Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Radni show

30.10.2007 00:00
Życie pełne jest prawidłowości. Jak kogoś kopniesz, prędzej czy później zostanie ci to oddane. Jak coś ukradniesz, długo się nie nacieszysz. Im więcej głupot pada z ust polityków, tym szybciej opada na nich zasłona milczenia. Raciborskich radnych dotyczy inna prawidłowość. Im błahszy temat, tym dłużej dyskutują. Im mniej mogą, tym mocniej się angażują. Przykre to zjawisko i jak na razie nieuleczalne.

Od połowy lat 90. biorę udział w każdej sesji Rady Miasta i mogę coś o tym powiedzieć. Na przykład radni potrafili dłużej rozmawiać o wyznaczeniu terminu debaty nad strategią rozwoju miasta niż o samym niezwykle ważnym dokumencie. A kiedy okazało się, że wykonawca strategii, czyli firma z Poznania tu i ówdzie naknociła, skończyło się na twierdzeniu, że to w zasadzie nie ma znaczenia, bo dokument ma znaczenie, powiedzmy, formalne. Jest taką podkładką pod wnioski o unijne wsparcie. Jeśli by więc dziś zapytać rajców o esencję pomysłu na rozwój miasta, każdy będzie mówił coś o handlu, turystyce, historycznej stolicy, czasem o rolnictwie. To taka tradycyjna papka wyborcza, stara zupa, co rusz dosalana i zalewana przyprawami, ale niesmaczna, niestrawna i mdła.

Radni uwielbiają mówić o obwodnicy Raciborza i wytyczać ją na mapie w sytuacji gdy na drogę teraz i przez kilka lat miasta nie stać. Dziesiątki godzin w minionej kadencji spędzili na dyskusji nad planem zagospodarowania przestrzennego, by na progu obecnej kadencji stwierdzić, że plan jest do kitu i trzeba go zmienić. To epokowe niemalże odkrycie, bo plan rzeczywiście nie rozwiązuje problemów gruntów rolnych, terenów pod budownictwo jednorodzinne, przemysł czy sklepy wielkopowierzchniowe. A jeśli ktoś powie, co tam plan, to odpowiem, że bez dobrego planu, który określa co i gdzie można budować nie da się rozwijać miasta. Wiedzą to w Gliwicach, Rybniku i wszędzie tam, gdzie widzimy dynamiczny rozwój. My mamy esencję osiągnięć poprzednich kadencji raciborskich włodarzy. Oby w tej błędów już nie popełniano.

Radni lubią wyrażać różne troski. Roman Wałach zajął się kwestią siusiana handlujących na targu. Godzinę dyskutowano, czy toaleta powinna być gratis czy za opłatą. Na tej samej sesji, kiedy mówiono o sprzedaży pl. Długosza pod galerię handlową, radny Jerzy Parys pytał, gdzie teraz będą się odbywać różne manifestacje. Ale kiedy przychodzi debatować o ZPORR-ach, klastrach, funduszach unijnych, filikach, podatkowych aspektach przekształceń miejskich wodociągów, to cisza. Sesje przebiegają nadzwyczaj sprawnie. Dlaczego? Bo radni najzwyczajniej się na tym nie znają. Wolą mówić, gdzie jest brudno no i gdzie trzeba dodatkowych pieniędzy. Uwielbiają wydawać, szczególnie tam, gdzie docenią to ich wyborcy. Nie mówią, niestety, co zrobić, by tych pieniędzy w kasie miejskiej było więcej.

Omnium consensu capax imerii nisi imperasset – mawiał Tacyt. W tłumaczeniu: według wszystkich zdolny do rządzenia – dopóki nie zaczął rządzić.

Grzegorz Wawoczny redaktor naczelny „Nowin Raciborskich”

  • Numer: 44 (811)
  • Data wydania: 30.10.07