszystkie trudy – twierdzi tancerz.
Podczas obchodów jubileuszowych wystąpiły grupy starsza i młodsza, oldboje – byli członkowie zespołu, a także seniorzy – osoby w wieku od 45 do 75 lat, których grupa utworzyła się na krótko przed jubileuszem. Ci ostatni zaprezentowali taniec śląski.
(e.Ż)
Wszystko zaczęło się od tego, kiedy zespół folklorystyczny Tworkauer Eiche występował w Łubowicach. Występy tak spodobały się w gminie, że jej władze zapragnęły mieć taki zespół u siebie. Prowadzącą Tworkauer Eiche była Gabriela Materzok, jednocześnie kierownik Gminnej Biblioteki Publicznej w Rudniku. – Pomogłam w organizacji, a zespół poprowadziła pani Zofia Rymsza, akompaniował jej Jerzy Wieder. Po śmierci pani Zofii okazało się, że nie ma jej kto zastąpić i ja zajęłam się Sanssoci – wspomina Gabriela Materzok.
Próby muszą być
Zespół działa przy gminnej bibliotece i pod patronatem koła DFK w Rudniku. Obecnie akompaniuje mu Waldemar Bytomski. Grupa występowała już w Niemczech i Czechach, dwukrotnie zwyciężała też na Przeglądzie Zespołów Mniejszości Niemieckiej. Pani Gabrieli szczególnie utkwił w pamięci występ w Polanicy. – Na próbie tuż przed występem zobaczyłam, że jeden chłopak ma dwa lewe buty. Zrobiło mi się słabo, ale on powiedział, że sobie poradzi. Na szczęście przed samym koncertem okazało się, że inny chłopak ma dwa prawe buty i się wymienili. Jednak warto zawsze robić te próby – kwituje pani Gabriela.
Brakuje tancerzy
Zespołem od początku istnienia opiekują się Helena i Johannes Szczukowie. – Początek był dobry, bo było dużo chętnych dzieci. Obecnie jest ich coraz mniej, mają teraz inne rozrywki – mówi Johannes Szczuka. Jego żona, wspólnie z Jadwigą i Brygidą Rudek, szyje stroje dla tancerzy. – Jestem dumna, że to powstało i sprawia mi radość, jak widzę ich na scenie. Mam nadzieję, że po tej uroczystości będzie więcej chętnych do tańca – mówi pani Helena.
Warto było
W Sanssoci od początku tańczy wnuk Szczuków - Klaudiusz Weiner. – To mój osobisty sukces – chwali go prowadząca zespół. – Jest z nami nieustannie od pierwszej próby, choć od dwóch miesięcy jest tatusiem, należy do wytrawnych tancerzy. Tak zaangażowane osoby jak Klaudiusz czy moja współpracownica Mariola Brachman, mama dwóch tancerek, naprawdę zasługują na pochwałę – dodaje.
Klaudiusz Weiner przyznaje, że nigdy nie żałował, że wstąpił do zespołu. – Warto było. To wspaniała rozrywka i dużo wyjazdów. Z chęcią chodziło się na próby, bo występy przed ludźmi wynagradzały wszystkie trudy – twierdzi tancerz.
Podczas obchodów jubileuszowych wystąpiły grupy starsza i młodsza, oldboje – byli członkowie zespołu, a także seniorzy – osoby w wieku od 45 do 75 lat, których grupa utworzyła się na krótko przed jubileuszem. Ci ostatni zaprezentowali taniec śląski.
(e.Ż)
Najnowsze komentarze