Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Tych wakacji nie polecam

06.11.2007 00:00
Po wymarzonym wyjeździe do Baskiej Vody pozostaną jej wspomnienia na całe życie. Tyle że nieprzyjemne.

Urlop w słonecznej Chorwacji? Czemu nie, przecież wszyscy sobie chwalą – pomyślała mieszkająca w Roszkowie Teresa Bugla. To miał być jej pierwszy wyjazd na zagraniczne wakacje. – Nigdy bym się nie spodziewała, że ta sprawa tak się skończy. Jak opowiadam znajomym, to nie mogą uwierzyć. Mówią, że miałam wyjątkowego pecha – stwierdza kobieta.

Do chorwackiej Baskiej Vody przyjechała z Polski z 3,5 –godzinnym opóźnieniem. Na miejscu, w hotelu Madena nie było dla wszystkich miejsca, więc resztę skierowano do hotelu Hrvatska. Jednak i tam nie wszyscy się pomieścili, więc pozostałych rozwieziono do prywatnych kwater. „Na miejscu nie było rezydenta ani opiekuna. Grupą Polaków zajął się anonimowy mężczyzna, Chorwat, który nie znał języka polskiego, nie przedstawił się, a jedynie nerwowymi gestami i krzykiem kazał wsiadać do busa i rozwoził turystów po kwaterach. Rodziny i znajomi zostali rozdzieleni.  Zmęczeni i zestresowani, z ciężkimi bagażami zostaliśmy pozostawieni samym sobie” – czytamy w liście do firmy Damptour/Easy Tour, którą wspólnie z Krystyną Buglą podpisało jeszcze kilkanaście wczasowiczów, m.in. z Jastrzębia, Radlina, Cieszyna i Katowic. Domagają się w nim zwrotu pieniędzy za zakwaterowanie w hotelu Hrvatska, rekompensaty za konieczność mieszkania w prywatnych kwaterach oddalonych od wspomnianego hotelu o ponad kilometr, a także rekompensaty za brak opieki rezydenta i dostępu do informacji fakultatywnej.

Zanim Krystyna Bugla przyszła poskarżyć się do naszego tygodnika, parokrotnie próbowała interweniować w biurze podróży, które sprzedało jej wczasy. – Poszłam do raciborskiej firmy Hanke Travel, które pośredniczyło w sprzedaży. Miła pani pomagała mi jak mogła. Wydzwaniała do Pszczyny przy mnie, ale bez skutku. Pomogła napisać do nich osobne pismo, ale odpowiedź nie przyszła.

Jej opowieści o „pechowych wczasach” wysłuchał kolega z pracy. – To się nadaje do prasy. Niech to opiszą ku przestrodze innych – poradził pani Teresie.

Mieszkanka Roszkowa nie wierzy już, że cokolwiek odzyska z pieniędzy wydanych na wyjazd do Chorwacji. – Tygodnie mijają, a ja nie mam z tego biura żadnej informacji – mówi.

– Pamiętam tę ofertę. Należała do „lastów”, kosztowała 890 zł. To ani nie wygórowana cena, ani jakaś nadzwyczajna okazja. Ten „zepsuty” turnus był naprawdę wyjątkowy. Od wielu lat współpracujemy z pszczyńską firmą. Należy do rzetelnych. Ani do wcześniejszych ani do późniejszych terminów, jakie tam sprzedałam, nie było zastrzeżeń – zapewnia Małgorzata Gawron z raciborskiego biura Hanke Travel. Z nieoficjalnego źródła otrzymała informację, że w przypadku pani Teresy „zawaliła” strona chorwacka i firmy z Polski już się z nią sądzą.

Pracownica Hanke Travel z wieloletniej praktyki wie, że zbiorowe skargi zyskują na mocy, jeśli przekazywane są nie tylko do sprzedawcy wczasów, ale też do Urzędu Marszałkowskiego i Polskiej Izby Turystyki, czego zabrakło w tej sprawie.

Biuro podróży wie, ale milczy
Do Biura Podróży „Easy-Tour” wysłaliśmy przed dwoma tygodniami e-mail z zapytaniem o komentarz do sprawy m.in. pani Bugli. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy do momentu zamknięcia tego numeru naszego tygodnika. Dzwoniliśmy do pszczyńskiego biura jeszcze 31 października. – Szefa nie ma i nie będzie do końca tygodnia. Tylko on może na ten temat rozmawiać. Zna sprawę, bo czytał wasz list. Proszę się kontaktować z nim w następnym tygodniu – poradziła nam pracownica firmy.  (m)

Mariusz Weidner

  • Numer: 45 (812)
  • Data wydania: 06.11.07