Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Wśród ludu Ache

17.08.2004 00:00
Ma za sobą czternaście lat pracy misjonarskiej wśród zamieszkującego pół-nocno-zachodnie krańce Paragwaju ludu Ache, a jeszcze nikogo nie ochrzcił. Jak to możliwe? „Podchodzimy do człowieka kompleksowo, wybór wiary katolickiej musimy być jego świadomą decyzją” - mówi ojciec Beniamin Remiorz, werbista rodem z podraciborskich Rud, który rodzinne strony odwiedza raz na trzy lata.
Pierwszy fach, jaki ojciec Remiorz, rocznik 1960, zdobył dotyczył prefabrykowania materiałów budowlanych. Rodzony rudzanin z Kolonii Renerowskiej skończył raciborskie Technikum Budowlane, po czym zaraz wstąpił do nowicjatu Zgromadzenia Księży Werbistów w Chludowie koło Poznania. Potem było Wyższe Seminarium Duchowne dla werbistów w Nysie, a po dwóch latach, w 1983 r., wyjazd z dwoma współbraćmi do Paragwaju na studia. Najpierw pół roku musiał poświęcić na adaptację w nowym środowisku i poznanie języków hiszpańskiego i guarani (posługuje się nim większość etnicznych Indian Paragwaju) i wreszcie podjął studia na Uniwersytecie Katolickim w Asunción.
 
3 maja 1988 r., w święto Matki Boskiej Królowej Polski, Beniamin Remiorz przyjął święcenia kapłańskiej z rąk biskupa Mario Melanio Medina. Na uroczystości byli tylko moi rodzice. Do Buenos Aires lecieli samolotem Aerofłotu, potem kilkanaście godzin pokonywali dystans 1400 km autobusem - mówi werbista. Morderczą wręcz eskapadę pamiętają do dziś.
 
Prymicje odbyły się tego samego roku, 24 lipca, w rodzinnych Rudach. Po nich był powrót do Ameryki Południowej na praktyki diakońskie przy katedrze św. Błażeja w Stroessner. Do 1990 r. ojciec Remiorz był wikariuszem w Ciudad del Este. Od 10 marca tegoż roku misjonarzem wśród ludu Ache. Było to jego marzenie, bo z Ache wielokrotnie spotykał się podczas praktyki jako kleryk. 

Kolumb był po Ache
 
Ache to znaczy człowiek-osoba. Lud ten zamieszkuje departament Canindeyu. Ich wioska leży około 60 km od granicy z Brazylią. Nikt nie wie, skąd tak naprawdę pochodzą. Od reszty paragwajskich Indian odróżniają ich azjatyckie rysy twarzy. Ponoć ich przodkowie przywędrowali tu z Azji na długo przed Kolumbem - mówi ojciec Remiorz.
 
Zamieszkiwali busz, z którego - jako lud koczowniczy - żyli. Polowali na dużych obszarach, zapewniając sobie dostateczne ilości jedzenia. W latach 60. i 70. padli ofiarą cywilizacji. Busz zaczął gwał-townie topnieć. Zaczęto wycinać drzewa. Bez opamiętania, bez nowych nasadzeń. Po prostu gospodarka rabunkowa. Z tego okresu ekologicznego barbarzyństwa Ache wyszli zdziesiątkowani. W latach 80. było ich zaledwie trzystu. Teraz jest już około 1200.
 
Przetrwanie lud zawdzięcza werbistom. Zakon postarał się o ziemię, bo Ache nie mieli się gdzie podziać. Wiedzieliśmy, że nie jesteśmy tylko po to, by nieść im wiarę, ale żeby mogli w ogóle przetrwać. Byliśmy taką gąbką w ich zderzeniu z cywilizacją - mówi ojciec. Ich rewir wciąż bowiem się kurczył, a oni musieli polować, bo nie znali innych sposób zdobycia pożywienia. Nie rozumieli, że wchodzą już na czyjąś ziemię. Koloniści uważali ich za złodziei.

Bez własnej miedzy mogli całkowicie wyginąć.
 
Ache mają teraz 1600 ha swojej ziemi. Werbiści starają się o 6400 kolejnych hektarów. Powiększony areał i tak będzie zbyt mały na wyżywienie z myślistwa rozwijającej się społeczności. Indianie musieli się więc nauczyć hodowli. Strukturalnie tworzą swoistą gminę. Misjonarz werbista z Rud jest ich doradcą. Rządzi całe plemię, które wybiera sobie kacyków, a ci do pomocy komisarzy. Sprawują funkcje administracyjne, rządowe i sądowe. Co ciekawe, kacykiem może być kobieta. Jeśli kandydat się nie sprawdzi, zwykle sam rezygnuje z funkcji.

Urodzeni kpiarze
 
Jakby mogli, to ziemię oraliby samolotami - śmieje się ojciec Remiorz. Po bezpiecznym lądowaniu w nowych warunkach, Ache czerpią teraz garściami z cywilizowanego świata. Nieźle radzą sobie z gospodarką hodowlaną. Codziennością są już zachodnie ciuchy, coca-cola (w opinii Indian najlepsze panaceum na wszelkie dolegliwości) i telewizja. Ta ostatnia pojawiła się, jak tylko do wioski podciągnięto linię elektryczną.
 
Odbiornik łapie tylko programy brazylijskie, a tam, wiadomo, króluje futbol. Indianie grają więc bez opamiętania. Centralnym punktem wsi jest boisko. Codziennie zbiera się tu większość mieszkańców. Jako urodzeni kpiarze, wystawiają do meczu starców. Śmieją się potem z nich bez opamiętania. Nieporadność rozbawia także samych wiekowych „piłkarzy”. To wiecznie uśmiechnięci ludzie, mają w sobie dużo zaufania do obcych, jest w nich zakorzenione przyzwyczajenie do życia w dużej wspólnocie - relacjonuje werbista z Rud.
 
Z dawnych zwyczajów zaniechali już wielożeństwa. Istnieje jednak duża swoboda w wyborze partnera. Można go wielokrotnie zmieniać, ale jak w końcu para uzna, że spełnia wzajemne oczekiwania, żyje razem aż do starości.
 
Cieszy mnie, że postawili na edukację. Wybudowaliśmy im szkołę. W dużym stopniu przyczyniły się do tego ofiary parafian z Rud. Uczą w niej Indianie i Paragwajczycy. Nauka trwa dziewięć lat. Dzięki szkole znika analfabetyzm. Teraz Ache chcą dalej studiować. Podczas narady uznano, że najlepsze będzie technikum rolnicze, które skończy się maturą. Z rozwojem szkolnictwa byłoby lepiej, gdyby wsparcie finansowe rządu było nie tylko deklarowane, ale rzeczywiste - relacjonuje ojciec Remiorz.

Od cywilizacji do Jordanu
 
Chrzest to ostatni etap pracy werbisty. W wiosce nie ma kościoła, jest miejsce spotkań, modlitwy, kontemplacji. Ache mają prosty system wierzeń. Na czele jest bóstwo - stworzyciel świata. Wierzą w walkę dobra i zła. Naukę Jezusa dopiero pojmują. Mogą przyjąć pierwszy katolicki sakrament, ale musi to być ich świadomy wybór, niestety dość trudny, bo wśród nich działają również inne kościoły, głównie amerykańskie sekty.
 
To stwarza im problemy interpretacyjne. Wciąż słyszą o jednym Jezusie Chrystusie, ale w inny sposób, jakby mesjaszy było wielu - opowiada ojciec Remiorz. Sekty chcące „sprzedać wiarę” nie odnoszą jednak sukcesów. Ache w swojej prostocie są rozsądni. Marzenie ojca Beniamina, by ochrzcić swoich podopiecznych na pewno się więc spełni.

G. Wawoczny
Kontakt dla znajomych:
remiorz@yahoo.es

  • Numer: 34 (644)
  • Data wydania: 17.08.04