Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Klątwa na opamiętanie

08.11.2005 00:00
Przez myśli mieszkańców Tworkowa mknie dziś złowrogie pytanie: dlaczego ginie tu tak dużo młodych chłopców? Ta klątwa to tylko ludzkie gadanie – daje się jednak słyszeć. Proszę zobaczyć na drogę do Krzyżanowic! Same krzyże. To alkohol zabija.
Wypadek z 30 października uruchomił wyobraźnię mieszkańców tej dużej wioski. Wracający w nocy z dyskoteki w Krzyżanowicach 19-latek z Tworkowa został śmiertelnie potrącony przez 26-latka z Opolszczyzny. Sprawca był pijany. Uciekł do Czech. Złapała go straż graniczna. Ludzie od razu przywołali w pamięci tragiczne wydarzenie sprzed 2 lat. Pędzący fiat uno rozbił się na skraju wsi. Tragicznie zginęło dwóch miejscowych młodzieńców. Obydwa wypadki na drodze zbiegły się na dodatek ze Wszystkimi Świętymi. Co bardziej pamiętliwi wspominają jeszcze utonięcie dwóch mężczyzn na tutejszym basenie. Co łączy te wydarzenia? Doszło do nich po wyciągnięciu w 1993 r. z krypt miejscowego kościoła szczątek Reiswitzów. Po wsi szemrają, że to klątwa za naruszenie spokoju dawnych właścicieli Tworkowa.
 
Ciekawe kto to wymyślił. Pan sam chyba w to nie wierzy – mówi zdecydowanie wójt gminy Leonard Fulneczek. Rzeczywiście, jeśli sprawdzić spisane zbiory legend i podań, to o żadnej tworkowskiej klątwie nie ma mowy, choć głośno było już o niej w 1993 r., zanim jeszcze doszło do tragicznych śmiertelnych wypadków. Badający krypty prof. Bolesław Smyk z Krakowa, który dokładnie 20 lat wcześniej brał udział w eksploracji grobu króla Kazimierza Jagiellończyka na Wawelu (kilku badaczy grobowca zmarło krótko potem w niewyjaśnionych okolicznościach), zachorował po zejściu do krypty Reiswitzów. Całą Polskę obiegła wieść, że ci mszczą się teraz zza grobu na zuchwalcach, a smaczku sensacji dodała wizyta w Tworkowie egipskiego specjalisty od mumii. Profesor jednak rychło ozdrowiał (miał tylko grypę), ale jego krótka niemoc wystarczyła, by wieś w gminie Krzyżanowice zagościła w opracowaniach z gatunku „nie z tej ziemi” obok grobowców Tutanhamonna czy Jagiellończyka. Dywagacje speców od duchów i zjaw mają dziś oczywiście swoich odbiorców, ale wywołują jednocześnie uśmiech na twarzach naukowców, dla których Tworków nie jest żadną naznaczoną nieziemsko wyspą.
 
Wieloletni kościelny Hubert Kasza wszedł do grobowca Reiswitzów jako jeden z pierwszych. To szanowana we wsi osoba. Zaprzecza istnieniu w krypcie napisu, który rzekomo przestrzega przed klątwą. Ludzie jednak powtarzają po cichu o jakiejś tajemniczej inskrypcji. Problem jednak w tym, że nikt jej nie odnalazł. Kościelny wspomina, że dyrektor raciborskiego Muzeum mówił mu kiedyś, że klątwa jest zapisana w jakiejś książce. A gdzie tam – ucina krótko Paweł Porwoł, kierujący obecnie Muzeum w Wodzisławiu. Przyznaje jednak, że Tworków na długo utkwił mu w pamięci. Widział szczątki Reiswitzów, które początkowo zidentyfikowano jako …kukły. Potem okazało się, że uległy przez wieki zmineralizowaniu, co zrazu zmyliło badaczy.
 
Mało kto wspomina, że w 1993 r. znaleziono ślady wcześniejszej penetracji grobowca, dokonanej najprawdopodobniej w 1945 r. przez szukających tu skarbów Rosjan. Od tego zbezczeszczenia pochówków minęło kilkadziesiąt lat, podczas których nikomu nie przyszła na myśl żadna klątwa, no chyba że za taką można uznać upadek radzieckiego komunizmu.
 
Ja patrzę na to inaczej – mówi Hubert Kwaśnica, radny w gminie, pasjonat tworkowskiej historii. Nic nie słyszał o żadnym zapisie na temat klątwy. Proszę natomiast zobaczyć na drogę Tworków-Krzyżanowice. Co chwilę krzyże­  – dodaje. Przypomina dyskusje, jakie na sesjach miejscowej Rady toczą się na temat funkcjonowania krzyżanowickich dyskotek. Zjeżdża na nie tysiące młodych ludzi. Leje się alkohol. To on był też sprawcą wypadku z 30 października tego roku. Władzom i krzyżanowiczanom zabawy się nie podobają. Ludzie chcą spokoju. Mówią, że młodzież powinna się opamiętać. Trzeba wiedzieć, gdzie jest ta granica zdrowego rozsądku – konkluduje radny. Ale czy jest coś dziwnego w tym, że giną akurat chłopcy z Tworkowa? W innych miejscowościach też są wypadki i nikt nie dorabia do nich żadnej klątwy ­– kończy.
 
Podobnie widzi ten problem Hubert Kasza. Obok funkcji kościelnego on również sprawuje mandat radnego w gminie. Gdzie jest policja? – pyta retorycznie. Mają 100 proc. wykrywalności, jak trzeba ukarać babcię, która jedzie rowerem bez dzwonka. A jak spod dyskotek młodzi siadają za kierownicą po alkoholu to ich nie ma – sam sobie odpowiada. Klątwa to tylko i wyłącznie alkohol. Bo jeśli jest jakieś przekleństwo Reiswitzów, ja powinienem już dawno umrzeć, bo wchodziłem tam jako jeden z pierwszych – kończy.
 
Miejscowy proboszcz prosi, by nie pytać go o ostatnie wypadki w ludzkim wymiarze, czyli takim, jakim postrzegają je niektórzy mieszkańcy. Podkreśla, że są to przede wszystkim konkretne ludzkie tragedie, które stawiają przed duszpasterzem konkretne wyzwania. To – jak podkreśla – sprawa osobistego przeżywania, wiary, modlitwy, dekalogu, nawrócenia mentalności.
 
Grzegorz Wawoczny
  • Numer: 45 (681)
  • Data wydania: 08.11.05