Lepszy rydz niż nic
Miejscowa Rada zmniejszyła opłaty targowe za handel poza targowiskami. Powód? Kupcy nie chcieli płacić i znaleźli pozwalający im na to prawny kruczek. Swoje stragany przekształcili w tymczasowe obiekty budowlane, co pozwala im płacić podatek od nieruchomości w kwocie rocznej takiej samej, jak dzienna opłata targowa.
Gmina Krzyżanowice z racji swojego przygranicznego położenia i wysokiego kursu czeskiej korony jest oblegana przez naszych południowych sąsiadów. W dni targowe, między innymi w sobotę, trudno przebrnąć samochodem na odcinku od Zabełkowa do granicy. Sznur samochodów i tysiące Czechów kupujących przy drodze oraz na zabełkowskim i chałupskim targowisku żywność, owoce i warzywa oraz artykuły przemysłowe. Wszystko sie opłaca, więc z interesu zadowolone są obie strony, a przede wszystkim przedsiębiorcy, dla których przygraniczne miejsce jest jednym z niewielu, gdzie nie czują oddechu dużych hipermarketów. Walutą jest głównie czeska korona. Za złotówki trudno cokolwiek kupić - mówił na ostatniej sesji oburzony Wilhelm Wolnik, były wójt Krzyżanowic a obecnie radny powiatowy.
Największym problemem nie jest jednak waluta, ale rozłożone wzdłuż drogi w Chałupkach stoiska. Nasza gmina jest ładna, czysta i zadbana, a tam jak w Rumunii. Ledwie kto wjedzie do Polski, już ma wyobrażenie o naszym kraju - mówili na sesji radni. Stoiska poustawiane są jak kto chce, towar zajmuje pas drogowy, Czesi wchodzą pod koła samochodów, a Polacy sprzedają im z chodnika żywność, choć przepisy sanitarne tego zabraniają. Prawo w Polsce nie zabrania też handlowania. Mówiąc wprost: gmina nie może zabronić sprzedawania czegokolwiek na swoim terenie, ale za to miejscowy inspektor sanitarny czy nadzoru budowlanego może zrobić z tym porządek. Może, ale, jak podkreślali krzyżanowiccy radni, nie robi. Polska to kraj bezprawia - podsumowuje krótko były wójt Wilhelm Wolnik.
Skoro z dzikim handlem nie można sobie poradzić, to może przynajmniej na nim zarobić albo ceną opłaty zmusić kupców do przeniesienia się na wyznaczone targowiska. Tak też pomyśleli w Krzyżanowicach i zdecydowali, że opłata za handel przy drogach wyniesie aż 55 zł. Problem jednak zamiast załatwić, pogłębiono. Kupcy bowiem aż tyle płacić nie chcą, a jak wiadomo, Polak na wszystko znajdzie sposób. Wyjściem okazało się rejestrowanie straganów jako tymczasowych obiektów budowlanych. Mogą nimi być przyczepy z odkręconymi kołami, a nawet namioty. Na przepis nie ma rady. Za tymczasowy obiekt płaci się podatek od nieruchomości, a to zwalnia z kolei z opłaty targowej.
Chcąc złapać ulatującego wróbla, mając już świadomość, że wysokością opłaty targowej z dzikim handlem walczyć się nie da, radni zdecydowali, że stawki zostaną zmniejszone. Wyniosą one jednak i tak dwukrotnie więcej niż na targowiskach. I tak za sprzedaż z samochodu ciężarowego lub osobowego trzeba zapłacić 11 zł, ale poza nimi już 22 zł. Za sprzedaż z ręki lub kosza stawki wynoszą odpowiednio 7 i 14 zł, za handel ze stoiska 9 i 18 zł, zaś sprzedaż w hali lub boksie 11 i 22 zł. W lutym i styczniu stawki będą obniżone o 50 proc.
Nowe przepisy wejdą w życie po czternastu dniach od chwili opublikowania ich w dzienniku urzędowym wojewody śląskiego.
(waw)
Największym problemem nie jest jednak waluta, ale rozłożone wzdłuż drogi w Chałupkach stoiska. Nasza gmina jest ładna, czysta i zadbana, a tam jak w Rumunii. Ledwie kto wjedzie do Polski, już ma wyobrażenie o naszym kraju - mówili na sesji radni. Stoiska poustawiane są jak kto chce, towar zajmuje pas drogowy, Czesi wchodzą pod koła samochodów, a Polacy sprzedają im z chodnika żywność, choć przepisy sanitarne tego zabraniają. Prawo w Polsce nie zabrania też handlowania. Mówiąc wprost: gmina nie może zabronić sprzedawania czegokolwiek na swoim terenie, ale za to miejscowy inspektor sanitarny czy nadzoru budowlanego może zrobić z tym porządek. Może, ale, jak podkreślali krzyżanowiccy radni, nie robi. Polska to kraj bezprawia - podsumowuje krótko były wójt Wilhelm Wolnik.
Skoro z dzikim handlem nie można sobie poradzić, to może przynajmniej na nim zarobić albo ceną opłaty zmusić kupców do przeniesienia się na wyznaczone targowiska. Tak też pomyśleli w Krzyżanowicach i zdecydowali, że opłata za handel przy drogach wyniesie aż 55 zł. Problem jednak zamiast załatwić, pogłębiono. Kupcy bowiem aż tyle płacić nie chcą, a jak wiadomo, Polak na wszystko znajdzie sposób. Wyjściem okazało się rejestrowanie straganów jako tymczasowych obiektów budowlanych. Mogą nimi być przyczepy z odkręconymi kołami, a nawet namioty. Na przepis nie ma rady. Za tymczasowy obiekt płaci się podatek od nieruchomości, a to zwalnia z kolei z opłaty targowej.
Chcąc złapać ulatującego wróbla, mając już świadomość, że wysokością opłaty targowej z dzikim handlem walczyć się nie da, radni zdecydowali, że stawki zostaną zmniejszone. Wyniosą one jednak i tak dwukrotnie więcej niż na targowiskach. I tak za sprzedaż z samochodu ciężarowego lub osobowego trzeba zapłacić 11 zł, ale poza nimi już 22 zł. Za sprzedaż z ręki lub kosza stawki wynoszą odpowiednio 7 i 14 zł, za handel ze stoiska 9 i 18 zł, zaś sprzedaż w hali lub boksie 11 i 22 zł. W lutym i styczniu stawki będą obniżone o 50 proc.
Nowe przepisy wejdą w życie po czternastu dniach od chwili opublikowania ich w dzienniku urzędowym wojewody śląskiego.
(waw)
Najnowsze komentarze