Burza nad fundacją
Założona z inicjatywy władz powiatu Fundacja na Rzecz Szpitala Rejonowego nie uzyska w najbliższym czasie statusu organizacji pożytku publicznego. A to oznacza, że nie będziemy mogli na jej konto przelać 1 proc. płaconych przez nas podatków. Z teoretycznych wyliczeń wynikało, że mieszkańcy Raciborszczyzny, zamiast fiskusowi, mogli oddać szpitalowi nawet 2 mln zł. Nie będzie pieniędzy dla lecznicy, ale jest za to awantura, która rozpętała się wokół sprawy.
Fundacja powstała właśnie po to, by 1 proc. podatku rocznego płaconego przez mieszkańców powiatu, zamiast do budżetu państwa, trafił do kasy fundacji, która mogłaby przekazać te pieniądze na potrzeby placówki, m.in. na zakup sprzętu. Lecznica byłaby wtedy w stanie przeznaczyć na spłatę zadłużenia więcej własnych środków, pochodzących z kontraktu z NFZ.
Przypomnijmy, że szpital odzyskał niedawno rentowność, ale powstały w ubiegłych latach dług uwiera a wierzyciele wciąż domagają się spłaty należności.
Komu uciecha?
Przepisy podatkowe dają dziś podatnikom wybór. Albo 1 proc. podatku przekażą na cel publiczny, albo po prostu ucieszy się z niego państwo. W Polsce działa już szereg organizacji pożytku publicznego, zarówno ogólnopolskich jak i lokalnych, które dzięki tym pieniądzom będą mogły znacznie zwiększyć zakres swojej działalności. Status taki musi nadać im sąd. Jego posiadanie jest warunkiem, by darczyńca odliczył datek od kwoty należnej fiskusowi. Bez tego, na hojność podatników nie ma co liczyć.
Władze powiatu założyły, że do przekazywania pieniędzy z podatku uda się przekonać mieszkańców Raciborszczyzny. Wspólnie z gminami ziemi raciborskiej oraz Kietrzem postanowiono założyć, na początku tego roku, fundację. Blisko 2 mln zł, które można pozyskać, pozostaje co prawda w sferze marzeń, ale kilkaset, a nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, to już kwota, o którą warto się bić.
Z rejestracją fundacji nie było większych problemów, nie licząc kilku wezwań sądu do uzupełnienia braków. Kłopoty pojawiły się z uzyskaniem statusu organizacji pożytku publicznego. Dziś już wiadomo, że fundacja takowego w tym roku nie otrzyma. Mieszkańcy nie będą więc mogli przekazać pieniędzy na szpital.
Najpierw pokażcie
Dlaczego tak się stało? Głównym powodem jest stanowisko gliwickiego sądu gospodarczego. Wynika z niego, że status, pozwalający oczekiwać wpłat od podatników, należny jest fundacjom, które wykażą się działaniem zgodnym z zasadami pożytku publicznego. Takim działaniem zaś nie może się wykazać fundacja raciborska, bo od lutego do kwietnia trwał proces jej rejestracji i poza kilkoma spotkaniami zarządu nie wydarzyło się nic, czym mogłaby się pochwalić. Wniosek: fundacja musi najpierw rozpocząć działalność i pokazać jej efekty, a dopiero potem wnioskować do sądu o nadanie statusu pożytku publicznego.
Kłopot w tym, że wszystko wyszło na jaw pod koniec listopada, po kilku miesiącach bezskutecznych starań. Na dodatek, na ubiegłotygodniowym posiedzeniu rady fundatorów, w którym uczestniczyli wójtowie i burmistrzowie gmin - założycieli fundacji, okazało się, że do dymisji podał się cały zarząd - prezes Marek Labus, na co dzień pełnomocnik dyrekcji szpitala ds. kontraktowania, Tadeusz Karski - radny miejski i Wilhelm Wolnik - radny powiatowy. Ten ostatni powiedział nam w rozmowie telefonicznej, że procedury trwały zbyt długo. Nie mogę się na to godzić - dodał.
Z naszych informacji wynika, że obrady były nadzwyczaj burzliwe, a sprowadzały się do oskarżeń kierowanych w stronę urzędników. Zarząd fundacji za zaistniałą sytuację obciąża bowiem Starostwo, które miało zapewnić pomoc prawną i organizacyjną. Starostwo, a konkretnie sekretarz Mirosław Lenk, który sprawę fundacji nadzorował, uważa, że powiat starał się wywiązać ze wszystkich zadań. Fundacja została zarejestrowana, a praktyka odmowy nadawania statusu organizacji pożytku publicznego nowym fundacjom nie była nam znana, kiedy rozpoczęliśmy starania. Przyznaję jednak rację radnemu Wolnikowi, że gdyby nie błędy przy wypełnianiu kolejnych wniosków sprawa byłaby jasna w lipcu, najdalej w sierpniu tego roku - mówi Lenk.
Co ciekawe, gdyby fundacja działała w Kietrzu, to z uzyskaniem w tym roku statusu organizacji pożytku publicznego nie byłoby problemu, nawet uwzględniając wpadki Starostwa przy wypełnianiu wniosków. Sąd opolski przyznaje bowiem pożądany status także nowym fundacjom.
A czas płynie
Skoro znana są już wymagania sądu, to rodzi się pytanie, kiedy fundacja będzie w stanie przedstawić sprawozdanie ze swojej rzeczowej działalności? Zarząd podał się do dymisji i będzie działał jedynie do czasu wyboru nowego. Jakiej jakości będzie to działanie? Kto zasiądzie w nowych władzach fundacji? Czym wreszcie zostanie zapełnione sprawozdanie za okres roczny od maja 2004 r. do maja 2005 r., które w połowie przyszłego roku mogłoby przekonać sąd w Gliwicach do przyznania statustu organizacji pożytku publicznego?
Na te pytania już w najbliższym czasie będą sobie musiały odpowiedzieć władze powiatu. Brak konkretnego działania przez sześć najbliższych miesięcy może sprawić, że uzyskanie statusu przesunie się na 2006 r., kiedy fundacja będzie mogła złożyć sprawozdanie na okres maj 2005 - maj 2006. A to oznaczałoby, że podatki raciborzan, zamiast do szpitala, wpływały do budżetu państwa lub innych organizacji, niekoniecznie związanych z naszym miastem.
Grzegorz Wawoczny
Komu uciecha?
Przepisy podatkowe dają dziś podatnikom wybór. Albo 1 proc. podatku przekażą na cel publiczny, albo po prostu ucieszy się z niego państwo. W Polsce działa już szereg organizacji pożytku publicznego, zarówno ogólnopolskich jak i lokalnych, które dzięki tym pieniądzom będą mogły znacznie zwiększyć zakres swojej działalności. Status taki musi nadać im sąd. Jego posiadanie jest warunkiem, by darczyńca odliczył datek od kwoty należnej fiskusowi. Bez tego, na hojność podatników nie ma co liczyć.
Władze powiatu założyły, że do przekazywania pieniędzy z podatku uda się przekonać mieszkańców Raciborszczyzny. Wspólnie z gminami ziemi raciborskiej oraz Kietrzem postanowiono założyć, na początku tego roku, fundację. Blisko 2 mln zł, które można pozyskać, pozostaje co prawda w sferze marzeń, ale kilkaset, a nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, to już kwota, o którą warto się bić.
Z rejestracją fundacji nie było większych problemów, nie licząc kilku wezwań sądu do uzupełnienia braków. Kłopoty pojawiły się z uzyskaniem statusu organizacji pożytku publicznego. Dziś już wiadomo, że fundacja takowego w tym roku nie otrzyma. Mieszkańcy nie będą więc mogli przekazać pieniędzy na szpital.
Najpierw pokażcie
Dlaczego tak się stało? Głównym powodem jest stanowisko gliwickiego sądu gospodarczego. Wynika z niego, że status, pozwalający oczekiwać wpłat od podatników, należny jest fundacjom, które wykażą się działaniem zgodnym z zasadami pożytku publicznego. Takim działaniem zaś nie może się wykazać fundacja raciborska, bo od lutego do kwietnia trwał proces jej rejestracji i poza kilkoma spotkaniami zarządu nie wydarzyło się nic, czym mogłaby się pochwalić. Wniosek: fundacja musi najpierw rozpocząć działalność i pokazać jej efekty, a dopiero potem wnioskować do sądu o nadanie statusu pożytku publicznego.
Kłopot w tym, że wszystko wyszło na jaw pod koniec listopada, po kilku miesiącach bezskutecznych starań. Na dodatek, na ubiegłotygodniowym posiedzeniu rady fundatorów, w którym uczestniczyli wójtowie i burmistrzowie gmin - założycieli fundacji, okazało się, że do dymisji podał się cały zarząd - prezes Marek Labus, na co dzień pełnomocnik dyrekcji szpitala ds. kontraktowania, Tadeusz Karski - radny miejski i Wilhelm Wolnik - radny powiatowy. Ten ostatni powiedział nam w rozmowie telefonicznej, że procedury trwały zbyt długo. Nie mogę się na to godzić - dodał.
Z naszych informacji wynika, że obrady były nadzwyczaj burzliwe, a sprowadzały się do oskarżeń kierowanych w stronę urzędników. Zarząd fundacji za zaistniałą sytuację obciąża bowiem Starostwo, które miało zapewnić pomoc prawną i organizacyjną. Starostwo, a konkretnie sekretarz Mirosław Lenk, który sprawę fundacji nadzorował, uważa, że powiat starał się wywiązać ze wszystkich zadań. Fundacja została zarejestrowana, a praktyka odmowy nadawania statusu organizacji pożytku publicznego nowym fundacjom nie była nam znana, kiedy rozpoczęliśmy starania. Przyznaję jednak rację radnemu Wolnikowi, że gdyby nie błędy przy wypełnianiu kolejnych wniosków sprawa byłaby jasna w lipcu, najdalej w sierpniu tego roku - mówi Lenk.
Co ciekawe, gdyby fundacja działała w Kietrzu, to z uzyskaniem w tym roku statusu organizacji pożytku publicznego nie byłoby problemu, nawet uwzględniając wpadki Starostwa przy wypełnianiu wniosków. Sąd opolski przyznaje bowiem pożądany status także nowym fundacjom.
A czas płynie
Skoro znana są już wymagania sądu, to rodzi się pytanie, kiedy fundacja będzie w stanie przedstawić sprawozdanie ze swojej rzeczowej działalności? Zarząd podał się do dymisji i będzie działał jedynie do czasu wyboru nowego. Jakiej jakości będzie to działanie? Kto zasiądzie w nowych władzach fundacji? Czym wreszcie zostanie zapełnione sprawozdanie za okres roczny od maja 2004 r. do maja 2005 r., które w połowie przyszłego roku mogłoby przekonać sąd w Gliwicach do przyznania statustu organizacji pożytku publicznego?
Na te pytania już w najbliższym czasie będą sobie musiały odpowiedzieć władze powiatu. Brak konkretnego działania przez sześć najbliższych miesięcy może sprawić, że uzyskanie statusu przesunie się na 2006 r., kiedy fundacja będzie mogła złożyć sprawozdanie na okres maj 2005 - maj 2006. A to oznaczałoby, że podatki raciborzan, zamiast do szpitala, wpływały do budżetu państwa lub innych organizacji, niekoniecznie związanych z naszym miastem.
Grzegorz Wawoczny
Najnowsze komentarze