Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Nie będę Mikołajem dla SLD

30.11.2004 00:00
Prezydent Raciborza Jan Osuchowski i jego dwóch zastępców oddawali Sojuszowi Lewicy Demokratycznej część swoich płaconych z budżetu miasta pensji. Sprawa wyszła na jaw, kiedy drogi prezydenta i raciborskiego SLD z hukiem się rozeszły. Do tego okazało się, że partia naciskała prezydenta, by ten powierzał stanowiska w urzędzie i podległym mu jednostkom tylko „swoim”, czyli ludziom związanym z Sojuszem.
Działacze SLD lub osoby z tzw. rekomendacji, które zajmują stanowiska we władzach państwowych i samorządowych, muszą oddawać część swoich pensji brutto na konto partii. Prezydent Raciborza Jan Osuchowski do maja tego roku oddawał 7 proc. swojego uposażenia (czyli około 800 zł miesięcznie). Czynili to również jego zastępcy: Mirosław Szypowski i Andrzej Bartela. Dziś już nie płacą. Dlaczego?

SLD odcina się ...
 
18 listopada nowa rada powiatowa partii cofnęła prezydentowi swoją rekomendację. W piśmie skierowanym do redakcji „Nowin Raciborskich” napisano, że prezydent podejmuje działania nie zyskujące społecznej akceptacji, za co Sojusz nie chce brać odpowiedzialności. „Członkowie SLD nie negowali i nie negują zasług Pana Jana Osuchowskiego z lat minionych jak i tego, że przy jego współudziale została reaktywowana lewica w Raciborzu. Był naszym niewątpliwym liderem przez wiele lat. Jednak nie możemy akceptować działań Pana Prezydenta, które krzywdzą ogromną rzeszę mieszkańców naszego miasta. Nie możemy obojętenie patrzeć na fakt urzędniczej arogancji i traktowania ludzi w tym mieście w sposób więcej niż obojętny. SLD odcina się od takich działań i ludzi je podejmujących” - czytamy w piśmie przesłanym do naszej redakcji.
 
Szef rady powiatowej SLD Bogusław Berka nie chciał komentować tej sprawy. Wszystko, co mieliśmy do powiedzenia jest w naszym stanowisku - dodał.

Krytykują, a nic dla partii nie zrobili
 
Bardziej skory do rozmowy był prezydent Jan Osuchowski. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze - odparł. Uzasadnienie decyzji lokalnego SLD poznał dopiero z pisma, które rozesłano do mediów. Nie krył zdenerwowania i rozżalenia. Boli mnie, że podpisali się pod tym ludzie, którzy dla partii nic nie zrobili - skomentował.
 
Na jego ręce wpłynęło inne, datowane na 25 listopada pismo. „Rada Powiatowa SLD uprzejmie Pana informuje, że na posiedzeniu w dniu 18.11.2004 w głosowaniu tajnym podjęła uchwałę o wycofaniu Panu rekomendacji Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Podjęła także uchwałę o skierowaniu sprawy nie opłacania przez Pana składek specjalnych do Wojewódzkiego Sądu Partyjnego SLD w Katowicach”.
 
Te składki specjalne to owe 7 proc. pensji. Prezydenci w Raciborzu płacili je do maja. Potem J. Osuchowski odmówił. Jego zdaniem SLD nie wspierało jego działań w Radzie Miasta, interesowało się jedynie obsadą stanowisk w Urzędzie Miasta, a liderzy partii z Warszawy nie zaszczycali swoją obecnością imprez w Raciborzu. „Nie otrzymuję żadnej pomocy merytorycznej a podczas sesji RM wsparcia członków SLD dla przygotowywanych z wielką starannością uchwał w ważnych dla mieszkańców sprawach. Jedynymi uwagami, jakie otrzymywałem od zarządu były te, które dotyczyły obsad personalnych na stanowiskach w Urzędzie Miasta i jednostkach gminnych. Polityka kadrowa oparta jest jednak o pewne procedury prawne i obowiązujace ustawy i wymiana pracowników mianowanych na „swoich” bez bardzo poważnych zarzutów jest niemożliwa. W tej sytuacji dokonałem takie zmiany, jakie były możliwe i konieczne” - napisał do SLD Jan Osuchowski.
 
Oświadczył też kolegom z partii, że ich rekomendacja do niczego nie jest i nie była mu potrzebna, bo większość raciborzan wybrała go ze względu na osiągnięcia z lat 80. i wizerunek człowieka nieuwikładnego w układy. Nie zgadza się też z negatywną, społeczną oceną jego działań. Wymienia sukcesem zakończone zadania rozpoczęte przez poprzedników, reaktywację browaru, otwarcie zakładu Ekolabu, wzrost zatrudnienia w Kolzamie, zdobyte 3 mln zł na budowę obwodnicy.
 
26 listopada prezydent poinformował, że od 1 grudnia rezygnuje z dalszej przynależności do SLD. Uwolniłem się od ludzi, ale nie od lewicy. Wywierano na mnie różne naciski w czasach PRL-u. Różne rzeczy działy się wtedy w partii, ale to, co się teraz wyrabia, to przechodzi ludzkie pojęcie - dodał prezydent w rozmowie z nami.

Niezaspokojone apetyty
 
W 2002 r. SLD nie chciało wystawiać Jana Osuchowskiego jako kandydata na prezydenta. Ten jednak oświadczył, że wystartuje pod szyldem własnego komitetu. Ostatecznie zawarto porozumienie. Po wyborach prezydent odrzucił co prawda ofertę układu z rządzącymi w Radzie Miasta ugrupowaniami T. Wojnara, ale też nie obdarzył zaufaniem partyjnych działaczy.
 
Jednym wiceprezydentem został emerytowany pułkownik Straży Granicznej Mirosław Szypowski, drugim Marek Bugdol. Po kilku dniach Bugdol zrezygnował. Na jego stanowisko SLD desygnowało wiceprzewodniczącego rady powiatowej partii Zdzisława Śliwińskiego. Osuchowski odmówił, twierdząc, że Śliwiński jest skonfliktowany z Wojnarem, co mogłoby pogorszyć stosunki prezydenta z Radą. Wybrał niezwiązanego w ogóle z polityką Andrzeja
Bartelę z Rafako.
 
Na tym nie skończyły się naciski. SLD chciało ponoć wymiany naczelników w magistracie i dyrektora OSiR-u. Na przeszkodzie stanęły przepisy, a w przypadku OSiR-u dobra ocena pracy obecnego dyrektora.
 
Kilka decyzji kadrowych prezydenta może jednak świadczyć, że wpływy SLD były mocne. Na fotelu prezesa Przedsiębiorstwa Komunalnego zasiadł Krzysztof Kowalewski, były wicestarosta raciborski zaprzyjaźniony osobiście z opolskim baronem Sojuszu, Jerzym Szteligą. W radzie nadzorczej tej spółki (prezydent działa w niej jednoosobowo jako walne zgromadzenie wspólników) jest radna wojewódzka partii Jadwiga Hyrczyk. Był w niej również Z. Śliwiński. Pracę w PK znalazł bezrobotny były szef klubu radnych SLD - Mariusz Marchwiak. Był to pierwszy od lat przypadek, kiedy radny znajduje zatrudnienie w miejskiej firmie.
 
Głośno było też o konkursie na magistrackie stanowisko urzędnika odpowiedzialnego za planowanie strategii rozwoju miasta. Z licznego grona młodych kandydatów wybrano niespełna 50-letniego byłego etatowego pracownika Komitetu Miejskiego PZPR. Człowiek ten już zwolnił się z ratusza. Tajemnicą poliszynela jest to, że sam prezydent dostrzegł jego nieporadność w wywiązywaniu się z zadań.

Partia w rozsypce
 
Samemu SLD w Raciborzu wiedzie się znacznie gorzej niż prezydentowi. Kandydaci partii na radnych zebrali razem mniej głosów niż sam Osuchowski, przez co zasiadają w opozycji. Z klubu SLD wystąpił Piotr Klima, jedyny radny Unii Pracy i przeszedł na stronę ludzi Wojnara. Po weryfikacji w łonie partii okazało się, że SLD w Raciborskiem ma o połowę mniej członków niż sądzono (około 80). Drugie tyle było tzw. martwymi duszami. Potem M. Marchwiak przeszedł do tzw. borowików, czyli SdPl.
 
Trudno dziś powiedzieć, czym tak naprawdę jest SLD w Radzie Miasta. Szefową klubu jest Krystyna Klimaszewska, jednocześnie sekretarz Rady Powiatowej. Z partią utożsamiają się Tadeusz Karski i Halina Sitnikow. M. Marchwiak w SLD nie jest. Henryk Mordeja, z racji zajmowania funkcji zastępcy komendanta policji, członkiem partii być nie może. Tych pięć głosów nie jest w stanie zapewnić prezydentowi przeforsowania żadnej uchwały. Być może w tym tkwi wytłumaczenie znacznie częstszych ostatnio spotkań Jana Osuchowskiego z liderem większości w Radzie niż dawnymi kolegami.

Grzegorz Wawoczny

  • Numer: 49 (659)
  • Data wydania: 30.11.04