Każdy pilnuje swojej roboty
Zagroda Ireny i Krystiana Joszków z Ciechowic jest jedną z najpiękniejszych w województwie.
Tak uznała komisja konkursu na najpiękniejszą zagrodę województwa śląskiego, organizowanego przez Urząd Marszałkowski. Gospodarstwo Joszków uplasowało się na trzecim miejscu.
Do udziału w konkursie rolników z Ciechowic namówiła pani wójt. – Już w zeszłym roku nas namawiała. I tak w końcu ulegliśmy – mówi Irena Joszko. Zajęcie trzeciego miejsca było dla nich dużą niespodzianką, tym bardziej że nie przywiązywali dużej wagi do konkursu. – Nie przygotowywaliśmy się jakoś specjalnie do wizyty komisji konkursowej. Nie malowaliśmy domu ani nic z tych rzeczy. Pozamiatało się tu i tam, posprzątało trochę i to wszystko. Komisja sprawdzała porządek i czystość, zaglądali do garażów, obory, praktycznie wszędzie. Kiedy przez dłuższy czas po tej wizycie nikt się nie odzywał, myśleliśmy, że nic z tego nie będzie – dodaje gospodyni.
Pomagają dzieci
Joszkowie gospodarują na 60 ha, część dzierżawią. – Trudno teraz o ziemię, a jak już pojawi się okazja, to ceny są ogromne – mówi Krystian Joszko. Hoduje około 100 sztuk bydła i trzodę chlewną. Zajmuje się też uprawą zbóż i buraków cukrowych. – U nas każdy ma swoją robotę, której pilnuje. Jak każdy za sobą posprząta, to porządek łatwiej utrzymać – odpowiada pani Irena na pytanie jak udaje się utrzymać zagrodę na takim poziomie. Roboty nie brakuje, bo w samej oborze codziennie trzeba spędzić dwie godziny rano i tyle samo wieczorem, żeby wszystko „poodbywać”.
Na szczęście od pracy w gospodarstwie nie wymiguje się trójka dzieci. – Wszyscy pomagają, ile się da, krowy doją, ci, którzy mają prawo jazdy ciągnikami jeżdżą – chwali pan Krystian. Zainteresowanie gospodarstwem wykazuje zwłaszcza najstarszy syn Paweł, absolwent technikum rolniczego w Głubczycach. Nie wyklucza, że to właśnie on zostanie w przyszłości na gospodarstwie.
Trzeba iść do przodu
Rolnicy podkreślają, że ciągle trzeba inwestować. – Cały czas coś trzeba modernizować. Żeby nie zostać w tyle, trzeba iść do przodu – mówi pani Irena. Dodaje, że w ostatnim czasie utwardzili podwórko, kupili beczkowóz i używany ciągnik. – Chcemy zainwestować w bydło mleczne – planuje jej mąż. Joszkom marzy się też dojarka przewodowa.
Niestety, jak przyznają, sytuacja w rolnictwie nie wygląda różowo. – Opłacalność jest coraz mniejsza. Nawozy, środki ochrony roślin są coraz droższe, a ceny naszych produktów – mleka, zbóż – stoją w miejscu albo idą w dół – wyjaśnia gospodarz. Ale to go nie zniechęca. – Trudno byłoby teraz coś zmieniać, gdzie miałbym teraz pójść do pracy? Dlatego nie planuję rezygnować z rolnictwa – zastrzega.
(e.Ż)
Do udziału w konkursie rolników z Ciechowic namówiła pani wójt. – Już w zeszłym roku nas namawiała. I tak w końcu ulegliśmy – mówi Irena Joszko. Zajęcie trzeciego miejsca było dla nich dużą niespodzianką, tym bardziej że nie przywiązywali dużej wagi do konkursu. – Nie przygotowywaliśmy się jakoś specjalnie do wizyty komisji konkursowej. Nie malowaliśmy domu ani nic z tych rzeczy. Pozamiatało się tu i tam, posprzątało trochę i to wszystko. Komisja sprawdzała porządek i czystość, zaglądali do garażów, obory, praktycznie wszędzie. Kiedy przez dłuższy czas po tej wizycie nikt się nie odzywał, myśleliśmy, że nic z tego nie będzie – dodaje gospodyni.
Pomagają dzieci
Joszkowie gospodarują na 60 ha, część dzierżawią. – Trudno teraz o ziemię, a jak już pojawi się okazja, to ceny są ogromne – mówi Krystian Joszko. Hoduje około 100 sztuk bydła i trzodę chlewną. Zajmuje się też uprawą zbóż i buraków cukrowych. – U nas każdy ma swoją robotę, której pilnuje. Jak każdy za sobą posprząta, to porządek łatwiej utrzymać – odpowiada pani Irena na pytanie jak udaje się utrzymać zagrodę na takim poziomie. Roboty nie brakuje, bo w samej oborze codziennie trzeba spędzić dwie godziny rano i tyle samo wieczorem, żeby wszystko „poodbywać”.
Na szczęście od pracy w gospodarstwie nie wymiguje się trójka dzieci. – Wszyscy pomagają, ile się da, krowy doją, ci, którzy mają prawo jazdy ciągnikami jeżdżą – chwali pan Krystian. Zainteresowanie gospodarstwem wykazuje zwłaszcza najstarszy syn Paweł, absolwent technikum rolniczego w Głubczycach. Nie wyklucza, że to właśnie on zostanie w przyszłości na gospodarstwie.
Trzeba iść do przodu
Rolnicy podkreślają, że ciągle trzeba inwestować. – Cały czas coś trzeba modernizować. Żeby nie zostać w tyle, trzeba iść do przodu – mówi pani Irena. Dodaje, że w ostatnim czasie utwardzili podwórko, kupili beczkowóz i używany ciągnik. – Chcemy zainwestować w bydło mleczne – planuje jej mąż. Joszkom marzy się też dojarka przewodowa.
Niestety, jak przyznają, sytuacja w rolnictwie nie wygląda różowo. – Opłacalność jest coraz mniejsza. Nawozy, środki ochrony roślin są coraz droższe, a ceny naszych produktów – mleka, zbóż – stoją w miejscu albo idą w dół – wyjaśnia gospodarz. Ale to go nie zniechęca. – Trudno byłoby teraz coś zmieniać, gdzie miałbym teraz pójść do pracy? Dlatego nie planuję rezygnować z rolnictwa – zastrzega.
(e.Ż)
Najnowsze komentarze