Wtorek, 21 maja 2024

imieniny: Kryspina, Wiktora, Jana

RSS

Kluska, co żołądka się trzyma

25.10.2005 00:00
Wedle opowiadań pojawiły się w Raciborzu już w XIII wieku. Służyły ponoć nawet jako amunicja. Ich oszałamiająca kariera sięga jednak początków XX w. Mowa o kluskach, bez których trudno dziś sobie wyobrazić niedzielny raciborski „obiod”.
Może to kogoś zdziwić, ale dawniej na Raciborszczyźnie żywe było przekonanie, że najstarsze miejscowe kluski służyły raciborzankom jako amunicja. Rzucały ponoć gałeczkami w pogańskich Mongołów, zwanych popularnie Tatarami, którzy oblegali nadodrzański gród. Rzecz działa się w 1241 r. Wojownicy z Azji co prawda odeszli spod murów miasta, ale nie z racji skutecznego ataku kluskami, ale – jak głosi raciborska legenda – wystraszeni widokiem św. Marcelego, który ukazał się im w obłokach i to z ogromną maczugą w ręku.
 
Od Mongołów, co warto dodać, wzięła także swoją nazwę pewna odmiana kaszy gryczanej, zwanej w Raciborskiem i Wodzisławskiem „tatarką” lub „poganką”. Starzy ludzie wierzyli, że kaszą tą jeźdźcy Batu-Chana karmili swoje małe, ale zwinne i szybkie koniki. W rzeczywistości „tatarka” była określeniem dziesięciny zbożowej, czyli daniny, jaką pozostali na Śląsku potomkowie Mongołów płacili swoim panom. Wzmiankuje ją m.in. datowany na 1385 rok dokument opata Piotra z klasztoru cystersów w Rudach.
 
Wróćmy jednak do klusek. Etnografowie nie mają wątpliwości: zrobiły na Śląsku karierę, ale dopiero z początkiem XX w. Zrazu podbijały serca uczestników weselnych biesiad, stając się wreszcie, obok wołowej rolady i modrej kapusty, symbolem niedzielnego obiadu. Tak jest do dziś. Śląski obiad bez klusek to jak wesele bez orkiestry. Trudno sobie wyobrazić w naszym regionie restaurację, która nie miałaby w karcie swojskiej roladki i gałeczek. Ciekawi świata podróżnicy zwykle od tego dania zaczynają przygodę ze śląską kuchnią. Na okładkach różnych przewodników ubrane w ludowe stroje Ślązaczki jeśli nie trzymają akurat świętego obrazka, to właśnie dlatego, że dzierżą miskę klusek.
 
Skąd takie uwielbienie kluski? Ślązacy są znani z umiłowania do pracy, nieraz ciężkiej harówki, a to na kopalni, a to w polu. Szukano więc potrawy, która ma największe wartości odżywcze. Przyjęto, że takie zadanie spełniają ziemniaki, ale tylko w postaci kluski. Zwykło się mówić, że „kartofle przelecą przez żołądek i człowiek po nich jest słaby, a kluska trzymo mocno zapewniając sytość”.
 
Dobra raciborska kluska musi być sucha i miękka. Nie może się ślimaczyć ani na talerzu, ani w ustach. Gospodynie przy jej wyrabianiu muszą mieć sporo wyczucia. Niektóre weselne gospodynie – o tak! – potrafią seryjnie wyrabiać kluski na swoich …bujnych piersiach. Do klusek nigdy nie używa się młodych ziemniaków, a dodanie zbyt dużej liczby jaj powoduje, że stają się za twarde. Trzeba też pamiętać, że powinny mieć małe zagłębienie na „masno zołza”.
 
Kluski śląskie - przepis na około 50 sztuk według receptury Anny Lasak z Bolesławia
 
Składniki: 15 średniej wielkości ziemniaków, 20 dag mąki ziemniaczanej, 1 jajko.
Sposób przyrządzania: Ziemniaki obrać, włożyć do garnka z wodą, posolić i ugotować. Po ostygnięciu wycisnąć przez praskę i odstawić do momentu aż będą chłodne. Dodać jajko i wszystko razem dokładnie wymieszać. Miskę równo wypełnić ciastem, podzielić na cztery równe części. Jedną z części ciasta wybrać i rozłożyć na trzy pozostałe. Do części, z której wybrano ciasto wsypać mąkę, tyle, by było na równi z trzema częściami ziemniaków. Wszystko bardzo dokładnie wymieszać, tak by grudki mąki nie były wyczuwalne. Następnie nabierać ciasto wielkości orzecha włoskiego i formować kluski, układać je na czystej tacy. Zagotować osoloną wodę i włożyć do niej kluski. Gdy wypłyną gotować 1 minutę.
 
O tajnikach miejscowych gospodyń można przeczytać w liczącej 592 strony książce Grzegorza Wawocznego pt. „Kuchnia raciborska. Podróże kulinarne po dawnej i obecnej ziemi raciborskiej”. Obszerne wydawnictwo, ukraszone archiwalnymi i współczesnymi kolorowymi fotografiami dokumentującymi historię jedzenia na ziemi raciborskiej, jest już dostępne w księgarniach „Dom Książki”, „Oficyna” i „Empik”. Kosztuje 50 zł.
 
(waw)
  • Numer: 43 (679)
  • Data wydania: 25.10.05