Poniedziałek, 18 listopada 2024

imieniny: Klaudyny, Romana, Filipiny

RSS

Poznaj sędziego swego

29.11.2005 00:00
Zbigniew Wośko
 
Zaczynał jako obrońca w A-klasowej drużynie w Urzędowie na Lubelszczyźnie. Już po skończeniu kariery piłkarskiej zdecydował się na kurs sędziowski w 1968 r., w Raciborzu sędziuje od 1970 r. Tam aż do 2001 r. działał w zarządzie jako skarbnik a następnie referent do spraw szkolenia. W 1976 r., kiedy Podokręg przeszedł pod Katowice, Zbigniew Wośko zaczął sędziować w klasie okręgowej. Na początku lat 80. był sędzią liniowym w I i II lidze. Przez dwa sezony, w latach 80. był arbitrem na środku w III lidze. Na swoim koncie ma już ponad 1700 meczów, w tym takie „perełki” jak Śląsk Wrocław – Wisła Kraków czy Gwardia Warszawa – Wisła Kraków. „Za to takiej dramaturgii jak dzisiaj (Baterex Nędza – Start Pietrowice) to na żadnym meczu chyba nie było” – kręci z niedowierzaniem głową sędzia.
 
Józef Kamczyk
 
Sędziuje już 26 lat, ma za sobą ponad 2 tys. zawodów. Przygodę z piłką rozpoczął jako zawodnik w Owsiszczach w wieku 12 lat. „Najpierw grałem w juniorach w A-klasie, potem zostałem etatowym zawodnikiem na prawym skrzydle, nastepnie na stoperze. Po wojsku grałem w Orle Branice a po skończeniu kariery piłkarskiej sędziowie namówili mnie, żebym spróbował sędziowania” – opowiada o sobie arbiter. Po raz pierwszy pojawił się z gwizdkiem na boisku na meczu C-klasowym Turze – Zabełków, Turze wygrało wtedy 2:1. Sędzia Kamczyk w pamięci ma również inne zawody, w A-klasie, Samborowice – Chałupki. „To była duża odpowiedzialność, obie drużyny walczyły o wejście do okręgówki, prawdziwa walka o awans” – wspomina. Sportowe emocje przeszły w rodzinie Kamczyków z pokolenia na pokolenie – syn pana Józefa grał w Rafako. „Ale na sędziego nie poszedł, chociaż go namawiałem” – mówi z nutką żalu arbiter.
 
(e.Ż)
  • Numer: 48 (684)
  • Data wydania: 29.11.05