Największy polski jarmark
W tym roku po raz pierwszy największa letnia polska impreza handlowa potrwa aż trzy tygodnie. Jeszcze do 22 sierpnia Gdańsk zaprasza na swój coroczny jarmark świętego Dominika.
Od 31 lipca stare miasto w Gdańsku jest oblegane przez turystów z całego świata. Język polski miesza się głównie z niemieckim i angielskim. Powód najazdu? Doroczny jarmark św. Dominika - impreza sięgająca swoją genezą 1260 roku. Nie ma więc w Polsce starszej, a od tego roku, za sprawą ponad tysiąca stoisk, większej imprezy plenerowej, w której handel stawiany jest na równi z zabawą.
Kto był w Gdańsku może sobie wyobrazić ogrom jarmarku. Stoiska zajmują ulice: Mariacką, Św. Ducha, Szeroką, Straganiarską, Pobrzeże Rybackie, Długie Pobrzeże oraz Szafarnię, w sumie ponad połowę zabytkowych arterii średniowiecznego miasta. Do tego dochodzą stałe, letnie stoiska przy Trakcie Królewskim i na Targu Węglowym.
Kupić można wszystko, od rękodzieła, po wyroby artystyczne, starocie, wszelkie ciuchy, kosmetyki, biżuterię i ozdoby. Ot, dla każdego coś miłego. Kto kupować nie chce, ten może skorzystać z szeregu imprez: koncertów muzycznych, przemarszów zespołów artystycznych, przedstawień teatralnych w plenerze, wystaw czy maratonów. W każdy dzień coś nowego, niezwykłego, niepowtarzalnego. Kto wreszcie najzwyczajniej się nudzi, samo bycie na jarmarku, zajadanie szaszłyków, modnych w tym roku swojskich pajd chleba, picie piwa czy zabawę w dużym lunaparku, uzna za dobry sposób na spędzenie wolnego czasu.
Na gdańskim jarmarku warto więc choć raz w życiu być. Czy cokolwiek kupić? Rękodzieło i wyroby artystyczne na pewno tak. Wiele z tych rzeczy trudno znaleźć na co dzień w sklepach jubilerskich czy cepeliach. Na pewno nie natrafimy na żadną okazję w przypadku staroci. Sprzedający, w ciągu całego roku wizytujący wszystkie polskie giełdy kolekcjonerskie, zazwyczaj windują ceny licząc na klientów z Zachodu. Ci zaś chętnie kupują stare żelazka, porcelanę, dzbanuszki i wszelkie tego typu ozdoby na pół-kę. Polacy nie mają tu czego szukać, no chyba że chcą przepłacać, albo zbierają stare, masowo bite monety lub znaczki. Ciuchów jest najwięcej i warto pochodzić, by z zalewu wzornictwa typu „Tuszyn” znaleźć coś nietypowego i na dodatek trendy. Ceny wysokie, ale w tym przypadku również trudno będzie znaleźć podobne rzeczy np. w Raciborzu.
Na koniec o cenach kawy, posił-ków czy lodów. Nieprawdą jest, że są one bardzo wysokie. Dobrej kawy Lavazza można się przy Trakcie Królewskim napić za 5 zł, za tyle samo wypić pół litra piwa Tyskiego (najczęściej spotykane na Pomorzu), za 1,20 zł kupić gałkę lodów, a już za 20-25 zł zjeść jednodaniowy posiłek. Podobne ceny obowiązują w nadmorskich kurortach (wyjątkiem jest piwo, najczęściej 4 zł za pół litra lanego).
Dla wszystkich wypoczywających wokół Gdańska (Gdynia, Sopot, Półwysep Helski, Władysławowo, Jastrzębia Góra) praktyczna informacja. Obwodnica trójmiejska jest co prawda na całej długości przejezdna, ale eskapada pod stare miasto w Gdańsku i tak zajmuje sporo czasu. Najlepiej więc korzystać z pociągów i szybkiej kolei miejskiej (SKM). Dużo taniej i problem z zaparkowaniem samochodu z głowy.
(waw)
Kto był w Gdańsku może sobie wyobrazić ogrom jarmarku. Stoiska zajmują ulice: Mariacką, Św. Ducha, Szeroką, Straganiarską, Pobrzeże Rybackie, Długie Pobrzeże oraz Szafarnię, w sumie ponad połowę zabytkowych arterii średniowiecznego miasta. Do tego dochodzą stałe, letnie stoiska przy Trakcie Królewskim i na Targu Węglowym.
Kupić można wszystko, od rękodzieła, po wyroby artystyczne, starocie, wszelkie ciuchy, kosmetyki, biżuterię i ozdoby. Ot, dla każdego coś miłego. Kto kupować nie chce, ten może skorzystać z szeregu imprez: koncertów muzycznych, przemarszów zespołów artystycznych, przedstawień teatralnych w plenerze, wystaw czy maratonów. W każdy dzień coś nowego, niezwykłego, niepowtarzalnego. Kto wreszcie najzwyczajniej się nudzi, samo bycie na jarmarku, zajadanie szaszłyków, modnych w tym roku swojskich pajd chleba, picie piwa czy zabawę w dużym lunaparku, uzna za dobry sposób na spędzenie wolnego czasu.
Na gdańskim jarmarku warto więc choć raz w życiu być. Czy cokolwiek kupić? Rękodzieło i wyroby artystyczne na pewno tak. Wiele z tych rzeczy trudno znaleźć na co dzień w sklepach jubilerskich czy cepeliach. Na pewno nie natrafimy na żadną okazję w przypadku staroci. Sprzedający, w ciągu całego roku wizytujący wszystkie polskie giełdy kolekcjonerskie, zazwyczaj windują ceny licząc na klientów z Zachodu. Ci zaś chętnie kupują stare żelazka, porcelanę, dzbanuszki i wszelkie tego typu ozdoby na pół-kę. Polacy nie mają tu czego szukać, no chyba że chcą przepłacać, albo zbierają stare, masowo bite monety lub znaczki. Ciuchów jest najwięcej i warto pochodzić, by z zalewu wzornictwa typu „Tuszyn” znaleźć coś nietypowego i na dodatek trendy. Ceny wysokie, ale w tym przypadku również trudno będzie znaleźć podobne rzeczy np. w Raciborzu.
Na koniec o cenach kawy, posił-ków czy lodów. Nieprawdą jest, że są one bardzo wysokie. Dobrej kawy Lavazza można się przy Trakcie Królewskim napić za 5 zł, za tyle samo wypić pół litra piwa Tyskiego (najczęściej spotykane na Pomorzu), za 1,20 zł kupić gałkę lodów, a już za 20-25 zł zjeść jednodaniowy posiłek. Podobne ceny obowiązują w nadmorskich kurortach (wyjątkiem jest piwo, najczęściej 4 zł za pół litra lanego).
Dla wszystkich wypoczywających wokół Gdańska (Gdynia, Sopot, Półwysep Helski, Władysławowo, Jastrzębia Góra) praktyczna informacja. Obwodnica trójmiejska jest co prawda na całej długości przejezdna, ale eskapada pod stare miasto w Gdańsku i tak zajmuje sporo czasu. Najlepiej więc korzystać z pociągów i szybkiej kolei miejskiej (SKM). Dużo taniej i problem z zaparkowaniem samochodu z głowy.
(waw)
Najnowsze komentarze