Graduał pod nadzorem
7 grudnia nie doszła do skutku sprzedaż dwóch kart raciborskiego graduału. Londyński Sotheby’s, na wniosek polskiego ministerstwa spraw zagranicznych, wycofał je z oferty. Teraz Polska będzie dochodzić ich zwrotu.
Anulowanie aukcji, która miała się rozstrzygnąć 7 grudnia o godz. 14.30 w ramach dużej oferty „Zachodnie manuskrypty i miniatury”, jest efektem działań polskich służb dyplomatycznych. Przypomnijmy, że Sotheby’s wystawiło raciborskie karty na sprzedaż wzmiankując, iż pochodzą one z graduału oświęcimskiego. Spodziewało się uzyskać za nie nawet do sześciu tysięcy funtów.
Polscy naukowcy odkryli tymczasem, że opis dwóch wystawionych kart odpowiada opisowi kart z tą samą numeracją stron, ale z graduału dominikańskiego z Raciborza, który zaginął bez śladu w 1945 r. Ustalono to dzięki opublikowanej podczas ostatniej wojny pracy niemieckiego historyka sztuki Ernsta Klossa, który przed 1942 r. przeglądał zbiory skarbca raciborskiego kościoła farnego, gdzie przechowywano bezcenne zabytki.
MSZ szybko zajął się sprawą. Niezwłocznie notarialnych pełnomocnictw do działań udzieliła parafia WNMP w Raciborzu - formalnie właściciel obu kart. Sotheby’s wycofało je z aukcji, ale nie może przekazać ich do Polski. Zadeklarowało pośrednictwo w negocjacjach z ich posiadaczem. Rzecznik prasowy Helen Griffith powiedziała w rozmowie z nami, że osoba ta od wielu lat wystawia przedmioty na aukcje w Sotheby’s i nigdy dotąd nie było problemu z ich pochodzeniem.
Sprawę z ramienia polskiego rządu prowadzi prof. Wojciech Kowalski, który od wielu lat zajmuje się rewindykacją polskiego mienia, zrabowanego w 1945 r. To najwyższej klasy specjalista - zapewnia Joanna Muszała-Ciałowicz, dyrektor Muzeum w Raciborzu. Od dawna poszukuje m.in. słynnej raciborskiej monstrancji z 1495 r.
Graduał to księga z tekstami i nutami śpiewów mszalnych. W średniowieczu ich karty były bogato zdobione, przez co graduały są cennymi przykładami dawnego malarstwa książkowego. Graduał raciborski powstał na przełomie XV i XVI w. prawdopodobnie w miejscowym klasztorze dominikańskim (pozostał po nim jedynie kościół Św. Jakuba). To jeden z nielicznych tej rangi zabytków, które pochodzą ze Śląska.
(waw)
Polscy naukowcy odkryli tymczasem, że opis dwóch wystawionych kart odpowiada opisowi kart z tą samą numeracją stron, ale z graduału dominikańskiego z Raciborza, który zaginął bez śladu w 1945 r. Ustalono to dzięki opublikowanej podczas ostatniej wojny pracy niemieckiego historyka sztuki Ernsta Klossa, który przed 1942 r. przeglądał zbiory skarbca raciborskiego kościoła farnego, gdzie przechowywano bezcenne zabytki.
MSZ szybko zajął się sprawą. Niezwłocznie notarialnych pełnomocnictw do działań udzieliła parafia WNMP w Raciborzu - formalnie właściciel obu kart. Sotheby’s wycofało je z aukcji, ale nie może przekazać ich do Polski. Zadeklarowało pośrednictwo w negocjacjach z ich posiadaczem. Rzecznik prasowy Helen Griffith powiedziała w rozmowie z nami, że osoba ta od wielu lat wystawia przedmioty na aukcje w Sotheby’s i nigdy dotąd nie było problemu z ich pochodzeniem.
Sprawę z ramienia polskiego rządu prowadzi prof. Wojciech Kowalski, który od wielu lat zajmuje się rewindykacją polskiego mienia, zrabowanego w 1945 r. To najwyższej klasy specjalista - zapewnia Joanna Muszała-Ciałowicz, dyrektor Muzeum w Raciborzu. Od dawna poszukuje m.in. słynnej raciborskiej monstrancji z 1495 r.
Graduał to księga z tekstami i nutami śpiewów mszalnych. W średniowieczu ich karty były bogato zdobione, przez co graduały są cennymi przykładami dawnego malarstwa książkowego. Graduał raciborski powstał na przełomie XV i XVI w. prawdopodobnie w miejscowym klasztorze dominikańskim (pozostał po nim jedynie kościół Św. Jakuba). To jeden z nielicznych tej rangi zabytków, które pochodzą ze Śląska.
(waw)
Najnowsze komentarze