Spalarnie odpadów – szansa na przyszłość
Rozmowa z Jerzym Thammem, wiceprezesem zarządu Rafako SA, dyrektorem techniczno-produkcyjnym.
- Mieszkańcy naszego miasta na pewno są bardzo dumni z rangi, jaką wypracowała i utrzymuje firma RAFAKO S.A. w dziedzinie polskiej energetyki a także w dziedzinie ochrony środowiska w tym obszarze gospodarki. Jak w tym kontekście należy traktować i oceniać zaangażowanie firmy w budowę instalacji, które służą do spalania odpadów – na przykład odpadów komunalnych lub też odpadów przemysłowych?
- Rzeczywiście, kotły, tzw. odzyskowe, do takich instalacji są już od kilkunastu lat znaczącym produktem eksportowym RAFAKO S.A. Nasze „produkcyjne” doświadczenia w tej dziedzinie datują się jeszcze z początków lat dziewięćdziesiątych. W roku 1992 dostarczyliśmy nasz pierwszy kocioł, wtedy jeszcze niewielki, do Szwajcarii, do instalacji spalającej odpady z przetwórstwa makulatury. Od tego czasu, co roku wysyłamy za granicę po kilka kotłów odzyskowych, które są tam montowane zarówno w spalarniach odpadów komunalnych jak i spalarniach odpadów przemysłowych. Gdyby spojrzeć na mapę Europy, to w jej tzw. zachodniej części jest ona naznaczona punktami, gdzie w spalarniach odpadów komunalnych lub odpadów przemysłowych funkcjonują nasze kotły. W ciągu tych kilkunastu lat uzbierała się ich już dość pokaźna liczba. Uwzględniając zakontraktowane projekty, przekroczymy w tym roku liczbę pięćdziesięciu kotłów. Na przyszły rok też już mamy zakontraktowane następnych siedem kotłów odzyskowych - por. mapka.
- Ale jak się ma energetyka, taka, jaką my powszechnie znamy, do instalacji spalających odpady komunalne? Czy są to rzeczywiście kotły, które można porównać do obiektów energetycznych, a nie do jakichś, tylko nieco większych domowych pieców, w których my często spalamy nasze śmieci?
- W tym pytaniu poruszono właściwie kilka bardzo istotnych spraw. Po pierwsze muszę powiedzieć, że są to rzeczywiście średnio-duże kotły energetyczne. A każda spalarnia odpadów (nie śmieci!) funkcjonuje zawsze jako średniej wielkości elektrownia lub elektrociepłownia. Na przykład taka, która mogłaby dostarczyć energię elektryczną do wszystkich mieszkań w Raciborzu i która mogłaby też dodatkowo ogrzać znaczną część tych mieszkań. A co najważniejsze, byłby to prąd elektryczny znacznie „ekologicznie czystszy”, niż ten, który dają elektrownie na węgiel kamienny lub brunatny. No a niejako przy okazji, przy pomocy takiej instalacji załatwia się problem góry naszych odpadów, których nie trzeba już wywozić na wysypisko. A z tego co wiemy, uczestnicząc w takich projektach i śledząc europejskie tendencje i rozwiązania w tej branży, takie jak dotąd składowanie odpadów jest już konsekwentnie zakazywane. Również u nas w Polsce kończy się era beztroskiego wywożenia odpadów komunalnych na składowiska. Ale w tym pytaniu zawarta jest, być może nieświadomie, jeszcze jedna kwestia, do której trzeba się odnieść. A mianowicie uwaga o domowych piecach, w których często spala się nasze odpady komunalne. Jest to niestety bardzo smutna, ale i groźna, sprawa. Wywożenie odpadów na składowisko jest rozwiązaniem bardzo niedobrym. Ich spalanie w domowych piecach jest rozwiązaniem po stokroć gorszym. Mam na myśli – oczywiście – gorszym dla środowiska naturalnego. W spalarni odpadów jesteśmy w stanie nie tylko dobrze i bezpiecznie odpady spalić, ale także doskonale oczyścić spaliny. Oczyścić tak, że przez komin spalarniowy wylatują już spaliny czyste. Jak wykazują analizy naszych fachowców, spaliny takie są wielokrotnie czystsze, niż spaliny wylatujące z komina każdej „normalnej” elektrowni lub elektrociepłowni a nawet kilkaset lub nawet kilka tysięcy razy czystsze niż spaliny wylatujące z domowych pieców. I to nawet wtedy, kiedy palimy w nich węglem lub koksem. U nas w RAFAKO mamy w tym zakresie zebrane bardzo obszerne i dobrze udokumentowane oceny z różnych krajów Europy i nie tylko z Europy. Nasi specjaliści dotarli np. do wyników badań z terenu Austrii, które przeprowadzono na zlecenie Urzędu Ochrony Środowiska. Impulsem do wykonania tych badań było spostrzeżenie, że na terenach zurbanizowanych, w takich miastach jak Wiedeń, Graz i Linz, wzrastało znacząco, w okresach grzewczych, stężenie w powietrzu zawartości niebezpiecznych związków, które znane są jako dioksyny i furany. W ramach tych analiz obiektem badań były różne, handlowe typy pieców grzewczych i kominkowych i w każdym z nich spalano wyłącznie handlowe paliwa – drewno, węgiel kamienny i koks. A więc jak się powszechnie mniema były to paliwa czyste. Z badań tych wynikało, że nawet w przypadku spalania drewna (kominkowego, nie jakiegoś odpadowego, z rozbiórek budowlanych, bądź też drewna z rozebranego, pomalowanego kiedyś tam wcześniej, płotu) wartość zmierzonych stężeń emisji tych związków prawie dziesięciokrotnie przekraczała dopuszczalne stężenia, jakie określone są w przepisach obowiązujących spalarnie odpadów komunalnych. Na tle stężeń emisji, jakie w praktyce osiągane są przez instalacje spalania odpadów, w tym także polską instalację spalania odpadów w Warszawie, jest to kilkadziesiąt lub nawet kilkaset razy mniej niż w przypadku spalania dobrego węgla. Z kolei ze znanego nam opisu i zestawienia badań amerykańskich wynika, że co dziesiąta „domowa spalarnia odpadów” emituje do powietrza – sama jedna – taki ładunek dioksyn i furanów jak duża przemysłowa spalarnia odpadów komunalnych. Nie chcę tu już mówić o poziomie zanieczyszczeń tymi substancjami popiołów ze spalania odpadów lub drewna odpadowego. Bo tam sytuacja wygląda jeszcze gorzej, i to znacznie gorzej! Tak więc każdy gigadżul energii cieplnej, jaki może dostarczyć do sieci instalacja spalania odpadów komunalnych, zastępując rozproszone, energetycznie znacznie mniej efektywne, a ekologicznie znacznie mniej bezpieczne, drobne „domowe” źródła energii, może być tylko dobrodziejstwem dla miasta. Oczywiście największym dobrodziejstwem będzie przede wszystkim rozwiązanie problemu braku miejsca na składowanie odpadów, składowanie w takim trybie, jak to się jeszcze niestety robi. Ryzyko zdrowotne, związane z emisją ze spalarń odpadów komunalnych do środowiska substancji w zróżnicowanym stopniu toksycznych jest możliwe do jakościowego i ilościowego oszacowania. W przypadku nowoczesnych instalacji jest ono na tyle niewielkie, że możliwe do zaakceptowania. O tym ryzyku winno się spokojnie i otwarcie mówić i podawać do społecznej wiadomości, tak, aby stało się ono ryzykiem społecznie akceptowalnym. Takim, jak chociażby jazda samochodem, lot samolotem lub wręcz wchodzenie na jezdnię.
#nowastrona#
- Jeśli jest tak dobrze, to dlaczego wdrażanie u nas w Polsce takich rozwiązań idzie dość opornie?
- My jesteśmy technikami i dobrze potrafimy rozwiązywać techniczne problemy, na rozwiązanie których pojawia się społeczne zapotrzebowanie. Tak było też na przykład z tzw. kotłami fluidalnymi, tak jest i teraz z kotłami dla spalarń odpadów. Z mojego życiowego doświadczenia czerpiąc, mogę tylko powiedzieć, że na wdrożenie każdych nowych jakościowo rozwiązań przychodzi „ich czas”. Taki czas nadchodzi teraz – jak nam się wydaje na podstawie wnikliwej obserwacji rynku – na wdrożenie technik termicznego unieszkodliwiania odpadów komunalnych i odzyskiwania energii zawartej w tych odpadach. Tytuł lidera ekologii, na który zasłużyliśmy, budując w polskich elektrowniach m.in. instalacje odsiarczania spalin, zobowiązuje nas. Z tego przekonania bierze się nasza dążność do głębokiego i rozległego technicznego rozeznania problematyki spalania odpadów komunalnych (ale nie tylko komunalnych) oraz oddziaływania tych technik na środowisko i na mieszkańców. Rozeznanie zrobione po to, byśmy mogli na naszym rynku oferować produkty najdoskonalsze w tej dziedzinie. A oferując je, być całkowicie przekonanym o systemowej słuszności oferowanego rozwiązania, bezpiecznego ekologicznie i skutecznie rozwiązującego problem rosnącej góry odpadów. Odpadów, które przecież każdy z nas „produkuje”.
Najnowsze komentarze