Sobota, 18 maja 2024

imieniny: Eryka, Aleksandry, Feliksa

RSS

Gdzie się biedni podziejemy?

04.11.2008 00:00
W biznesie nie ma miejsca na sentymenty. Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna w Pawłowie sprzedała budynek z lokatorką Kariną Pawełkiewicz (na zdjęciu) prywatnemu przedsiębiorcy. Teraz grozi jej wyrzucenie na bruk. Opisujemy dramatyczną sytuację matki z dzieckiem chorym na astmę.

Lokator przeszkadza w biznesie

Rodzina Pawełkiewiczów nie wie, gdzie przeczeka nadchodząca zimę

Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna w Pawłowie sprzedała budynek z lokatorką prywatnemu przedsiębiorcy. Teraz, grożąc odcięciem prądu i wody, wyrzuca ją na bruk. – Mogła się tego spodziewać – twierdzi jej dyrekcja.

„Rozwiązuję z Panią umowę najmu lokalu mieszkaniowego zawartą w dniu 2.10. 2006 roku” – od tych słów w marcu tego roku zaczął się dramat Kariny Pawełkiewicz. Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna postanowiła sprzedać pokaźnej wielkości gmach miejscowemu biznesmenowi. On sam chce tu z rozmachem otworzyć działalność gastronomiczną.

Pani Karina, z dwójką dzieci, postanowiła szukać innego lokum. Ze względu na skromne zarobki zwróciła się do gminy Pietrowice Wielkie z prośbą o przydział mieszkania. W urzędzie usłyszała jedynie o trudnej sytuacji mieszkaniowej w gminie. W maju została umieszczona na liście czekających na mieszkanie, pod numerem 32. Miesiąc później mijały trzy miesiące od wypowiedzenia. – Wyprosiłam w spółdzielni, abym mogła jeszcze zostać. Spakowałam wszystko w pudła i walizki. Na wierzchu zostawiłam tylko lekarstwa, bo córka choruje na astmę – mówi Karina Pawełkiewicz.

Remont trwa w najlepsze

W międzyczasie w sprzedanym budynku pojawiły się ekipy remontowe. Prezes spółdzielni zaczął naciskać, by rodzina opuściła gmach. – Nowy właściciel kupił budynek bez lokatorów, tak przynajmniej wygląda to na papierze. Prezes za każdym razem, gdy mnie widział, pytał, kiedy wreszcie się stąd wyniosę, bo robotnicy chcą wymieniać instalację elektryczną i wodną – wspomina Pawełkiewicz.

Zdesperowana kobieta zgłosiła się w końcu do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Raciborzu. – Otoczyliśmy tą panią opieką. Wysłaliśmy również pisma do gminy, zwracając uwagę na dramatyczną sytuację tej rodziny. Oni mieszkają od kilku miesięcy na walizkach. Sama nie da rady wynająć sobie mieszkania – tłumaczy Krystian Niewrzoł z PCPR.

Wieczne wczasy

Próbowaliśmy skontaktować się z przedstawicielem Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej, jednak od czasu sprzedania budynku – to spółdzielnia-widmo. Przez tydzień dzwoniliśmy do siedziby RSP, jednak nikt nie odbiera telefonu. Również komórka prezesa milczy jak zaklęta. Dotarliśmy jednak do pisma, w którym spółdzielnia tłumaczy powody wypowiedzenia najmu. – RSP nie zajmuje się profesjonalnie wynajmem lokali ani też nie prowadzi lokali z przeznaczeniem na wynajem. O tym, że opuszczenie lokalu stanie się konieczne, była pani poinformowana przy zawieraniu umowy najmu. Temu celowi służył też zapis w umowie przewidujący trzymiesięczny okres wypowiedzenia. RSP udzieli pani pomocy przy przeprowadzce – wyjaśnia w piśmie Bronisław Pelczar, prezes zarządu RSP Pawłów.

Mieszkania tylko z rotacji

Spółdzielnia podpisała z panią Pawełkiewicz umowę najmu na czas nieokreślony. PCPR zwrócił uwagę, że zgodnie z Ustawą o Ochronie Praw Lokatorów, dotychczasowi lokatorzy mieli prawo do pierwokupu mieszkania albo dotychczasowy wynajemca powinien zapewnić lub pomóc najemcy w znalezieniu innego mieszkania o podobnym standardzie.  

Mógł też zwrócić się pisemnie z prośbą do urzędu gminy o przydział lokalu z zasobów gminnych. Sprawdziliśmy. W urzędzie na próżno szukać jakiegokolwiek pisma ze strony RSP. – Komisja lokalowa może się zebrać dopiero w przyszłym miesiącu. Mamy mało lokali w gminie i dużo potrzebujących, często w gorszej sytuacji niż pani Pawełkiewicz. Tę skromną pulę musimy sprawiedliwie rozdzielić. Jeden z lokatorów, który mieszkał w tym samym gmachu, już dostał mieszkanie w Krowiarkach. Może uda nam się znaleźć jakieś mieszkanie, ale o tym zdecyduje komisja – mówi Andrzej Wawrzynek, wójt gminy Pietrowice Wielkie.

Może być gorzej?

Trudno sobie wyobrazić bardziej palącą sytuację niż rodziny Pawełkiewiczów. Pani Karina z trudem ogrzewa zawilgocone mieszkanie. Elektryczne farelki pracują niemal cały czas, nabijając wysokie rachunki za prąd. Jedyny dochód, jaki ma, to skromne alimenty oraz niewysoka pensja pracownika supermarketu. – Jedyne co mam to zapewnienie, że jeszcze przez dwa tygodnie nie wyłączą nam prądu. Później zaczynają remontować instalacje. Nie wiem, gdzie wtedy pójdziemy. Zamarzniemy w mieszkaniu albo na ulicy – denerwuje się pani Karina.

Janusz Tarasiewicz, pełnomocnik Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców w województwie śląskim
Gmina bierze na siebie ogromną odpowiedzialność, odkładając termin zwołania komisji lokalowej. To komisja społeczna o niewielkiej ilości członków. Wystarczy dobra wola i kilka telefonów, by się zebrać. Pani Karina powinna otrzymać prawo pierwokupu mieszkania. Odcinanie wody czy prądu jest niezgodne z konstytucją. Ostatnio mam do czynieni z wieloma przykładami na ignorowanie praw lokatorów do mieszkań. Mieszkania pracownicze stały się towarem, a bezduszni właściciele czasem odcinanie mediów, wykorzystują do wywierania nacisków. To niedopuszczalne.

Adrian Czarnota

  • Numer: 45 (864)
  • Data wydania: 04.11.08