Pat
Z Raciborskim Centrum Kultury jest jak ze szwankującym komputerem. Najlepiej na nowo sformatować dysk i wgrać nowy system operacyjny. Tylko, jak to zrobić?
Raciborskie Centrum Kultury znajduje się obecnie w destrukcyjnym chaosie. Leszek Wyka (na zdjęciu), szef tej instytucji, której podlega dawny RDK przy ul. Chopina oraz „Strzecha” przy ul. Londzina, otrzymał właśnie wypowiedzenie, bo zdaniem prezydenta Mirosława Lenka naruszył dyscyplinę budżetową.
Magistraccy decydenci, czego zresztą nie kryją, od dawna są też przekonani, że nie radzi sobie z zarządzaniem. Chodzi nie tylko o przeświadczenie, że placówka mogłaby działać znacznie lepiej, ale również o polityczne tło niechęci. RCK kojarzony jest jako rozpolitykowane siedlisko PiS-u (jeden z pracowników ubiegał się niedawno o mandat poselski z ramienia tej partii).
Kadra RCK-u tymczasem (ponoć tylko część), z odwołanym dyrektorem na czele, wysuwa pretensje do prezydenta i do raciborzan. Ten pierwszy jest łajany za wprowadzanie permanentnego stanu niepewności, bezpodstawną krytykę (w RCK, jak zapewnia szef, wiele się dzieje) i nagonkę. Ludzie są zaś winni pustym fotelom w kinie „Przemko”, przez co zakończyło ono swoją chwalebną misję. Nic to, że słychać było skargi na szwankujący projektor, skaczący obraz i zimno na sali.
Prezydent ogłosił właśnie konkurs na nowego szefa placówki. Kandydatury znane będą 15 grudnia. Czy roszada personalna na najważniejszym stanowisku może coś zmienić?
Strzały z okopów
Problem RCK nabrzmiewa od roku, z chwilą wygrania wyborów prezydenckich przez Mirosława Lenka. Poprzednia głowa miasta, najdelikatniej mówiąc, na kulturze mało się znała, preferowała spokój na włościach i wokół instytucji przy ul. Chopina trwała cisza. Lenk od razu wziął RCK na muszkę z przyczyn wyżej już przytoczonych, mimo że to on był kiedyś promotorem zwolnionego teraz dyrektora.
O RCK-U nie rozmawia się jednak oficjalnie, na szerokim forum, lecz w zaciszu gabinetów – prezydenta i dyrektora. To dwie linie okopów, z których padają teraz strzały i wzajemne oskarżenia. Tyle że to prezydent jest głównym rozgrywającym, a gronu działaczy kultury pozostaje tylko dąsanie. Szkoda natomiast, że jak dotąd poważnego głosu nie zabrali radni. Byłaby okazja na przytoczenie argumentów i opinii.
Ostatnia poważna dyskusja na forum Rady Miasta odbyła się lata temu, kiedy to połączono w jedną instytucję RDK przy ul. Chopina ze „Strzechą”. Miało to usprawnić zarządzanie. Dziś widzimy tymczasem, że efekt był odwrotny i nie chodzi tylko o obecne iskrzenie, ale, jak się wydaje, poważny błąd u źródła wówczas popełniony. Żadna z ekip rządzących nie zadbała bowiem o wprowadzenie mechanizmu chroniącego profil działalności placówki przed prywatnymi fascynacjami jej pracowników, jak i nie zażądała wprost, by ofertę kierować przede wszystkim do zwykłych raciborzan, a nie tylko wąskiej prowincjonalnej bohemy. Trzeba to zrobić teraz. Tylko jak?
Smutny obraz
Doszliśmy do sytuacji, że amatorski ruch taneczny na dużą skalę rozwija się w Stowarzyszeniu Kultury Ziemi Raciborskiej „Źródło”, które radzi sobie świetnie w starym więziennym domu kultury i spółdzielczym klubie „Cegiełka”, choć wymarzonym miejscem byłaby baza RCK-u, gdzie dziś wyróżniają się tylko grupy teatralne dla młodzieży o wyższych aspiracjach artystycznych. O sukcesach i wojażach zespołu „Strzecha” nie słyszymy już od lat i na dobrą sprawę nie wiadomo, czy niegdysiejsza wizytówka raciborskiego folkloru w ogóle działa, choć formalnie istnieje.
Porównanie oferty zajęć wieczorowych dla dzieci i młodzieży Młodzieżowego Domu Kultury przy Stalmacha z RCK byłoby, mówiąc najoględniej, nietaktem w stosunku do MDK-u. Najgłośniejsze, udane imprezy przy ul. Londzina są przede wszystkim dziełem organizacji tzw. trzeciego sektora bądź prywatnej inicjatywy prowadzących pub „Koniec świata”.
Pierwsze wielkie imprezy plenerowe z okazji Dni Raciborza RCK zrobił dopiero w tym roku i to na wyraźne polecenie ratusza. Niestety, dyrekcję przerósł montaż finansowy. Wyszło na jaw, że tak duża instytucja po prostu nie radzi sobie z takimi wyzwaniami. Sygnały nieporadności były już w styczniu, kiedy to zagrany z okazji Dni Patronów Raciborza koncert Łez okazał się finansową klapą, a sala, jak na tej miary gwiazdę, świeciła pustkami. Powód. Łzy grały w środku tygodnia. Wspomniane czerwcowe Dni Raciborza były świetne, ale organizatorzy sierpniowego Memoriału bądź każda „otrzaskana” w branży agencja zrobiliby to znacznie taniej.
Inne wielkie imprezy na deskach przy ul. Chopina odbywają się tylko za sprawą impresariatów bądź innych instytucji, które wynajmują salę widowiskową na swoje przedsięwzięcia – komercyjne koncerty, pokazy czy prezentacje. Kino „Przemko” zeszło ze sceny, bo przegrało z „Bałtykiem”. Puszczało za mało nowości i to na sprzęcie, który w końcu musiał paść. Dramatyczna kondycja projektora stała się powszechnie znana nie zawczasu, ale już u kresu działalności kina.
Włoskie klimaty
Gdyby aktywność działaczy RCK-u mierzyć wkładem w promowanie poezji i czeskiej literatury oraz np. pisaniem wspomnień z własnych wakacji we Włoszech, które, poza ich autorami, mało kogo interesują, to rzeczywiście: do działalności szacownej instytucji nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Tyle, że oczekiwania społeczne są całkiem inne. RCK to nie mały dom kultury, ale instytucja dysponująca bazą, w której można zrobić o wiele więcej. Powinna hulać od rana do wieczora, przeszywana gwarem dzieci i młodzieży mogących tu znaleźć dla siebie ofertę pożytecznych zajęć pozalekcyjnych i to nie tylko z dziedziny kultury, ale i np. nauki. Teraz zaś to Muzeum czy Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna tworzą ofertę dla szerokiego grona uczniów, podczas gdy powinna ona w zasadzie uzupełniać działalność RCK.
Nie czas oczywiście, by snuć wizje sprawnego funkcjonowania RCK-u. Nie ma jednak wątpliwości, że potrzebny jest tu większy wstrząs. Instytucji przydałoby się sformatować twardy dysk i wgrać lepszy program operacyjny.
W Urzędzie Miasta jest on utożsamiany z nowym dyrektorem. Oczekiwania wobec tej osoby są ogromne. Ma stanąć ponad całą podzieloną już kadrą, zapewnić funkcjonowanie zespołom, które osiągają sukcesy, stworzyć ofertę dla szerszej rzeszy dzieci i młodzieży, sprawnie zarządzać podczas zaplanowanej generalnej modernizacji RDK-u przy ul. Chopina (miasto dostanie na to pieniądze z UE), znaleźć dla RCK-u inne, nowe obszary działalności, które odmieniłyby wizerunek tej instytucji, z obecnego niszowego na bardziej popularny.
Kłopot tylko w tym, że takiej osoby ze świeczką szukać. Lokalne środowisko działaczy kultury to kocioł, w którym bulgoczą nie tylko różne temperamenty, ale i wzajemne animozje. Wiadomo, czego i po kim można się spodziewać i na dobrą sprawę trudno o przeświadczenie, że ktokolwiek z tego grona spełni pokładane nadzieje. Do tego dojdą zaśniedziałe relacje w samym RCK-u, bo wymiana dyrektora nie oznacza wymiany całej kadry. Nowy szef zmierzy się ze starymi przyzwyczajeniami i nawykami, będzie narażony na szereg wewnętrznych konfliktów i być może wyjazdy do sądu pracy.
W Urzędzie Miasta istnieje obawa, że znalezienie sprawnego menadżera będzie bardzo trudne choć nie niemożliwe. Pewne jest, że nowy szef RCK przyjdzie z zewnątrz. Czy jako nowa miotła skutecznie tu posprząta?
Grzegorz Wawoczny
Najnowsze komentarze