Michał jak David Beckham
Zatańczyli dwadzieścia koncertów, chcieli się wykąpać w Morzu Żółtym, ale morze im odpłynęło, w jadłospisie było wzmacniające potencję danie z psa, a trębacz Michał Cycon zrobił wśród Koreanek większą karierę niż David Beckham w Japonii.
Takiej podróży jeszcze nie mieliśmy - mówi Aldona Krupa-Gawron, szefowa Stowarzyszenia Kultury Ziemi Raciborskiej „Źródło". Od 30 września do 13 października grupa 30 tancerzy z Raciborza przebywała w Korei Południowej. W Anseong niedaleko Seulu, na obiektach poolimpijskich wzięła udział w międzynarodowym festiwalu folklorystycznym. Dla Koreańczyków był to sprawdzian przed zaplanowaną tu na 2012 r. folkloriadą, czyli swego rodzaju taneczną olimpiadą, która co cztery lata odbywa się na innym kontynencie, gromadząc zwykle 70-80 niezwykle barwnych zespołów z całego świata. Wizytował ich sam Henri Coursaget - prezydent międzynarodowej organizacji folklorystycznej CIOFF. Organizatorzy robili więc co mogli, żeby dogodzić swoim gościom - zespołom z: Polski, Rosji, Francji, Hiszpanii, Anglii, Japonii, Chin i Korei Północnej.
Okrągłe łóżka i pieski na potencję
W Korei Południowej najwyższy standard mają tzw. pokoje na godziny. To ekskluzywne hotele, gdzie Koreańczycy przychodzą oddawać się amorom. Mają tu do dyspozycji okrągłe łóżka i dużo luster. To w takich warunkach Polacy, Francuzi i Anglicy nocowali. Można by co prawda uznać, że ulokowanie szacownych gości w świątyni Erosa jest uwłaczające, ale akurat w tym kraju, to oznaka najwyższego szacunku. W kraju dość dziwnym, bo publiczne okazywanie tu uczuć nie jest w dobrym tonie. Na ulicy trzymająca się za rękę para obcokrajowców wzbudza ciekawość, a pocałunek, to już coś wręcz nadzwyczajnego. Kiedy nasza tłumaczka się z nami żegnała uroniła kilka kropli łez. Długo przepraszała, że pokazała emocje - mówi Aldona Krupa-Gawron.
Przed przylotem Koreańczycy zapytali raciborzan, jakiej kuchni sobie życzą, czy koreańskiej, czy europejskiej. Wybór padł na azjatyckie specjały, wśród których były też dania z psa, jednego, specjalnie hodowanego gatunku. To przysmak tylko mężczyzn, u którego liczą się nie tyle wartości odżywcze, co pozytywny wpływ na potencję. Z tej oferty raciborzanie akurat nie skorzystali.
Psów nie jedliśmy, ale wszystko inne tak - dodaje A. Krupa-Gawron. To „wszystko inne" było niezwykle różnorodne: wołowina, droga tu wieprzowina, dużo drobiu, m.in. grillowane pisklęta, owoce morza (mule, egzotyczne gatunki ryb), co tu dużo gadać nawet smażone robaki oraz marynowane i suszone żmije - koreański „gadzi" przysmak. Do tego ogromna masa dodatków i przypraw, wszystkie palące jak słońce pustyni. Posiłek w Korei Południowej zjada się z nabożeństwem, powoli, siedząc po turecku przy stolikach z zagłębieniami, gdzie potrawy trzeba sobie samemu podgrzać i doprawić, ale trzeba uważać, bo można sobie „przypiec" język na cały dzień.
#nowastrona#
Kłopot z kontrabasem i świńskie wyścigi
W Korei Południowej wszystko odbywa się w rytmie szwajcarskich zegarków. Raciborzanie doświadczyli tego podczas występów. Wejścia i zejścia zespołów odbywały się co do minuty.
Nie można tu okazywać żadnej słabości. Kierowca autobusu, który woził Polaków przeżył tragedię, kiedy nie poradził sobie z umieszczeniem kontrabasu w luku bagażowym. Mężczyzna wcześniej sam biegał z walizkami gości, nie pozwalając ani jednej dotknąć. Płakał, gdy mu pomogli z instrumentem. To był dla niego dramat, bo pokazał niemoc.
Po ulicach każda babcia paraduje z najnowocześniejszą komórką, w metrze każdy coś wystukuje na laptopie, ale żadna rozrywka nie dostarcza tylu emocji, co walki kogutów i wyścigi świń. Ci sami ludzie, dla których rozwinięte technologie nie stanowią żadnej tajemnicy z wypiekami na twarzy poganiali czarne wieprze klepiąc je deskami po tyłkach. Takie kontrasty zauważaliśmy na każdym kroku - mówi Aldona Krupa-Gawron.
Zachwyca czystość, sterylne wręcz warunki. Do tego dochodzi rozmach. Uroczysty pochód na otwarcie festiwalu w Anseong trwał cztery godziny. Szły nie tylko zespoły taneczne, ale i setki bębniarzy, który w tym czasie rywalizowali o miano najlepszego, cyrkowcy, ekwilibryści i załogi zakładów pracy z całej okolicy.
Za Michałem panny …
Raciborzanie zaprezentowali Koreańczykom tańce: raciborskie, opolskie, rozbarskie, cieszyńskie i polskie narodowe. Największy aplauz spotkał poloneza, którego panowie tańczyli w strojach z okresu powstania warszawskiego. Nie mundur jednak wzbudził zachwyt Koreanek. Postacią ze wszech miar ubóstwianą był trębacz Michał Cycon, postawny 17-letni blondyn. Nie wiemy, co takiego ma w sobie, ale Azjatki na jego punkcie oszalały. Michał był tym trochę zmieszany - mówi A. Krupa-Gawron. Mógł się jednak czuć jak David Beckham podczas wizyty Realu Madryt w Japonii, kiedy Koreanki wręczały mu prezenciki, liściki z wyznaniami miłości i za wszelką cenę chciały go uwiecznić na zdjęciu robionym aparatem z komórki.
Goście z Polski mieli też sporo do zwiedzania. Przez pierwsze dwa dni obejrzeli świątynie buddyjskie i…katolickie, gdzie Jezus i wszyscy święci mieli skośne oczy. Była też sala tortur, gdzie zaprezentowano sposób trzymania koreańskich więźniów przez Japończyków.
Koreańczycy spełniali każde życzenie. Pod koniec wizyty nasi tancerze zapragnęli zobaczyć Morze Żółte. Wzięli ze sobą stroje kąpielowe. Na miejscu okazało się jednak, że morza nie ma. Jest odpływ. Morze wróci o 16.00 - odparli ze spokojem organizatorzy.
Grzegorz Wawoczny
Najnowsze komentarze