Racibórz musi mieć okno na świat
Rozmowa z księciem raciborskim Franzem Albrechtem1, laureatem przyznanego przez naszych radnych tytułu „Zasłużony dla Raciborza”, kawalerem Złotego Krzyża Zasługi przyznanego przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
- Jak Jego Książęca Mość postrzega dziś Racibórz i Śląsk u progu XXI w.?
- W porównaniu do czasów żelaznej kurtyny bardzo dużo się zmieniło. Nastąpiła znaczna poprawa w różnych dziedzinach gospodarki. Zmieniło się także nastawienie do mniejszości niemieckiej. Dostępne są, zakazane niegdyś, niemieckojęzyczne audycje czy programy telewizyjne. Obserwuję bardzo pokojowe i przyjazne stosunki między Polską a Niemcami. Byłem niedawno w niemieckim niegdyś Wrocławiu, dziś dużym polskim mieście, kwitnącym w oczach, pełnym młodzieży i studentów. Wrocław jest dziś miastem niezwykle radosnym.
- Jego Książęca Mość odebrał medal „Zasłużony dla Raciborza”. Tutejsze władze samorządowe podkreślają duży wkład Księcia w polsko-niemieckie pojednanie i ambasadorowanie na rzecz miasta dzieciństwa, do którego Jego Książęca Mość, jak tylko nadarzy się okazja, z dużą chęcią wraca. To miasto jest dziś już w zjednoczonej Europie. Jaką ma przed sobą przyszłość?
- Polska i pozostałe kraje Europy Środkowo-Wschodniej, które wstąpiły do Unii Europejskiej, nie powinny się spodziewać zbyt wiele ze strony tzw. starych członków, a przede wszystkim dużych środków finansowych. Te kraje mają w kieszeni przysłowiowego węża. Potrzeby nowych członków UE, m.in. w zakresie rozwoju infrastruktury drogowej, są zaś bardzo duże. Można więc założyć, że dochodzenie Europy Środkowo-Wschodniej do poziomu życia w krajach zachodnich nie zamknie się w krótkim czasie. Kraje Zachodu pracowały na to dziesiątki lat i taka sama wytężona praca czeka Polskę, w tym też Racibórz. Nic nie stanie się od razu. Dowodem jak trudno osiągnąć sukces są nowe krajowe związkowe Niemcy, gdzie zainwestowano miliardy marek a potem euro i nie jest to, niestety, dziś widoczne, tak jak się spodziewano. Najlepszym dowodem trudności są też wyniki wyborów. We wschodnich landach 27 proc. wyborców głosowało na postkomunistów. Warto również dodać, że obecna Europa splata nie tylko kraje, ale i narody, kultury i języki. Potrzeba przynajmniej dwóch pokoleń, by obywatele Wspólnoty, czyli również raciborzanie, nie mówili o sobie tylko w kategorii narodowej, ale nazywali siebie Europejczykami.
- Czy Jego Książęca Mość mógłby się podzielić radami, które przydałyby się w rządzeniu Raciborzem?
- Przyjeżdżając tu tylko na kilka dni nie czuję się uprawniony do dawania takich rad. O rozwoju miasta powinni decydować miejscowi politycy. Byliśmy z siostrzeńcem2 na raciborskim dworcu. Pytaliśmy z ciekawości o możliwość wyjazdu do Wiednia. Mówiono nam, że trzeba najpierw pojechać do Katowic. Przed II wojną światową Racibórz był istotnym punktem na szlakach komunikacyjnych. Można tu było wsiąść do pociągu i dojechać bezpośrednio do Wiednia czy Budapesztu albo do Berlina. Dziś pociągi omijają Racibórz, czego należy żałować. Również autostrada jest w znacznym oddaleniu, gdyż biegnie przez Gliwice. Budowa sieci komunikacyjnych jest tymczasem bardzo istotna. Bez nich nie będzie rozwoju przemysłu. Jeśli powstaną nowe miejsca pracy, ludzie przestaną stąd wyjeżdżać.
- Masowe migracje zarobkowe na Zachód są dziś jednak faktem. Jak należy oceniać to zjawisko?
- Ci ludzie, często młodzi, pracują na Zachodzie z dala od rodzinnych stron, ale dobrze zarabiają i powinni z tej możliwości korzystać. Zarobione tam pieniądze należy jednak odpowiednio spożytkować. Można zbudować dom, czy założyć własną firmę, co pozwoli pomnażać majątek. Trzeba pamiętać, że Zachód stoi w obliczu takich samych problemów z rynkiem pracy, jak w Polsce. Przed kilku laty rozmawiałem z kimś na temat fabryki Henkla, która działała w Raciborzu już przed wojną (od aut.: była to wówczas firma Adolph Hoffmann). Mówiono mi, że produkcja jest dwukrotnie większa niż dawniej, a pracuje dwa razy mniej ludzi. Potrzeba więc coraz mniej rąk do produkcji i wszyscy zdolni przemysłowcy tworzący miejsca pracy są dziś na wagę złota. W Raciborzu postacią taką był przed wojną Sobtzick, słynny producent słodyczy. Miasto musi zabiegać o ludzi tego formatu.
- Ale czy dziś takie fortuny jak Sobtzicków mogą się jeszcze narodzić?
- Potencjał drzemie w samych raciborzanach. Sami musicie wpływać na swój rozwój. Wokół Raciborza jest dużo lasów, a nie rozwija się tu przemysł drzewny, który mógłby dać miejsca pracy. Oczywiście dużo zależy do państwa, jaki ono stworzy klimat do inwestowania. Należy popatrzeć na doświadczenia Słowaków, którzy stworzyli system zachęt dla inwestorów zagranicznych. To owocuje.
- Ziemia raciborska ma ogromny wkład do europejskiego dziedzictwa. Raciborzanie zapełniają galerie postaci bardzo zasłużonych dla kultury i nauki. Raciborzan zajmujących eksponowane stanowiska czy prowadzących z sukcesem interesy można i dziś spotkać w wielu zakątkach świata. Czy Ci – jak sądzę – wierni ambasadorowie naszego miasta mogą aktywnie działać na jego rzecz?
- To są zupełnie inni raciborzanie, emocjonalnie związani z rodzinnym miastem, ale trudno oczekiwać od nich aktywnej roli. Potencjał jest tu na miejscu. Wkład Raciborza do skarbca kultury jest rzeczywiście duży, ale w krajach niemieckojęzycznych niestety rzadko kto wie, że na przykład Joseph von Eichendorff pochodzi z Łubowic koło Raciborza.
- Wróćmy do czasów młodości. Czy utkwiło Jego Książęcej Mości jakieś wydarzenie z okresu dzieciństwa, a związane z Raciborzem?
- Pamiętam przyjazd do Raciborza prezydenta Hindenburga. Ojciec zabrał mnie na spotkanie z nim, co było dla mnie wielkim przeżyciem.
#nowastrona#
- A lata młodzieńcze w Rudach, gdzie rodzina książęca stale zamieszkiwała?
#nowastrona#
- A lata młodzieńcze w Rudach, gdzie rodzina książęca stale zamieszkiwała?
- Mój ojciec bardzo kochał Rudy i tutejsze lasy. Dlatego też kiedy w 1945 r. musiał je opuścić, był tym bardzo zmartwiony i wkrótce zmarł. Ja zapamiętałem Rudy jako dom rodzinny. Pamiętam dokładnie wnętrza pałacu, z sentymentem zaglądam do starych albumów, ale dziś, będąc w Rudach, mam trudności ze zlokalizowaniem pomieszczeń z tych fotografii. Byłem gościem u ordynariusza gliwickiego ks. biskupa Jana Wieczorka, który poinformował mnie, że Unia Europejska obiecała 6 mln euro na odbudowę pałacu. Bardzo się cieszę, że Rudy odzyskają swój blask.
- Czy zechciałby Jego Książęca Mość zdradzić kilka szczegółów z życia prywatnego?
- Przebywam głównie w Austrii na zamku Grafenegg. Tam w swoich dobrach rozwijamy rolnictwo i leśnictwo. Zajmuje się tym Tassilo Ferdinand, który z wykształcenia jest rolnikiem i leśnikiem. Najstarszy syn – książę następca Viktor zarządza dobrami w Corvey w Niemczech. Ma troje dzieci, w tym dwuletniego syna, mojego wnuka, który zgodnie z rodzinną tradycją również nosi imię Viktor3. Swoim synom zawsze zwracam uwagę, że nie należy patrzeć tylko wstecz. W wyniku wojny straciliśmy na Śląsku dużo majątku, żałujemy tego, ale musimy patrzeć w przyszłość, ruszać głową, znaleźć jakieś wyjście i receptę na rozwój.
- Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiali Grzegorz Wawoczny i Paweł Newerla
1 Książę Franz Albrecht urodził się w 1920 roku w Rudach jako piąte dziecko Viktora III von Ratibor. Jego pełna tytulatura brzmi: Franz Albrecht Maximilian Wolfgang Josef Thaddäus Maria Metternich-Sándor 4. Herzog von Ratibor und 4. Fürst von Corvey, Prinz zu Hohenlohe-Schillingsfürst-Breunner-Enkevoirth. 6 lipca 1926 roku został przysposobiony w Budapeszcie przez 56-letnią wówczas księżną Klementynę von Metternich-Sándor. Franz Albrecht został obywatelem Austrii i Węgier. Na Węgrzech spędził młodość i zdał maturę. W Budapeszcie studiował rolnictwo i leśnictwo. Z zawartego w 1962 roku małżeństwa z Isabellą Altgräfin zu Salm-Reifferscheidt-Krautheim und Dyck ma pięciu urodzonych we Wiedniu synów: Erbprinza Viktora (1964), Tassilo Ferdinanda (1965), Stephana Aloysiusa (1968), Benedikta Christiana (1971) i Philippa Stanislausa (1976). Książę Franz przebywa obecnie najczęściej w Austrii, w należącym do niego zamku Grafenegg. Posiada też pałac Neuaigen w Tulln (Austria) oraz w Corvey w Niemczech. Jest zaliczany do grona najbogatszych Austriaków. Książę doczekał się siedmioro wnuków – wszyscy urodzeni we Wiedniu.
2 Książę przybył do Raciborza z Clemensem księciem von Croy, synem siostry – Clementine Gabriele, urodzonej w 1912 r. w Rudach. księżna Clementine von Croy zmarła 2.11.2005 r. w Monachium.
3 Z początku następcą zmarłego w listopadzie 1945 roku Viktora III von Ratibor miał być starszy brat Franza Albrechta, książę Viktor IV. Ten jednak zginął w 1939 roku podczas kampanii wrześniowej w Polsce. Tak to scheda po Viktorze III przeszła na Franza Albrechta. Jego najstarszy syn nosi już imię Viktor, tak jak jego dziadek.
Najnowsze komentarze