Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Pieski kapitalizm

31.08.2004 00:00
120 zł to cena, która może odstraszyć osoby chcące oddać zwierzę do raciborskiego schroniska. Zamiast znaleźć godziwe warunki i opiekę, bezdomne psy i koty kończą swoje życie w studzienkach ściekowych lub Odrze. Czy w dobie kapitalizmu jest jeszcze miejsce na działalność charytatywną?
W numerze z 3 sierpnia pisaliśmy o wstrząsającym przypadku usiłowania pozbycia się psa przez dwóch mężczyzn. Przypomnijmy: 30 lipca rano przyprowadzili zwierzę do Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt przy ul. Komunalnej. Odstraszyła ich jednak cena, ponad 120 zł. Najwidoczniej postanowili więc, że pozbędą się go w inny sposób. Przywiązali do kolczatki worek z cegłami, po czym wrzucili czworonoga do Odry. Ktoś dostrzegł jego walkę o życie i zawiadomił straż pożarną. Akcja strażaków trwała ponad godzinę, pies cudem ocalał. Trafił do Schroniska. Niestety, po jakimś czasie zdechł. Czy musiało do tego dojść? Gdyby został przyjęty od razu, to makabryczne wydarzenie nie miałoby miejsca. Był młody, miał więc duże szanse na adopcję - twierdzi prezes raciborskiego oddziału TOZ-u Stanisława Walas.

Sporne opłaty
 
Oddanie psa do schroniska przez właściciela kosztuje 122 zł. Hotel 12,20 zł/dobę za małego psa, 14,64 zł za średniego i 17,08 zł za dużego. Za kota 7,32 zł/dobę. Ceny te obejmują opłatę za karmę, opiekę weterynaryjną, płace pracowników. Interwencja, a więc złapanie wałęsającego się bezpańsko psa, kosztuje 150 zł + Vat. Zapłacić za tę usługę musi osoba, która w czworonogu rozpozna swojego pupila i zechce go odebrać. Ludzie, którzy chcą pozbyć się zwierzęcia, świadomi tego, najczęściej radzą sobie tak, aby nie wydać pieniędzy - podrzucają go do schroniska - przywiązują do klamki, przerzucają przez ogrodzenie lub przywiązują do drzewa.

Kochaj albo rzuć
 
Ludzie ubodzy, źli, po prostu inaczej rozwiązują powstały problem. Pozbywają się zwierząt w bezwzględny sposób. 7 lipca nie został przyjęty do schroniska mały bezdomny kotek, znaleziony w studzience ściekowej przy ul. Ludwika. Znalazca nie chciał uiścić 120 zł. Ostatecznie zwierzę znalazło schronienie u członków Towarzystwa, zostało za darmo wyleczone przez weterynarza i odchowane. Podobny był los innego małego kotka, znalezionego w styczniu tego roku przez pewną panią. Nie zapłaciła 120 zł i zwierzę wróciło na mroźny rynek w Raciborzu. To przypadki nikczemnego traktowania zwierząt przez ludzi, w których kompetencjach zawodowych leży pomoc im i opieka, zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt - mówi Stanisława Walas.  Stwierdza, że w związku z trudną sytuacją gospodarczą kraju i co się z tym wiąże - zubożeniem społeczeństwa, Towarzystwo wielokrotnie zwracało się ustnie i pisemnie do kierownictwa schroniska i zarządu Przedsiębiorstwa Komunalnego, które się nim zajmuje, o obniżenie cen za pozostawianie zwierząt w schronisku, hotelowanie ich oraz za interwencję. Cennik winien być traktowany elastycznie, tzn. opłaty powinny być pobierane stosownie do zamożności ludzi, co jej zdaniem nie jest trudne do ustalenia. Wyjątkowo powinny być traktowane dzieci, które niejednokrotnie tracą swojego czworonoga-przyjaciela, bo rodziców nie stać na wykupienie np. pieska, po interwencji, gdy akurat uciekł za suczką.
 
Dzieciom szkolnym dzieje się szczególna krzywda, bo to one najliczniej odwiedzają schronisko, indywidualnie i podczas wycieczek klasowych, zbierają pieniądze odkładając często ze skromnego kieszonkowego i wrzucają grosiki do skarbonek z przeznaczeniem na pomoc bezdomnym zwierzętom, przynoszą dary rzeczowe - karmę, miski, koce itp. A może ci, których nie stać na zapłatę, mogliby odpracować dług w schronisku, np. przy pracach remontowych? Może poszukując pieniędzy, schronisko przeszłoby na karmienie tradycyjne, tak jak to czyni ogół polskich schronisk, gdzie suchą karmę podaje się wyłącznie na dokładkę? W tej chwili stanowi ona podstawę żywienia. Tymczasem gotowanie jest tańsze i zdrowsze. Jeżeli jednak tak uparcie i konsekwentnie realizowane są opłaty, powinno starczyć pieniędzy na sterylizację zwierząt, której nie wykonuje się już od ponad roku. Póki co, wybierając się do schroniska z zamiarem zaadoptowania pieska, należy również zabrać ze sobą pieniądze, bo i w tej kwestii obowiązuje nieugięty cennik - dodaje z goryczą Walas.
 
A oto fragment listu, który został w kwietniu tego roku przesłany prezydentowi Janowi Osuchowskiemu. Jego autorką jest członkini TOZ-u Jolanta Nowaczyk: „...Zadzwoniłam do schroniska i powiedziałam, że do zabrania jest kilka małych kotków. No i co usłyszałam - otóż wywód pana kierownika, że jestem członkiem TOZ-u, to może na  własną rękę poszukam im domu itd. Każde  zwierzę przyjęte do schroniska podnosi koszty itd. Słuchałam jak uczeń w szkole. Zabrakło mi słów. Nie wiem, czy pan kierownik wie jaka jest rola schroniska - chyba nieść pomoc zwierzętom, które tego potrzebują. Nie wiem, czy pan kierownik, który jest hodowcą psów rasowych (owczarki colie) rozumie problem zwierząt porzuconych, niechcianych. Nie będę się tłumaczyć, że ponoszę wiele kosztów na pomoc zwierzętom, które tego potrzebują. Dotychczas nigdy nie odmówiono mi pomocy w odebraniu zwierzaka do schroniska. A dziś bałabym się wykręcić numer telefonu do schroniska i powiedzieć, że jest jakiś problem”.

Musimy szukać pieniędzy
 
Nie jesteśmy instytucją charytatywną - odpiera zarzuty Krzysztof Kowalewski, prezes Przedsiębiorstwa Komunalnego. Dostajemy z gminy określone środki, które nie wystarczają na pokrycie potrzeb. Musimy zatem szukać dodatkowych źródeł dochodu, m.in. z innej działalności, którą prowadzimy a także z pobieranych opłat. A trzeba zapewnić: minimum trzy etaty dla pracowników, którzy byliby dyspozycyjni również po południu, godne warunki zwierzętom, dobre jedzenie i opiekę weterynaryjną. Dlaczego nie gotujemy karmy? A jaka jest gwarancja, że to będzie tańsze? Trzeba przecież wziąć pod uwagę zużycie energii elektrycznej, bo nie ma tu dopływu gazu. Poza tym, to nieprawda, że dajemy zwierzętom tylko suchą karmę. Jedzenie jest urozmaicone. Odbieramy ze sklepów również odpadki mięsne. Winą za to, co się stało z psem, którego próbowano utopić, nie należy obarczać nas, a ludzi, którzy dopuścili się takiego bestialstwa - dodaje. Nieprawdą jest również, jak stwierdza, to że cennik nie jest elastyczny. Nie zdarza się przecież, że kiedy przyjdzie emeryt każe się mu za cokolwiek płacić.

Najważniejsze - dobro psa
 
Jak zatem jest w innych Schroniskach? W rybnickim, zarządzanym przez Rolniczą Spółdzielnię Produkcyjną także obowiązuje cennik. Za oddanie małego i średniego psa płaci się 100 zł, za dużego 200 zł.
 Dopuszczamy dużą tolerancję cenową. Renciści, emeryci, ludzie biedni, czy rolnicy mający na utrzymaniu kilka psów i nie będący w stanie ich wyżywić mogą pozostawić czworonoga za darmo. Jeśli natomiast widzę, że zwierzę przyprowadza ktoś, kto przyjechał drogim samochodem, jest elegancko i kosztownie ubrany, wówczas jestem nieugięty. Bywało, że tacy ludzie oddawali starego psa, a później dowiadywałem się, że po kilku dniach kupowali nowego za tysiąc złotych. W Wielkiej Brytanii płaci się za oddanie psa do schroniska 400 - 600 funtów. Dlaczego Polska ma być łaskawa dla nowobogackich? A to, czy ktoś jest właścicielem zwierzęcia - poznaję od razu po tym, jak pies się zachowuje, jak patrzy na człowieka. Dlatego nie oszuka mnie nikt, mówiąc, że znalazł zwierzę na ulicy, więc dlaczego ma płacić? Skądś musimy brać pieniądze, bo z Urzędu Miasta nie dostajemy tyle ile potrzebujemy. Tymczasem na same szczepienia wydać trzeba miesięcznie 2,5 tys. zł. Mamy 230 psów, ale i dużą rotację. Przyjęliśmy ostatnio 75 psów w ciągu miesiąca, z czego tylko za trzy żądałem opłaty. Sporo jest adopcji - mówi Piotr
Plucik, kierownik placówki.
 
Schroniskiem w Katowicach zarządza Miejski Zarząd Usług Komunalnych. Oddanie tutaj psa także nie jest łatwe. Należy udowodnić, że dało się wcześniej ogłoszenie do gazety, czy ktoś nie zechce go przygarnąć. Trzeba też przynieść zaświadczenie o komplecie szczepień oraz uzasadnić w przekonujący sposób swoją decyzję, np. przynieść zaświadczenie, że ma się alergię na sierść.
 
Zawsze w pierwszej kolejności mamy na uwadze interes zwierzęcia, dbamy o to, by nie narażać je na cierpienie. Kiedy stwierdzamy, że ktoś jest w trudnej sytuacji finansowej, przyjmujemy zwierzę bez problemu. Jeśli tego człowieka stać na to, by dać coś za odebranie psa, prosimy o przyniesienie puszek z karmą za 40-50 zł. Żadnych pieniędzy nie pobieramy. Nie jest nam lekko, mamy na utrzymaniu 276 psów. Zapewniamy zwierzętom całodobową opiekę. Zatrudniamy ośmiu pracowników. Karmę oczywiście gotujemy. Nie wyobrażam sobie, byśmy dawali psom suchą. Poszlibyśmy szybko „z torbami” - nie ukrywa zastępca kierownika Schroniska Henryk Mizerski.
 
W gliwickim schronisku nie są pobierane żadne opłaty za przyjęcie zwierząt. Kiedy widzimy, że psa lub kota przyprowadza jego właściciel, staramy się nakłonić go do zaszczepienia zwierzęcia i darowania karmy. Jeśli odmawia, nie robimy z tego problemu. Jakoś sobie radzimy pod względem finansowym. Karmę w 90 procentach dostajemy z darowizn. Też gotujemy ją używając energię elektryczną. Ale można przejść na parowniki, co jest tańsze. My byśmy sobie nie pozwolili na prowadzenie hotelu. To luksus. Tylko wyjątkowo bogate schroniska i doskonale wyposażone mogą się zająć taką działalnością - stwierdza Barbara Malinowska, kierownik placówki.
 
Zgodnie z naszym dziennikarskim obowiązkiem przedstawilismy stanowisko obu stron - TOZ-u i zarządcy schroniska. Czekamy na opinie czytelników w tej sprawie. Najciekawsze listy opublikujemy.

Ewa Halewska

  • Numer: 36 (646)
  • Data wydania: 31.08.04