Unijny pomysł na lifting
Unia Europejska nie szczędzi pieniędzy na przywrócenie polskim miastom wyglądu zbliżonego do zachodnich wzorców. Jedynym warunkiem jest posiadanie lokalnego programu rewitalizacji. Pod tym hasłem kryją się wszelkie działania, które mogą zmienić oblicze Raciborza, przede wszystkim przywrócić mu staromiejski charakter. Coraz liczniejszym wspólnotom mieszkaniowym Bruksela może pomóc w sfinansowaniu inwestycji, na które teraz je nie stać.
Degrengolada PRL-u
W latach PRL-u w Polsce budowało się dużo, ale tanio, z reguły źle i bez głębszej refleksji architektonicznej. W efekcie Racibórz, który szczycił się przed wojną uporządkowaną, piękną zabudową z przełomu XIX/XX wieku, wzbogaconą o liczne zabytki, po 1945 r., z powodu licznych wyburzeń, stał się pustynią. Miasto ma pełno wolnych, mniejszych lub większych przestrzeni, jak np. plac Długosza oraz socrealistyczne bloki w ścisłym, historycznym centrum. Sztandarowym przykładem jest wschodnia pierzeja Rynku. Nienaturalne dla średniowiecznego ośrodka są blokowiska przy ul. Nowej oraz Piwnej. Staromiejski charakter zachowały jedynie ulica Długa, Chopina i Rzeźnicza, ale tylko tą pierwszą można nazwać starówką. Do wyglądu podobnych miasteczek w Niemczech czy Francji Raciborzowi jeszcze dużo brakuje, choć przed wojną mógł się z zachodnimi miastami spokojnie równać.
Fatalne, powojenne rozwiązania przestrzenne maskowano licznymi parkami. To dzięki nim Racibórz jest co prawda uznawany za zielone płuca Śląska, ale degrengolady PRL-u nie da się ukryć. Gdy bowiem porównujemy obecną zabudowę z tą zachowaną na przedwojennych pocztówkach, to nikt nie ma wątpliwości, że w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat miasto musi przejść znaczne przeobrażenia. Wystarczy popatrzeć na kartki z widokami ulicy Mickiewicza, dawniej Dworcowej, najbardziej reprezentacyjnej, zamkniętej kościołem farnym oraz ciekawym architektonicznie dworcem. Dziś został kościół farny, ale już na wysokości Podwala ulicę zamknięto a wyglądu dworca nie trzeba komentować. Wzdłuż arterii ciągną się nowoczesne bloki z jednej strony i ogromne nieużytki z drugiej, z pomnikiem Eichendorffa na tym pustkowiu.
Worek bez dna
Mimo głębokich ran wyniesionych z wojny Racibórz nadal zachwyca przyjezdnych. Zabytki i zachowany układ starego miasta to atuty, które należy wykorzystać. Problem jedynie w finansowaniu. Pieniędzy nie ma budżet państwa. Nie ma ich także w kasach samorządów. Wspólnoty mieszkaniowe drżą przed wartymi setki tysiące złotych pracami.
Rewitalizacja, jak fachowo określa się przywrócenie takim miastom jak Racibórz staromiejskiego wyglądu i właściwego ładu przestrzennego, to worek bez dna. Bez wsparcia Unii Europejskiej to zadanie obecnie niewykonalne - przekonuje Rafał Jasiński, naczelnik Wydziału Rozwoju i Współpracy Zagranicznej Urzędu Miasta w Raciborzu.
Z problemem jak na razie poradziła sobie Spółdzielnia Mieszkaniowa „Nowoczesna”. Jej zasoby są gruntownie modernizowane. Obskurne niegdyś bloki przechodzą lifting. Stają się kolorowe, bardziej przyjazne dla otoczenia. O swoje obiekty należycie dba Kościół. Przeprowadzone ostatnio renowacje kościółów: farnego, Św. Jakuba czy Św. Jana Chrzciciela to niezwykle kosztowne inwestycje, które decydują o wyglądzie całego miasta. A co z resztą?
Kłopot ma miasto. Gminie od lat brakuje pieniędzy na odnowienie należących do niej starych kamienic. Jeszcze kilka lat temu ratusz przekazywał na modernizacje kilkaset tysięcy złotych rocznie. Udało się odnowić budynki m.in. przy ul. Wojska Polskiego, Londzina, Długiej czy Staszica, ale to wszystko kropla w morzu potrzeb.
Obecnie na finansowanie bezpośrednio z budżetu nie ma szans, a główną przeszkodą jest już nie brak pieniędzy w kasie magistratu, lecz istotna zmiana stosunków własnościowych. Przez ostatnie lata setki mieszkań gminnych stały się własnościowymi, a kamienice straciły status komunalnych przeobrażając się we wspólnoty. To one, a nie radni czy prezydent decydują, co i za ile będzie robione. I jakkolwiek chęci do remontowania nie brakuje, to koszty przerażają członków wspólnoty.
Prawo mówi wyraźnie: we wszystkich pracach członkowie wspólnoty muszą partycypować proporcjonalnie do wielkości udziału we współwłasności. Dobrym przykładem tego, jakie rodzi to problemy jest wschodnia pierzeja Rynku. Ratusz chciałby przeprowadzić kosztowne prace, ale wspólnota się nie godzi. Akceptuje tańsze, ale nie gwarantujące przywrócenia blokowi w samym sercu Raciborza staromiejskiego wyglądu.
Zapatrzeni w ERDF
Jak więc „odświeżyć” dziesiątki starych kamienic i zapełnić puste przestrzenie aż proszące się o zabudowę? Północna pierzeja Rynku, plac Długosza czy ul. Mickiewicza - to najbardziej jaskrawe przykłady. Duże nadzieje wiążemy z Europejskim Funduszem Rozwoju Regionalnego ERDF. Może dofinansować remonty i modernizacje budynków o charakterze zabytkowym, budowę nowych obiektów mieszkalnych oraz użytkowo-usługowych, w tym kultury, sportu i wypoczynku łącznie z otaczającą infrastrukturą. Nie można jednak mylić rewitalizacji tylko z modernizacją budynków, bo to nie jest sposób na budownictwo mieszkaniowe czy socjalne. Chodzi o stworzenie warunków do tworzenia stałych miejsc pracy, aby wynikał z nich rozwój społeczno-gospodarczy miasta. Rewitalizacja ma więc pobudzać rozwój gospodarczy - dodaje naczelnik Jasiński.
Środki pomocowe mogą sięgnąć nawet do 75 proc. kosztów. Wśród ich beneficjentów, czyli odbiorców, obok samorządów mogą się znaleźć także wspólnoty. UE daje więc możliwość uzyskania wsparcia na prace, które jeszcze dziś należałoby sfinansować z własnej kieszeni, ale tylko pod warunkiem wpisania budynku do rejestru zabytków i opracowania projektu, który będzie się wiązał z tworzeniem stałych miejsc pracy. Jak to zrobić? To właśnie ma pokazać opracowanie przygotowywane przez Główny Instytut Górnictwa.
Dokument obejmie swym zasięgiem śródmieście oraz rejony ulic: Rudzkiej, Bosackiej, Kościuszki-Eichendorffa, Mariańskiej, Starowiejskiej-Głubczyckiej, Kozielskiej oraz Park Zamkowy. Do rewitalizacji zostały także wyznaczone tereny zdegradowane oraz problematyczne, które dokładniej będą weryfikowane na etapie tworzenia Lokalnego Programu. Można wśród nich wymienić osiedle budynków socjalnych przy ulicach: Mysłowickiej, Pszczyńskiej, Ocickiej, Katowickiej; część dzielnicy Ostróg w sąsiedztwie ulic: Rudzkiej, Rzemieślniczej oraz teren przy fabryce SGL Carbon, czyli ulice: Fabryczną, Szkolną, Sudecką i Kanałową.
Grzegorz Wawoczny
W latach PRL-u w Polsce budowało się dużo, ale tanio, z reguły źle i bez głębszej refleksji architektonicznej. W efekcie Racibórz, który szczycił się przed wojną uporządkowaną, piękną zabudową z przełomu XIX/XX wieku, wzbogaconą o liczne zabytki, po 1945 r., z powodu licznych wyburzeń, stał się pustynią. Miasto ma pełno wolnych, mniejszych lub większych przestrzeni, jak np. plac Długosza oraz socrealistyczne bloki w ścisłym, historycznym centrum. Sztandarowym przykładem jest wschodnia pierzeja Rynku. Nienaturalne dla średniowiecznego ośrodka są blokowiska przy ul. Nowej oraz Piwnej. Staromiejski charakter zachowały jedynie ulica Długa, Chopina i Rzeźnicza, ale tylko tą pierwszą można nazwać starówką. Do wyglądu podobnych miasteczek w Niemczech czy Francji Raciborzowi jeszcze dużo brakuje, choć przed wojną mógł się z zachodnimi miastami spokojnie równać.
Fatalne, powojenne rozwiązania przestrzenne maskowano licznymi parkami. To dzięki nim Racibórz jest co prawda uznawany za zielone płuca Śląska, ale degrengolady PRL-u nie da się ukryć. Gdy bowiem porównujemy obecną zabudowę z tą zachowaną na przedwojennych pocztówkach, to nikt nie ma wątpliwości, że w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat miasto musi przejść znaczne przeobrażenia. Wystarczy popatrzeć na kartki z widokami ulicy Mickiewicza, dawniej Dworcowej, najbardziej reprezentacyjnej, zamkniętej kościołem farnym oraz ciekawym architektonicznie dworcem. Dziś został kościół farny, ale już na wysokości Podwala ulicę zamknięto a wyglądu dworca nie trzeba komentować. Wzdłuż arterii ciągną się nowoczesne bloki z jednej strony i ogromne nieużytki z drugiej, z pomnikiem Eichendorffa na tym pustkowiu.
Worek bez dna
Mimo głębokich ran wyniesionych z wojny Racibórz nadal zachwyca przyjezdnych. Zabytki i zachowany układ starego miasta to atuty, które należy wykorzystać. Problem jedynie w finansowaniu. Pieniędzy nie ma budżet państwa. Nie ma ich także w kasach samorządów. Wspólnoty mieszkaniowe drżą przed wartymi setki tysiące złotych pracami.
Rewitalizacja, jak fachowo określa się przywrócenie takim miastom jak Racibórz staromiejskiego wyglądu i właściwego ładu przestrzennego, to worek bez dna. Bez wsparcia Unii Europejskiej to zadanie obecnie niewykonalne - przekonuje Rafał Jasiński, naczelnik Wydziału Rozwoju i Współpracy Zagranicznej Urzędu Miasta w Raciborzu.
Z problemem jak na razie poradziła sobie Spółdzielnia Mieszkaniowa „Nowoczesna”. Jej zasoby są gruntownie modernizowane. Obskurne niegdyś bloki przechodzą lifting. Stają się kolorowe, bardziej przyjazne dla otoczenia. O swoje obiekty należycie dba Kościół. Przeprowadzone ostatnio renowacje kościółów: farnego, Św. Jakuba czy Św. Jana Chrzciciela to niezwykle kosztowne inwestycje, które decydują o wyglądzie całego miasta. A co z resztą?
Kłopot ma miasto. Gminie od lat brakuje pieniędzy na odnowienie należących do niej starych kamienic. Jeszcze kilka lat temu ratusz przekazywał na modernizacje kilkaset tysięcy złotych rocznie. Udało się odnowić budynki m.in. przy ul. Wojska Polskiego, Londzina, Długiej czy Staszica, ale to wszystko kropla w morzu potrzeb.
Obecnie na finansowanie bezpośrednio z budżetu nie ma szans, a główną przeszkodą jest już nie brak pieniędzy w kasie magistratu, lecz istotna zmiana stosunków własnościowych. Przez ostatnie lata setki mieszkań gminnych stały się własnościowymi, a kamienice straciły status komunalnych przeobrażając się we wspólnoty. To one, a nie radni czy prezydent decydują, co i za ile będzie robione. I jakkolwiek chęci do remontowania nie brakuje, to koszty przerażają członków wspólnoty.
Prawo mówi wyraźnie: we wszystkich pracach członkowie wspólnoty muszą partycypować proporcjonalnie do wielkości udziału we współwłasności. Dobrym przykładem tego, jakie rodzi to problemy jest wschodnia pierzeja Rynku. Ratusz chciałby przeprowadzić kosztowne prace, ale wspólnota się nie godzi. Akceptuje tańsze, ale nie gwarantujące przywrócenia blokowi w samym sercu Raciborza staromiejskiego wyglądu.
Zapatrzeni w ERDF
Jak więc „odświeżyć” dziesiątki starych kamienic i zapełnić puste przestrzenie aż proszące się o zabudowę? Północna pierzeja Rynku, plac Długosza czy ul. Mickiewicza - to najbardziej jaskrawe przykłady. Duże nadzieje wiążemy z Europejskim Funduszem Rozwoju Regionalnego ERDF. Może dofinansować remonty i modernizacje budynków o charakterze zabytkowym, budowę nowych obiektów mieszkalnych oraz użytkowo-usługowych, w tym kultury, sportu i wypoczynku łącznie z otaczającą infrastrukturą. Nie można jednak mylić rewitalizacji tylko z modernizacją budynków, bo to nie jest sposób na budownictwo mieszkaniowe czy socjalne. Chodzi o stworzenie warunków do tworzenia stałych miejsc pracy, aby wynikał z nich rozwój społeczno-gospodarczy miasta. Rewitalizacja ma więc pobudzać rozwój gospodarczy - dodaje naczelnik Jasiński.
Środki pomocowe mogą sięgnąć nawet do 75 proc. kosztów. Wśród ich beneficjentów, czyli odbiorców, obok samorządów mogą się znaleźć także wspólnoty. UE daje więc możliwość uzyskania wsparcia na prace, które jeszcze dziś należałoby sfinansować z własnej kieszeni, ale tylko pod warunkiem wpisania budynku do rejestru zabytków i opracowania projektu, który będzie się wiązał z tworzeniem stałych miejsc pracy. Jak to zrobić? To właśnie ma pokazać opracowanie przygotowywane przez Główny Instytut Górnictwa.
Dokument obejmie swym zasięgiem śródmieście oraz rejony ulic: Rudzkiej, Bosackiej, Kościuszki-Eichendorffa, Mariańskiej, Starowiejskiej-Głubczyckiej, Kozielskiej oraz Park Zamkowy. Do rewitalizacji zostały także wyznaczone tereny zdegradowane oraz problematyczne, które dokładniej będą weryfikowane na etapie tworzenia Lokalnego Programu. Można wśród nich wymienić osiedle budynków socjalnych przy ulicach: Mysłowickiej, Pszczyńskiej, Ocickiej, Katowickiej; część dzielnicy Ostróg w sąsiedztwie ulic: Rudzkiej, Rzemieślniczej oraz teren przy fabryce SGL Carbon, czyli ulice: Fabryczną, Szkolną, Sudecką i Kanałową.
Grzegorz Wawoczny
Najnowsze komentarze