Kabaret zamiast mieszkań
Zakończyła się akcja „Znajdź pustostan”. Ogłoszono ją po to, by społeczeństwo się przekonało, że nie kłamiemy twierdząc, iż nie ma wolnych mieszkań – oświadczył rajcom odpowiedzialny za akcję wiceprezydent Mirosław Szypowski.
Ta akcja to nieporozumienie - mówił podczas ostatniej sesji Rady Miasta radny Stanisław Borowik. Ludzie skarżyli mi się, że ktoś nachodzi ich w domach, puka do drzwi, dzwoni kilka razy domofonem - mówił rajca. Z góry przewidywałem, że akcja nie uzyska sukcesu - wyjaśnił z rozbrajającą szczeroś-cią M. Szypowski.
Po co więc organizowano ten kabaret, jak żywo przypominający podobne akcje z okresu stanu wojennego, kiedy to inspekcje robotniczo-chłopskie szukały spekulantów i pustostanów? Jak wyjaśniał Mirosław Szypowski, podczas przyjęć stron najczęściej zgłaszanym mu problemem jest brak mieszkań komunalnych. Miasto od lat już nie buduje nowych bloków, a jedyne wolne lokale pochodzą z odzysku. Rzecz jasna, nie dla wszystkich wystarcza.
Ludzie - jak relacjonował zastępca prezydenta - nie wierzą władzom miasta i twierdzą, że wolne mieszkania gdzieś tam są. Władza w magistracie postanowiła jednak zrzucić z siebie odium kłamców i ogłosiła akcję „Znajdź pustostan”. Skusiło się kilkanaście osób, które wskazały na kilkadziesiąt - ich zdaniem - wolnych mieszkań. Brano na celownik te, gdzie nie było firanek. Wypytywano sąsiadów, czy ktoś tam mieszka - mówi radny Mirosław Lenk, w poprzedniej kadencji wiceprezydent Raciborza, który podobnie jak teraz M. Szypowski zajmował się gospodarką mieszkaniową. Po sprawdzeniu rzekomych pustostanów okazało się jednak, że wszystkie były w ewidencji Miejskiego Zarządu Budynków. Ludzie musieli więc obejść się smakiem. Nikt nie dostał upragnionego lokalu.
W 2003 r. wniosek o wynajem lokalu komunalnego zgłosiły 233 osoby. Skierowanie na wynajem dostała jedynie co trzecia. W poprzedniej kadencji władze miasta ogłaszały akcje, które miały na celu znalezienie przez chętnych wolnych pomieszczeń gos-podarczych (strychów, pralni), które mogły być przez nich samych zaadaptowane na mieszkania. W zamian najemcy ci otrzymywali czasowe zwolnienie z czynszu.
Nie rozumiem czemu ta akcja miała służyć. Prezydent ma co miesiąc raport z MZB, w którym wskazuje się na potencjalnie wolne mieszkania. Ich stan prawny wymaga jednak uregulowania, najczęściej przeprowadzenia eksmisji. Takie akcje, jak ta wymyślona przez Mirosława Szypowskiego, to niepotrzebne rozbudzanie nadziei - twierdzi M. Lenk.
(waw)
Po co więc organizowano ten kabaret, jak żywo przypominający podobne akcje z okresu stanu wojennego, kiedy to inspekcje robotniczo-chłopskie szukały spekulantów i pustostanów? Jak wyjaśniał Mirosław Szypowski, podczas przyjęć stron najczęściej zgłaszanym mu problemem jest brak mieszkań komunalnych. Miasto od lat już nie buduje nowych bloków, a jedyne wolne lokale pochodzą z odzysku. Rzecz jasna, nie dla wszystkich wystarcza.
Ludzie - jak relacjonował zastępca prezydenta - nie wierzą władzom miasta i twierdzą, że wolne mieszkania gdzieś tam są. Władza w magistracie postanowiła jednak zrzucić z siebie odium kłamców i ogłosiła akcję „Znajdź pustostan”. Skusiło się kilkanaście osób, które wskazały na kilkadziesiąt - ich zdaniem - wolnych mieszkań. Brano na celownik te, gdzie nie było firanek. Wypytywano sąsiadów, czy ktoś tam mieszka - mówi radny Mirosław Lenk, w poprzedniej kadencji wiceprezydent Raciborza, który podobnie jak teraz M. Szypowski zajmował się gospodarką mieszkaniową. Po sprawdzeniu rzekomych pustostanów okazało się jednak, że wszystkie były w ewidencji Miejskiego Zarządu Budynków. Ludzie musieli więc obejść się smakiem. Nikt nie dostał upragnionego lokalu.
W 2003 r. wniosek o wynajem lokalu komunalnego zgłosiły 233 osoby. Skierowanie na wynajem dostała jedynie co trzecia. W poprzedniej kadencji władze miasta ogłaszały akcje, które miały na celu znalezienie przez chętnych wolnych pomieszczeń gos-podarczych (strychów, pralni), które mogły być przez nich samych zaadaptowane na mieszkania. W zamian najemcy ci otrzymywali czasowe zwolnienie z czynszu.
Nie rozumiem czemu ta akcja miała służyć. Prezydent ma co miesiąc raport z MZB, w którym wskazuje się na potencjalnie wolne mieszkania. Ich stan prawny wymaga jednak uregulowania, najczęściej przeprowadzenia eksmisji. Takie akcje, jak ta wymyślona przez Mirosława Szypowskiego, to niepotrzebne rozbudzanie nadziei - twierdzi M. Lenk.
(waw)
Najnowsze komentarze